Warszawa w stanie wojennym (1)

W nocy z 12 na 13 grudnia, na terenie koszar przy ul. Żwirki i Wigury, w specjalnie utworzonym studio nagrano przemówienie radiowo-telewizyjne Jaruzelskiego, w którym ogłosił wprowadzenie stanu wojennego oraz powołanie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.

     W okresie poprzedzającym wprowadzenie stanu wojennego władze komunistyczne analizowały różne warianty rozwoju sytuacji w warszawskich zakładach pracy, siłę mazowieckich struktur „Solidarności” oraz szacowały siły niezbędne do pacyfikacji społeczeństwa. W tym celu np. w wydziale III A Komendy Stołecznej MO opracowano szczegółowe charakterystyki nadzorowanych zakładów pracy uwzględniające możliwość ich blokady przy pomocy MO i wojska. Oceniano też wpływy zakładowych struktur „S”, liczbę posiadanych osobowych źródeł informacji.

     Warunkiem powodzenia przejmowania kontroli nad społeczeństwem był sukces akcji internowania działaczy i sympatyków „S”. Listy osób przeznaczonych do internowania opracowywane były przez Wydział Śledczy KS MO. Jednocześnie opracowano instrukcję dotycząca sposobu przeprowadzenia internowania, a 11 grudnia wyznaczono czterech funkcjonariuszy Wydziału III A KS MO do pracy w areszcie śledczym w Białołęce.
Pierwszym miejscem uderzenia w „S” w Warszawie miało być zajęcie siedziby Regionu Mazowsze, mieszczącej się przy ul. Mokotowskiej. Wedle szczegółowego planu opanowania tego budynku,  ustalonego we wrześniu 1981 roku,  oficjalnym celem akcji było uniemożliwienie dostępu do gmachu „działaczy grup antysocjalistycznych i znanych z agresywnej postawy działaczy związkowych”. Dodatkowo kilkudziesięciu funkcjonariuszy SB, dysponujących kilkoma samochodami, miało „czuwać”, aby osoby z kierownictwa mazowieckiej „S” nie przedostały się do największych warszawskich zakładów pracy.

     Widocznym na zewnątrz elementem przygotowań milicji do stanu wojennego była wzmożona obecność funkcjonariuszy MSW  na ulicach stolicy w okresie bezpośrednio poprzedzającym 13 grudnia. Była ona oficjalnie tłumaczona prowadzeniem akcji „profilaktyczno-represyjnych”, wymierzonych „przeciwko elementom kryminalnym, chuligańskim i pasożytniczym”. W istocie wspomniana akcja, jak wyjaśniał po latach Kiszczak, służyła „zaciemnianiu obrazu wydarzeń” oraz dezinformacji członków „Solidarności”.

     Jednocześnie warszawska organizacja partyjna rozpoczęła, pod pretekstem obrony zagrożonych przez terrorystów z S” działaczy, tworzenie tzw. grup samoobrony, złożonych z towarzyszy „zasłużonych w budowie socjalizmu”. W warszawskiej dzielnicy Śródmieście byli to m.in. „weterani ruchu robotniczego, kombatanci II wojny światowej, uczestnicy walk o utrwalenie władzy ludowej, emerytowani funkcjonariusze MO” oraz członkowie ZSMP. Jeszcze w październiku 1981 roku w MSW powstała lista aktywu PZPR, zawierająca kilka tysięcy nazwisk osób, którym miała zostać wydana broń. Największą grupę – 575 nazwisk, stanowili przedstawiciele warszawskiego aktywu. 5 grudnia 1981 roku I sekretarz KC PZPR tow. gen. Wojciech Jaruzelski polecił „na wszystkich szczeblach aparatu partyjnego i administracyjnego wprowadzić stan pogotowia pracy, całodobowych dyżurów”.
Na mocy decyzji Komendanta Głównego MO z 3 lutego 1982 roku grupy samoobrony zostały przekształcone w jednostki specjalistyczne ORMO pod nazwą „oddziały polityczno-obronne”. Wedle oficjalnych danych liczba członków tych oddziałów w województwie warszawskim osiągnęła 3200 osób. System organizacyjny oddziałów oparty był na strukturze wojskowej – przy komitetach dzielnicowych powstały bataliony, a w większych zakładach przemysłowych i ośrodkach administracyjnych kompanie i plutony. Wykorzystywane były przed wszystkim do prowadzenia akcji „antyspekulacyjnych”, obsadzania dyżurów w partyjnych siedzibach oraz wykonywania zadań „propagandowo-agitacyjnych”.

     Jednocześnie po wprowadzeniu stanu wojennego  w warszawskiej organizacji partyjnej rozpoczęto weryfikację członków, w wyniku której rozwiązano ponad 50 podstawowych organizacji partyjnych ( w tym dwa komitety uczelniane – UW oraz SGGW), skreślono lub wydano z partii ponad 13 000 osób, tym rektora UW prof. Samsanowicza za „działalność na szkodę partii”.
      Innym elementem „oczyszczania” warszawskiej struktury PZPR było odwołania Stanisława Kociołka z funkcji I sekretarza KW. Jego miejsce zajął, osobiście polecony przez Jaruzelskiego, Marian Woźniak.  Jednak wedle opinii Rakowskiego zawiódł on oczekiwania Jaruzelskiego, gdyż „okazał się człowiekiem, który przystosował się do sytuacji istniejącej w Komitecie Warszawskim. Słowem sprzyja lewakom, zakapiorom i grupie Kociołka”.

     Również wojsko podjęło widoczne przygotowania do ważnej roli, którą mu przyszło odegrać po 13 grudnia. W październiku 1981 roku skierowano tzw. Terenowe Grupy Operacyjne do akcji kontrolnych, które miały rzekomo nieść „pomoc terenowym organom administracji państwowej i gospodarczej”. Grupy te działały do 20 listopada 1981, jednak przewidywano ich powrót w ciągu kilku tygodni, aby umożliwić „zrealizowanie uwag i usunięcie niedomagać zgłaszanych przez grupy”. Na bazie tych doświadczeń  wysłano w teren w połowie listopada 1981 roku Wojskowe Grupy Operacyjno-Kontrolne, których zadaniem było rozpoznanie sytuacji w zakładach pracy.

     Wraz z podjęciem decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego w Warszawie zostały rozlokowane oddziały z Warszawskiego Okręgu Wojskowego, którego dowódca był gen. Włodzimierz Oliwa. Równocześnie w Komendzie Stołecznej MO powołano sztab do koordynowania działań MO i SB, na którego czele stanął płk Henryk Celak. Na czele sztabu ZOMO stał ppłk. Zalewski.

     Jeszcze przed północą 12 grudnia 1981 roku, po zajęciu przez wojsko centrum telekomunikacyjnego w Warszawie, przerwana została łączność telefoniczna. Żołnierze 10 batalionu powietrznodesantowego z Wesołej do godziny 3.00 opanowali gmachy radia i telewizji przy ul. Woronicza oraz 30 piętro Pałacu Kultury i Nauki, gdzie znajdowały się stacje przekaźnikowe.

     Około północy oddział milicjantów z Wydziału Zabezpieczenia Komendy Stołecznej MO, dowodzony przez kpt. Edwarda Misztala przypuścił szturm na siedzibę Regionu „Mazowsze” przy ul. Mokotowskiej. Po opanowaniu budynku (osoby znajdujące się wewnątrz nie stawiały oporu) weszła do niego ekipa „operacyjno-śledcza”, która do 5.30 przejęła 28 worków z dokumentami, które zostały następnie wykorzystane „do dalszej pracy operacyjnej przez jednostki KS MO i MSW”. Stanowiły one również materiał propagandowy wykorzystywany przez prasę i telewizję, oskarżający członków „S” o zbrodnicze zamiary wobec członków PZPR, chęć zgotowania im „krwawej łaźni

     Drugi raz milicjanci z Wydziału Zabezpieczenia zajęli budynek około 13.00, gdy pod siedzibą „Solidarności” zgromadziło się kilkuset osób. W czasie nieobecności milicji, działaczom związku udało się wynieść z budynku tzw. składopis, który służył potem do przygotowania wydawnictw drugoobiegowych. W ciągu dnia zgromadzeni na Mokotowskiej ludzie byli kilkakrotnie rozpędzani przez ZOMO, także przy użyciu armatek wodnych. Dopiero wieczorem udało się władzom zaprowadzić spokój w tej okolicy miasta.

     Równolegle z akcją ataku na budynek Regionu „Mazowsze” ekipy funkcjonariuszy MO i SB rozpoczęły zatrzymywanie w Warszawie osób wyznaczonych do internowania w ramach akcji o kryptonimie „Jodła”. Rzecznik rządu Jerzy Urban informował o 384 osobach internowanych w stolicy, natomiast działacze „Solidarności” szacowali tę liczbę na 425 osób. Ostatecznie do grudnia 1982 roku internowano w Warszawie 809 osób.
      Wśród zatrzymanych w dniu 13 grudnia było dwóch księży archidiecezji warszawskiej – ks. Leon Kantorski oraz ks. Stanisław Małkowski. Obaj po przesłuchaniu zostali jednak zwolnieni do domów. Wielu księży, z ks. Jerzym Popiełuszko i ks. Małkowskim na czele jednoznacznie wsparło „Solidarność”. Ks. Małkowski w wygłaszanych kazaniach dawał tego dobitny dowód, a w rozmowie z niemieckimi dziennikarzami podkreślił, iż „WRON  jest kwestią epizodyczną. Kościół ma perspektywę historyczną, a nawet wieczną na to co się dzieje tutaj; ci panowie są tymczasowi, tak jak w czasie okupacji hitlerowskiej w Warszawie. Niemców w mundurach nazywało się panami tymczasowymi, tak można nazwać przedstawicieli obecnej władzy, tymczasowymi tutaj”. Nic więc dziwnego, iż pozostawał pod stałym nadzorem SB,  które podejmowało wobec niego „wielokierunkowe działania dezintegracyjne zmierzające do skompromitowania go w jego środowisku i w oczach kurii jako kapłana”. Do rozpracowania go wytypowanych zostało siedmiu tajnych współpracowników (byli to TW: „Góral, „Kalinowski”, „Antoś”, „Spokojny”, „Sikorski”, „Tadek” i „Bogdan”).

     Ze swej strony prymas, ks. kard. Józef Glemp w kazaniu wygłoszonym 13 grudnia w kościele Matki Bożej Łaskawej apelował o spokój i przestrzegał aby nie rozbijać „muru głową, bo głowa nadaje się do innych rzeczy”. Niejako przeciwwagą dla tej postawy prymasa był komunikat Rady Głównej Episkopaty Polski z 15 grudnia, w którym domagano się uwolnienia internowanych, przywrócenia możliwości działania związkom zawodowym. Na żądanie władz komunistycznych komunikat został jednak wycofany z odczytywania w kościołach.  

     17 grudnia 1981 roku pod patronatem prymasa Glempa powstał Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom przy kościele św. Marcina w Warszawie, zwany w skrócie „komitetem na Piwnej”, na którego czele stanął biskup pomocniczy Archidiecezji Warszawskiej Władysław Miziołek, a sekretarzem ks. Józef Maj z kościoła akademickiego św. Anny. Pomoc Komitetu niesiona była wszystkim osobom „niezależnie od och światopoglądu, wyznania oraz przynależności organizacyjnej”. Inną inicjatywą warszawskiego Kościoła był Prymasowski Komitet Pomocy Bliźniemu, powołany 17 lutego 1982 roku z siedzibą w kościele św. Anny.

     Zwierzchnik Kościoła Prawosławnego w Polsce Metropolita Bazyli w piśmie z życzeniami noworocznymi dla Jaruzelskiego podziękował mu za „uratowanie naszej Ojczyzny Ludowej” oraz pogratulował spełnienia „historycznego żołnierskiego obowiązku wobec niej i narodu Polskiego”. Doceniając wysiłki wodza stanu wojennego „na drodze do porozumienia ogólnonarodowego”, uznał WRON za „symbol wiosny Polski”, wznoszący „życiodajną siłę dla Narodu”.
     Także zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Reformowanego zaapelował o „rzetelną i uczciwą pracę oraz pojednanie wynikające ze wzajemnego zrozumienia i zaufania”, które pomogłyby wydźwignąć kraj z „głębokiego kryzysu”. Wyraził też nadzieję, że „odnowa etyczno-moralna narodu w końcu doprowadzi do odnowy naszej Ojczyzny i jej dobrobytu”.  Potem oba Kościoły wydelegowały swych przedstawicieli do PRON.
Cdn.