Bilokacja w NFZ

Wszystkiemu winna oczywiście bieda. Z jednego etatu lekarzowi trudno wyżyć. Chałturzą więc jak mogą by godziwie zarabiać. NFZ nie tylko dba o ich o kieszenie, ale także o przeżycia i zdolności metafizyczne. Fundusz sprawdzał ostatnio harmonogramy pracy lekarzy z przychodni i szpitali, z którymi ma podpisane umowy m. in. w Małopolsce, na Lubelszczyźnie, Pomorzu oraz Warmii i Mazurach. Najgorzej wypadli lekarze małopolscy - ich harmonogramy pokrywały się w ponad stu poradniach specjalistycznych, kilku stacjach dializ, niespełna 30 przychodniach stomatologicznych i prawie 20 rehabilitacyjnych. Jeden z lekarzy o tej samej godzinie przyjmował w siedmiu poradniach. Inne zjawisko znane nam dobrze z horrorów to lekarz widmo. Pomorski Fundusz wyłapał takich „lekarzy-widma” w 20 przychodniach specjalistycznych, lubelski w 130 różnych lecznicach, a w Olsztynie jeden z zespołów pogotowia ratunkowego miał lekarza tylko na papierze. Za powstały kolejki chorych trudno w tej sytuacji winić tylko i wyłącznie przychodnie czy szpitale. A co ma powiedzieć pacjent, który czeka na wizytę u specjalisty średnio kilkadziesiąt dni. On także przeżywa horror. Tym razem jednak nie jako widz w kinie czy przed telewizorem, ale jako uczestnik walki o swoje zdrowie i życie. Tadeusz Rozłucki

Okazuje się, że bilokacja, czyli jednoczesne ukazywanie się w kilku miejscach, to nie tylko domena niektórych świętych. Nasi lekarze przyciśnięci przez NFZ potrafią dużo więcej. Jak wynika z przeprowadzonej kontroli w niektórych szpitalach w Małopolsce jeden lekarz o tej samej godzinie przyjmował w siedmiu poradniach.