Sygnały

Sygnał skądś to jedna z zagadek polskiej rzeczywistości. Sygnał ten jest jak czapka niewidka, nie widać go, nie słychać, nie wiadomo do końca skąd pochodzi, a jest obecny, czujemy go na co dzień i „na tydzień”, dochodzi do nas, kusi nieustannie, dla dziennikarzy jest jak obiekt pożądania. Gdyby go nie było, zatraciliby równowagę, przestaliby jeść, spać, zaczęliby ćpać, wyrywać sobie włosy. Sygnał musi być i jest, taki już zwyczaj. Sygnał skądś buduje naszą rzeczywistość, czyli matriks, dla władzy jest bezcenny, bo to jest jej rzeczywistość. Kiedy opadł już kurz po konferencji prasowej prokuratury i ABW w sprawie „przygotowywanego” zamachu - jakiego jeszcze nie widziała współczesna Europa - pozostały jedynie sterczące kabelki i dziurkacz do papieru z agentami służb w tle, nic więcej. Wydawało się wtedy, że dobra, dajmy spokój, coś musieli wrzucić, oni już tak mają, poszedł sygnał faszyzm i nacjonalizm, takie dwa w jednym, poszedł no i co? Może chcą całą prawicę w Polsce zdefiniować jako faszystów i antysemitów, a teraz też jako potencjalnych zamachowców. Na Zachodzie zamachu prawie nikt nie zauważył, tak był perfekcyjnie przygotowany. .

Ale 11 listopada, można było wyczuć na ulicach Warszawy zapach ponurej jesieni 1981 roku, dla części z nas, jakże znajomy. Demokracja broni się dzielnie przed prawicą, policja broni nas przed faszyzmem, a faszyści chcą obalić republikę. Coś jednak w tym dniu nie wyszło do końca, do konfrontacji (na szczęście) nie doszło. Sygnał jednak poszedł. Doprowadzenie do konfrontacji, przy współczesnej technice prowokacji, to żaden problem, nawet w tak dużym kraju jak Polska, tak spokojnym na co dzień. Przecież w służbach pracują zawodowcy. Ale służby jako takie też czekają na sygnał, na inspirację. I dostają go, wiedzą co robić, a razem z nim dostają go dziennikarze. Ci nawet bez niego wiedzą co robić. Zaczyna się szperanie i szukanie, po sieci, bo tam gnieżdżą się różni radykałowie, no i wyciągnięto w końcu słowa Grzegorza Brauna, który nie wprost przecież, ale mówił coś o strzelaniu do dziennikarzy. W tym momencie stało się jasne, bo po wygaśnięciu Brunona K. jeszcze nie było, że ruszyła nowa kampania, że ma ona swoich harcowników, że główną rolę odgrywają w niej znowu główne media. 

 

Grzegorz Braun, słyszymy, to „potencjalny bandyta i zbrodniarz nawołujący do zbiorowego mordu” – mówi Waldemar Kuczyński, a PiS porównuje do NSDAP. Wieczorna debata u Tomasza Lisa przypomina najlepsze minione czasy, jest porządna władza i rozrabiacka opozycja, opozycja "antysocjalistyczna". Jest spokój Platformy i agresja prawicy. Towarzyszy temu niesłychane wręcz zainteresowanie siecią, tym, co można tam znaleźć. A znaleźć, to prawda, w sieci można naprawdę wszystko, bo w niej wszystko można pokazać i napisać. Michał Boni, minister od cyfryzacji, znalazł  w niej „wiersz”, anonimowy. "Wiersz"  jest o zabijaniu Żydów i Murzynów i minister z powagą go odczytał. To jest – zdaje się mówić Boni – głos prawicy, PiS- u, ten prawdziwy, ten skrywany oficjalnie głos faszyzmu, ale w sieci wybrzmiewa on z całą siłą. A za wszystkim – podsumowuje w tym samym programie Roman Giertych – stoi PiS. Jest miałki i szkodzi Polsce.

To był kolejny pokaz manipulacji, wojny psychologicznej z narodem, dowód na to, że pojęcie dna w polskim dziennikarstwie i  w polskiej polityce trzeba na nowo zdefiniować, no i zdecydowanie jeszcze obniżyć. Mecenas Giertych kpi z  mecenasa rodzin smoleńskich, szydzi z połowy Polaków, którzy nadal oczekują prawdy o 10 kwietnia i jest mu tam, w tym studiu, bardzo dobrze razem z redaktorem, są jak bracia w tej samej wierze, jak ulepieni z jednej gliny, jak przyjaciele, którzy spotkali się po latach. Pojedynczy sygnał zamienił się w falę. Być może to tylko rozpaczliwa próba ratowania się przed upadkiem, rozliczeniem z win i gniewem społecznym, ostatnia próba wykreowania kolejnej, własnej rzeczywistości. A może to jednak początek drogi do konfrontacji, bez możliwości odwrotu. Szkoda tu epitetów dla Romana Giertycha, Michała Boniego, to już jest ich finisz, nie mają nic do stracenia, trzeba przeć do przodu. Kreacja trwa, sygnał jest wzmacniany z dnia na dzień, a teraz już z godziny na godzinę.

 

Ale wyłączcie na chwilę ten sygnał skądś, stamtąd, zupełnie obcy, nie nasz, przyjrzyjcie się temu, o czym na co dzień myślą zwykli ludzie, co ich trapi, co ich naprawdę boli. W jakim miejscu jest dziś Polska, dlaczego Rosja ma wciąż tyle do powiedzenia w Polsce, dlaczego jej sygnał jest tu tak mocny. Kiedy już uda się Wam wyłączyć bełkot płynący z mediów i politpoprawnych portali, bełkot zdrajców i tchórzy, moskiewskich wyrobników i rodzimych głupków, to wtedy przebija się z tej ciszy jeden, bardzo silny, prawdziwy sygnał, o wiele ważniejszy niż ten, wcześniej tu opisywany. Ten rząd, jego elity, jego medialni funkcjonariusze nie mają Polakom już nic do powiedzenia. To najważniejszy sygnał płynący stamtąd do nas, najważniejszy przekaz od pięciu lat.