Nie "Zielonej Wyspie" premiera Tuska ciężko o pracę dla absolwenta studiów wyższych

Z danych na koniec września bieżącego roku wynika, że liczba bezrobotnych mających wyższe wykształcenie wzrosła do 235,4 tys. osób (na koniec czerwca było to o około 20 tysięcy mniej). Liczba jest porażająca? Jak popatrzeć na przygotowanie studentów do zawodu to nie ma się co dziwić!

Pani Kudrycka twierdzi, że osoba kończąca studia jest bogatsza w doświadczenia i łatwiej sobie poradzi w życiu. Wybaczcie państwo, ale jakoś nie widzę tego na przykładzie naszego systemu szkolnictwa wyższego. Z moich obserwacji wynika, że posiadanie dyplomu ukończenia studiów wyższych (na niektórych kierunkach) wywołuje tylko ironiczny uśmiech u pracodawcy. Studenci, czyli przyszli absolwenci są w zdecydowanej większości kompletnie nieprzygotowani do zawodu. Nauka opiera się tylko i wyłącznie na "wbijaniu" do głowy teoretycznych frazesów, które nikomu się w pracy zawodowej nie przydadzą. Oczywiście teoria ma znaczenie, ale cóż z niej jak przyszły absolwent nie potrafi jej wykorzystać w praktyce?

No właśnie absolwent nie potrafi wykorzystać teorii w praktyce. No bo praktyczne umiejętności nabywa się na...dwutygodniowych czy całomiesięcznych praktykach, które są niczym innym tylko fikcją! Niektórzy mogą się oburzyć, ale w bardzo wielu przypadkach zajęcia praktyczne sprowadzają się do robienia herbaty lub kawy osobie, która jest opiekunem praktykanta! Znam osoby, które nie poprowadziły ani jednej lekcji w szkole, a mimo to praktyki mają zaliczone. Przecież nie ma żadnego problemu ze stworzeniem fikcyjnych zeszytów praktyk, konspektów i in. Przy takim systemie nie oczekujmy, że bezrobocie wśród absolwentów spadnie.

Oczywiście jest też wiele innych powodów w wyniku których sytuacja na rynku pracy jest taka a nie inna. Mianowicie: obecna władza wprowadziła idiotyczne przepisy w myśl których pracodawcy szukając oszczędności, chcą zatrudniać osoby posiadające zaświadczenia o niepełnosprawności. I tak na budowach czy w ochronie  pracują...inwalidzi!!! Do tego potężne podatki uniemożliwiają pracodawcom inwestycje w nową kadrę pracowniczą. Wielu posiadających firmy walczy o przetrwanie i nawet nie myśli o zatrudnianiu. Nie zmienia to jednak bardzo smutnego obrazu naszego szkolnictwa, gdzie ciągle liczy się ilość, a nie jakość. W ostatnich kilkunastu latach na rynku pojawiło się tysiące politologów, socjologów, absolwentów europeistyki, marketingu, turystyki czy ekonomii! Tylko komu oni są potrzebni w takich ilościach? Dlaczego nasze uczelnie nadal rekrutują setki osób na kierunek zwany administracją? Ciągle mamy za mało urzędników czy jak?

W mojej ocenie jest wyjście z tej patowej sytuacji. Należy obniżyć ilość przyjęć na kierunkach humanistycznych i tych "bez przyszłości". Następnie uczelnie muszą mieć obowiązek zapewnienia studentom płatnych stażów w firmach, instytucjach, fundacjach czy szkołach. Takie staże powinny trwać minimum pół roku. Dzięki nim przyszły absolwent nabyłby umiejętności praktycznych, czyli zdobyłby doświadczenie zawodowe. A to zaprocentowałoby w przyszłości...