Boją się śmierci w Moskwie???

Najbardziej prawdopodobną odpowiedzią na pytanie o przyczynę rezygnacji z wycieczki do Moskwy jest obawa o własne życie. Wiem, że brzmi to jak political fiction, ale żyjemy w naprawdę niesamowitym momencie historii.Powojenny ład wyczerpał swoje możliwości utrzymywania świata w równowadze. Przeróżne czynniki (demografia, rozwój gospodarczy Chin, zadłużenie Zachodu, wzrost znaczenia Bliskiego Wschodu, globalizacja i budowa imperiów ponadpaństwowych) prowadzą świat do nowego układu stabilności. Już przy pierwszej wojnie z Irakiem Bush senior mówił o Nowym Światowym Porządku (NWO). Obecnie weszliśmy prawdopodobnie w okres przesilenia - jakiejś cichej wojny, która rozgrywa się za plecami społeczeństw utrzymywanych dzięki mediom w sztucznym poczuciu bezpieczeństwa. Katastrofa w Smoleńsku jest zapewne początkiem bardziej otwartych działań w tej niewidzialnej wojnie. Po takiej lekcji na przywódców Zachodu padł strach – a co by się stało, gdyby już nie tylko elity Polski, ale i całego Zachodu zostały w jednej chwili unicestwione? Czy to nie byłby sygnał do zmiany światowego układu sił? To bardzo brzemienne w skutkach pytania. Nie wyczerpię ich w krótkiej formule bloga. Ale trzeba poważnie brać pod uwagę i tak niesamowity scenariusz. Wracając do naszych, polskich dylematów, czy hipoteza o strachu elit Zachodu nie daje wskazówki, co tak naprawdę myślą one o przyczynach smoleńskiej katastrofy? Nie muszę dodawać, że Komorowski i Jaruzelski mogą jechać do Moskwy bez obaw…PS

Patriotów z Lublina zapraszam dziś (niedziela) na godzinę 19.00 pod cmentarz na ul. Lipowej, by zaprotestować przeciw gloryfikacji okupantów. Abp. Życiński zapali znicze na grobach żołnierzy Armii Czerwonej, a my mu przypomnimy: „ZNICZE DLA BOHATERÓW, NIE DLA OKUPANTÓW”.

Szefowie państw Zachodu gremialnie wycofali się z moskiewskiej gali. Powstaje pytanie, czego się przestraszyli. Możliwość, że chcieli zrobić przykrość czy afront Putinowi, odrzucam. Konieczność ratowania spraw wewnętrznych u siebie też jest śmiesznym wytłumaczeniem – tym nie muszą zajmować się prezydenci, a jeśli już, to w dobie dzisiejszej technologii nie jest to problemem na odległość.