Kłamstwo i fucha czyli o pasji Grzegorza Górnego

Tak się składa, że od jakiegoś czasu mój kolega Toyah mówi właściwie o jednej tylko rzeczy – o pasji. Chodzi mu oczywiście o zaangażowanie w pracę, w to co się robi na co dzień z przyjemnością, frajdą, ale także dla pieniędzy. Toyah bowiem nie rozdziela tych dwóch spraw, a ja mogę mu tylko przyklasnąć. Sam bowiem staram się robić z pasją to co potrafię najlepiej i co robić chcę, czyli opowiadać różne historie i wydawać je w formie książek.
Mój kolega jest jednak trochę bardziej niż ja bezkompromisowy w ocenie działań innych, tych szczególnie, którzy deklarując pasję i zaangażowanie odwalają fuchę i po prostu kłamią. Jego taka postawa irytuje tym bardziej im bardziej „nasz” jest taki autor i działacz. No i wczoraj właśnie zadzwonił do mnie Krzysiek i powiedział – jedź jutro z rana do kiosku i kup tę gazetę, a potem przeczytaj co napisał Górny. „Ta gazeta” to oczywiście sztandarowy periodyk „naszych” pod tytułem „Uważam Rze”. Do kiosku mam 5 kilometrów i właściwie z rana powinienem robić dzieciom kanapki, ale pojechałem i kupiłem „tę gazetę”, a w niej znalazłem „ten artykuł” oraz kilka innych, które Toyaha doprowadzić mogą na skraj rozpaczy, jeśli nie do czegoś gorszego. Zacznijmy jednak od Górnego. Tekst nazywa się nie wiadomo dlaczego „Odkrywanie relikwii trwa”. Lead to sam smak po prostu i majstersztyk fachowości. Oto początek” „Badania historyków sztuki wykazały, że na początku XVII wieku doszło do gwałtownego załamania się kanonu przedstawiania Chrystusa nie tylko na wyobrażeniach chusty św. Weroniki, lecz także w całym malarstwie europejskim”.
Ponieważ ja studiowałem historię sztuki i mimo iż byłem tam najgorszym studentem coś niecoś jednak zapamiętałem, chciałem panu Górnemu przypomnieć, że przełom stulecia XVI i XVII to początek triumfu kontrreformacji. Może więc owo „załamanie”, o którym tak pięknie i tajemniczo pisze redaktor Górny ma swoje źródło w celowych działaniach ojców Jezuitów, a nie w tym co zasugerowane jest potem w tekście czyli w zniknięciu, czy rzekomym zniknięciu z bazyliki św. Piotra wyobrażenia Chrystusa nazywanego Veraikon, a uznawanego za odciśniętą cudownie na chuście świętej twarz Zbawiciela. Ponieważ ja dokładnie wiem skąd się Górnemu biorą w głowie takie projekcje, a i on tego za bardzo nie ukrywa, myślę, że możemy o tym spokojnie pomówić.
W czasach kiedy Górny był naczelnym wydawanego przez Palikota tygodnika młodzieży prawicowej „Ozon” , zwanego przez niektórych tygodnikiem „Oburącz” pojawiła się na polskim rynku książka niemieckiego autora Paula Badde zatytułowana „Boskie oblicze”. Wspomniany tu tygodnik „Oburącz”, albo też jak chcą niektórzy „Ozon” był jednym z partonów medialnych i promotorów tej publikacji. Czym jest ta książka? Otóż jest to standardowa historia z gatunku „Moja macocha jest kosmitką”. A skąd ja to wiem? Wiem to ponieważ książkę przeczytałem dokładnie. Pracowałem w tamtym czasie bowiem w tygodniku „Gwiazdy mówią” gdzie zajmowałem się opisywaniem zjawisk niezwykłych i tajemniczych. No i naczelna dnia pewnego zapragnęła bym w słowach wzniosłych i efektownych opisał historię tego co zwie się do dziś całunem z Manopello. Ponieważ utrzymywałem się wyłącznie z pisania nie mogłem bardzo wybrzydzać i napisałem tekst o książce, autorze i wizerunku. Tekst został odrzucony, bo za dużo  w nim było szyderstw i wątpliwości. A wierzcie mi, że było ich wyjątkowo mało, bo bardzo mi zależało na wierszówce. Musiałem więc tekst ten pisać na nowo i poszło mi już dużo lepiej czyli według normalnych standardów dużo gorzej. Tak źle, że redaktor Górny byłby tym wprost zachwycony. Tekst opublikowano, a ja miałem na obiad i pampersy dla dziecka.
No i dziś do tego całunu i tego Niemca nazwiskiem Badde powraca Grzegorz Górny. Chodzi o to, że w bazylice św. Piotra był Veraikon przez setki lat, a potem się zmył. Badde stwierdził to naocznie, bo „jako jedyny świecki został dopuszczony do skarbca św. Weroniki”. Wlazł tam i stwierdził, że to co ma być chustą Weroniki jest czymś zgoła innym i różni się od opisów i relacji wcześniejszych. No i się zaczęło. Badde  bowiem pojechał wprost do miejscowości Manopello i tam zauważył, nie wiem czy jako pierwszy świecki, ale chyba nie, że znajdujący się tam obraz  przedstawiający Chrystusa „nie ludzką ręką uczyniony” może być zaginioną chustą św. Weroniki. Napisał o tym książkę i już. Książka się sprzedała, a pan Badde jest dziś szczęśliwym milionerem o ile wszystkiego nie przepił. Najbardziej podobało mi się jak Badde opisuje swoje spotkanie z Josefem Ratzingerem pod kontenerem na śmieci, gdzieś w okolicach bazyliki św. Piotra we wczesnych godzinach rannych. Majstersztyk po prostu. Najlepsze zaś w tym wszystkim jest to, że ten cały całun z Manopello wykonany jest z bisioru. To jest coś bardzo drogiego, tkanina zrobiona z włókien wytwarzanych przez małże. I – co najistotniejsze – nic na tym nie można namalować. A jednak! Jest wizerunek! Czy to nie cudowne? Ja nie widziałem w życiu ani kawałka bisioru i nie wiem czy można na tym malować czy nie. Wiem jednak, że świat jest tajemniczy, a ludzie potrafią wiele rzeczy. Potrafią na przykład zbudować coś tak niesamowitego jak Saint Chapelle w Paryżu, co teoretycznie nie powinno stać, a jednak stoi. Potrafią także wykonywać inne sztuki. Wróćmy jednak do bisioru. Ani Badde ani Górny nie wyjaśnili po co ten ciężki kawałek drogiej tkaniny dźwigała ze sobą biedna Weronika na ostatnią drogę Chrystusa? Miała zamiar robić karierę w mediach? Nie przypuszczam. Nie wiemy też czy w tamtych czasach w ogóle ten bisior produkowano, a jeśli tak to do jakich celów i ile trzeba było płacić za arszyn, metr, czy jakąś inną miarę kwadratową tego materiału. Dajmy temu jednak spokój i wróćmy do początku czyli do kłamstwa. Pretekstem do tego, by Górny opowiedział o swojej przygodzie z tygodnikiem „Oburącz” alias „Ozon” jest sprawa wizerunku z Łomnicy, którą opisywał tu niedawno Toyah. Górny pisze tak: „ Pod koniec wakacji w drewnianym kościółku w Łomnicy koło Zbąszynia dokonano niecodziennego odkrycia. Okazało się, że niewielki portret Jezusa, który wisiał nad tabernakulum, a na który nikt nie zwracał do tej pory uwagi...”
Ja daruję Górnemu ten „portret Jezusa”, żeby mi potem nikt nie zarzucił, że nie mam serca dla bliźnich słabszych duchem, nie to jest ważne. Ważne jest kłamstwo, które tkwi w tej frazie jak gwóźdź w krzyżu. Jak to „nikt nie zwracał uwagi”. Nasz znajomy ksiądz, Rafał Krakowiak, jak tylko trafił na parafię w Łomnicy od razu zauważył ten obraz i od razu rozpoczął działania mające dać wiernym w Łomnicy to co dać i może tylko prawdziwy, głęboko przeżywany kult. Przetłumaczył z łaciny na polski dokument, w który stolica apostolska zaopatrzyła obraz w roku 1750 i rozpoczął budowę specjalnej drogi krzyżowej związanej z kultem tego wizerunku. Parafianie w Łomnicy mieli przez 5 lat coś czego nie było w innych parafiach w okolicy – emocje, pasję i wiarę, która płynęła wprost z tego właśnie skromnie wyglądającego wizerunku Zbawiciela. I trwało to do chwili kiedy ksiądz Krakowiak został przeniesiony do Poznania, a jego miejsce zajął inny proboszcz znacznie słabiej zorientowany w tym co się dzieje na świecie. No i on powiadomił o tym obrazie media i powiedział, że to jest kopia wizerunku Chrystusa z Manopello. Pisaliśmy o tym z Toyahem, ale ja nie mogę przecież wymagać od redaktora Górnego, żeby czytał nasze blogi. Tuż po aferze, którą wokół Łomnicy nakręcił TVN katolickie radio Emaus z Poznania, reprezentowane przez redaktor Katarzynę Zagórską rozpoczęło szeroko zakrojoną akcję informacyjną, mającą za cel wyprostowanie tych wszystkich przeinaczeń, kłamstw, których dopuścili się dziennikarze wobec mieszkańców Łomnicy, wobec ich dawnego proboszcza i tego nowego, biednego też. No i wobec prawdy – co najważniejsze. I cała ta praca, uporczywa i mało rokująca nadziei została przez redaktora Górnego skwitowana zdaniem: „Okazało się, że niewielki portret Jezusa, który wisiał nad tabernakulum, a na który nikt nie zwracał do tej pory uwagi...”. To jest majstersztyk rzetelności dziennikarskiej i poprzeczka dla adeptów zawodu w jednym. Jak to przeskoczycie – mówi do nich Górny swoim tekstem – każda redakcja jest wasza. Do dzieła. A na koniec powiem wam jeszcze coś: to nie jest ostatnie słowo Górnego. On będzie się jeszcze zajmował czymś znacznie cięższym. Będzie wypędzał szatana z rynku wydawnictw periodycznych drukowanych w języku polskim. Naprawdę. Nic nie zmyślam.

I jak codziennie zapraszam na stronę www.coryllus.pl Oraz do księgarni: Tarabuk w Warszawie, Ukryte Miasto w Warszawie, Multibook w sieci, „Książki przy Herbacie” w sieci, na Działową 25 w Poznaniu do księgarni Karmelitów i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

12-09-2012 [14:17] - NASZ_HENRY | Link:

słabszych duchem to Grzegorza Górnego nie czytam. Przy okazji jednak stwierdzam, że na prawe oko @Coryllus widzi lepiej niż na lewe ;-)

Obrazek użytkownika Coryllus

12-09-2012 [14:58] - Coryllus | Link:

W lewym wszyscy noszą monokl. Ja nie czytam lewicowej prasy po prostu. O czym mam pisać? O tym czego nie znam?

Obrazek użytkownika Pyza na mazowieckich dróżkach

12-09-2012 [16:45] - Pyza na mazowie... | Link:

Wiedza Pańska pogłębiona kwerendą po specjalistycznych działach bibliotek uniwersyteckich na potrzeby napisania artykułu do czasopiśmie "Gwiazdy mówią" jest tak wielka, że aż mnie onieśmiela. Tak samo wielka, aż onieśmielająca jak Pańskie odkrycie w magisterskiej pracy jakiegoś, proszę mnie poprawić, jeśli nie pamiętam miejscowości, studenta z Rzeszowa dotyczące podwójnej tożsamości Hansa z Czarnolasu. To znaczy Jana Kochanowskiego. Nazwiska autora tak doniosłego, epokowego odkrycia na którym stawia Pan swoje tezy literacko-historyczne i polityczne przeoczył Pan przytoczyć. Gdzie autor odkrycia dokonał tego odkrycia też pozostało osłonięte tajemnicą.... Czy w czytelni biblioteki uczelnianej w Rzeszowie, czy w bibliotece uniwersyteckiej w Heidelbergu. Być może magistrant z Rzeszowa szukał tematu i pogłębiał go w mateczniku Hohenzollernów czytając kwity na Kochanowskiego pod żyrandolem w bibliotece jednego z ich rodowych pałaców w Szwabii. Dociekliwość magistrantów jest doprawdy nie do przecenienia w obecnych czasach.

Obrazek użytkownika Coryllus

12-09-2012 [18:09] - Coryllus | Link:

O dociekliwość magistrantów musi Pani zapytać ich promotorów z Torunia. Gratuluję pamięci do nazw geograficznych. To bezcenne. 

Obrazek użytkownika Pyza na mazowieckich dróżkach

12-09-2012 [21:37] - Pyza na mazowie... | Link:

Jeśli chodzi o moją pamięć do nazw geograficznych jest jaka jest. Być może jest bezcenna. No body's perfect. Zmylił mnie Pański brak precyzji przy w Rozmowach Kulturalnych. Tarnów...? Nie, Toruń. Panu udało się strzelić w tarczę za drugim razem.
Bezcenna jest na pewno wiedza, którą wyniósł Pan z czasopisma Gwiazdy mówią. Może ona pomóc w wyciągnięciu od "milczka z grobu" sprzed 500 lat czy brał kasę od Hohenzollerna za "fuchy" zaprzęgając się u niego do pracy intelektualalnej we dwa konie. Musiałby się ciężko tłumaczyć, bo nie ma dla niego usprawiedliwienia. Nie było pampersów, ani nawet tetry.
Dociekliwości gratuluję Panu za genialne podejście do prac naukowych: od której do której strony trzeba czytać książkę, żeby wiedzieć o co chodzi. Ostatnio pochwalił się Pan tą "kiepełą" ( wyraz używany w literaturze polskiej 20-lecia) w Klubie Ronina. Sławomir Cenckiewicz, który pożyczył Panu książkę, trochę sobie zażartował mówiąc te słowa. Nie trzeba wszystkiego brać tak poważnie, lub na poważnie cytować, bo odkrywa Pan tajemnice swojego warsztatu.
Zacytuję klasyka:
"..Taka mała cholera - mruknął pod nosem - a tyle przez nią da się zrobić...
Jak się ma dobrą kiepełę to i wytrychów nie trzeba..." Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Kariera Nikodema Dyzmy.

Poproszę o odpowiedź od której do której strony czytać "Baśń jak niedźwiedź 2", żeby wiedzieć o co chodzi.

Obrazek użytkownika ed89998

12-09-2012 [21:25] - ed89998 | Link:

"Ani Badde ani Górny nie wyjaśnili po co ten ciężki kawałek drogiej tkaniny dźwigała ze sobą biedna Weronika na ostatnią drogę Chrystusa?"

Ponoc Weronika pojawia sie dopiero w apokryfach - http://www.manoppello.eu/index...

Obrazek użytkownika Coryllus

12-09-2012 [22:11] - Coryllus | Link:

To bez znaczenia dla nich.