Dwie Polski

W poniższym fragmencie opisu procesu proszę zwrócić uwagę na reakcje jego uczestników:„Mec. Mirski domagał się kolejnych przykładów, więc Michnik - wzbudzając wesołość wśród adwokatów - przytaczał z dokumentów USOPAŁ nazwiska znanych polityków m.in. Tadeusza Mazowieckiego, Radosława Sikorskiego, Leszka Balcerowicza, Bogdana Borusewicza, Stefana Niesiołowskiego, Jerzego Buzka, Marka Jurka i Zyty Gilowskiej z ich rzekomymi oryginalnymi żydowskimi nazwiskami oraz dopiskami: przechrzta, agent, antypolak, złodziej itp. - Przecież to prawda - komentowali głośno zgromadzeni na sali rozpraw zwolennicy Kobylańskiego.”Jedni z poczuciem wyższości podśmiewali się z poglądów moheru, inni z patriotycznym oburzeniem przez aklamację przyjmowali żydowskie nazwiska znanych polityków. Problem w tym, że obie grupy nie różnią się od siebie pod względem źródła swojej wiedzy. Mogę się założyć, że ani wesołkowie z salonu, ani oburzeni moherowcy nie przeprowadzili osobiście żadnych poszukiwań czy badań, by wyrobić sobie zdanie w omawianej sprawie. Ich wiedza jest wiedzą przejętą od autorytetu. Obie grupy nie silą się na samodzielność myślenia, nie analizują krytycznie przyswajanych poglądów, nie stawiają niewygodnych w swoim środowisku pytań. Oni wierzą swojemu autorytetowi. Pod tym względem wielu czytelników „GW” nie różni się od wielu słuchaczy „RM”…W powyższej obserwacji nie ma nic szczególnie odkrywczego. Tak po prostu funkcjonują społeczeństwa. Jak ujmuje to prof. Kazimierz Dąbrowski, ludzie znajdują się na różnych poziomach rozwoju osobowości – od poziomu prymitywnego do elity umiejącej krytycznie formować swoje wartości moralne i żyć podług nich. Szczególnie ważny dla zdrowego społeczeństwa jest jednak poziom środkowy – „to ludzie umiejący posługiwać się intelektem w swoich decyzjach i pohamowywać przymus emocji, ale sami nie są w stanie skonstruować kodu moralnego, którym mieliby się kierować. Ktoś z zewnątrz musi ich "zaprogramować" jakimś kodeksem”. Więcej Statystycznie ludzie na tym poziomie rozwoju osobowości stanowią około dwadzieścia procent populacji. W zdrowych społeczeństwach stanowią fundament „klasy średniej”, na której opiera się cywilizacyjny ład przeniesiony z przeszłości i zadedykowany przyszłości. Tragedią jest jednak sytuacja, gdy w kluczowych dla narodu kwestiach następuje podział w tej grupie społecznej. Z czymś takim mamy właśnie do czynienia w Polsce. Zarówno salon, jak i moher oddziałuje na podobną ilościowo grupę społeczeństwa i stanowią łącznie nie więcej niż dwadzieścia procent dorosłej populacji. Niestety te dwie grupy się szczerze nienawidzą i dążą do innych, wzajemnie wykluczających się, wizji Polski. Nie ma obecnie autorytetu, który mogłyby zaakceptować obie strony, by złączyć swoje siły dla wspólnego dobra. Ktoś powie: Jan Paweł II. Przypominam jednak, że podział nastąpił za życia Karola Wojtyły, a obie strony konfliktu powołują się na jego naukę i spuściznę ideową. Widocznie była ona za mało konkretna, by wyciągnąć z niej jasny przekaz, którym nie dałoby się dowolnie żonglować.Taki stan rzeczy jest oczywiście bardzo wygodny dla naszych wrogów zewnętrznych – dewiza dziel i rządź działa od starożytności. Czy jest jakieś wyjście z sytuacji? Jak na razie go nie widać. Obie strony coraz mocniej okopują się na swoich pozycjach, co w polityce uwidacznia się w podziale na zwolenników PiS i PO. PO praktycznie zaanektowała salon, PiS moher, a partyjny beton (odpowiednik omawianego poziomu rozwoju osobowości odziedziczony po PRL) wymiera, co uwidacznia się w topniejącym elektoracie SLD. Próbą wyjścia z tego impasu mogłoby być jakieś liberalne otwarcie ze strony PiS, by przejąć część salonu. Czy jednak przy tym manewrze nie odwróci się od niego dość nieufny moher? Jarosław Kaczyński jest chyba świadom tego niebezpieczeństwa, bo wybiera raczej okopywanie się w PiS-owskiej twierdzy, niż ryzyko otwarcia. Można oczywiście jakiś czas trwać w tym układzie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę dwie sprawy – 1) nie ma w nim szans na zwycięstwo wyborcze (wieczna opozycja); 2) będzie następowało w nim stopniowe odchodzenie elektoratu (procesy naturalne, brak wizji dla młodych). W niedługim czasie poznamy prawdę o fatalnej kondycji finansowej państwa, a PO będzie w najgorszej sytuacji wizerunkowej od lat. To być może jedyna okazja w dającej się przewidzieć przyszłości, by spróbować zbudować jednolity front patriotyczno-wolnościowy i skończyć z podziałem na dwie Polski.

Na wtorkowym procesie wytoczonym przez Jana Kobylańskiego dziennikarzom salonu na czele z Adamem Michnikiem, można było zaobserwować dwie Polski, które istnieją równolegle, ale mają przeciwny system wartości.