Kultura pozarządowa

 W warszawskim Ratuszu w ostatniej  / jeszcze trwającej/ kadencji samorządu nie został ogłoszony "wszem i wobec"  dokument, który opisywałby strategię Miasta jeśli chodzi o finansowanie kultury. Może powstał, ale mimo chęci nie trafiłam na jego ślad. Mówi się jedynie, że przyszłość tego działu gospodarki / jakim kultura niewątpliwie jest/ oparta ma być w coraz większej mierze na organizacjach pozarządowych zawnych z angielska NGO. Bo taniej i w ogóle...Może i taniej na krótką metę, ale czy lepiej? Mam wątpliwości. Otóż Miasto rozpisuje konkretny konkurs na potrzebne  w mieście wydarzenia artystyczne. W wyniku jego roztrzygnięcia zakupuje pewne wydarzenia od organizacji z angielska "eventy". Jeśli organizacja trafi w zapotrzebowanie to ok, jeśli nie to jej strata i wina. Otóż moim zdaniem ten sposób finansowania kultury to czysty wyzysk twórców. Miasta nie interesuje jak przetrwają twórcy kiedy nie sprzedadzą swojego dzieła. Nikogo nie interesuje jak twórca wpadł na dany pomysł, jak do niego doszedł, jeśli nie zdobędzie grantu - musi sobie radzić sam.Moim zdaniem takie podejście do kultury powoduje zubożenie oferty, nastawienie się organizacji nie na tworzenie nowych jakości , a jedynie zdobywanie grantów i  funkcjonowanie doraźne, od imprezy do imprezy. A nowe koncepcje, pomysły? Kiedy miałyby się rodzić? Aby powstawały wartościowe dzieła potrzeba choć minimum poczucia bezpieczeństwa i pewnego luzu. Ostra konkurencja i  ciągły wyścig po środki przy braku zaspokojenia elementarnych potrzeb w dziedzinie choćby infrastruktury prowadzi do dziwnych rezultatów. Otóż w Warszawie powstają na przykład jedynie spektakle niezależnego tańca nowoczesnego na kilku tancerzy , bo artyści nie mają sali gdzie mogłyby "próbować" w więcej osób. Ale to przecież nie interesuje Miasta pod rządami koalicji. Miasto jedynie kupuje "eventy". 

Prezydent Warszawy Pani Hanna Gronkiewicz - Waltz chwali się współpracą z organizacjami pozarządowymi, ale czy druga strona też jest zadowolona?