Komorowski to Ryszard Ochódzki

Scena z „Misia” – jedna ze sprzątaczek do drugiej o prezesie Ochódzkim: „Ten człowiek jednego prawdziwego słowa w życiu nie powiedział”. Przypomina  mi się to, gdy obserwuję zygzaki PO i Bronisława Komorowskiego. Byli za obecnością polskich wojsk w Afganistanie, jeszcze w tym roku posłali tam dodatkowych żołnierzy i sprzęt, a dziś chcą jak najszybszego wycofania się z tej misji. Wystarczyła tragiczna śmierć jednego z żołnierzy i szybkie zamówienie sondaży w tej sprawie.

Marszałek był przez 20 lat zapalonym myśliwym, ale w czasie kampanii zamienił strzelbę na aparat fotograficzny, by zaraz potem znowu oznajmić, że jednak nie wypisuje się ze związku myśliwych (pewnie – wszak konanie zwierzęcia jest o wiele bardziej sexy dla prawdziwych, wąsatych macho, niźli jakieś tam głupie fotki). Wystarczyło oburzenie środowiska myśliwych i uznanie Komorowskiego za zdrajcę.

PO w swoim programie z 2006 roku zapowiadała prywatyzację szpitali. Posłanka Sawicka też zapewniała swoich kolesiów, że lody na tym będą kręcone i interesy będą szły. Ale w 2007 roku już o tym ani mru mru. Ale za to już w 2008 roku minister Grad, ważna wszak w tym względzie postać dla PO, przyznaje się do tego w wywiadzie dla Piaseckiego w RMF. Ale okazuje się, że już w 2010 roku kandydat PO na prezydenta podobno nie chce prywatyzować szpitali. Czyżby znowu wystarczył jakiś nowy sondaż?

Pytam więc pana Komorowskiego – ma pan na coś jakiś stały pogląd? Może na urodę kobiet? Albo ich rolę w życiu mężczyzny ograniczającą się do rodzenia dzieci i podawania kolacji? Na sprawę gazu ziemnego, żyrandola, Palikota, PAX? W czymś pan wytrwał choć trochę dłużej? Jakiś pogląd ma pan stały? Inaczej głosowanie na pana, to dla wyborców kupowanie kota w worku. Ale zapomniałem, że dla pana kot w worku to norma. Najlepiej osobiście zastrzelony, no nie?