Wybory jak walka Adamek-Gołota

Rywalizacja między Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim przypomina jako żywo walkę między Tomaszem Adamkiem a Andrzejem Gołotą. Wydawało się na początku, że Gołota rozniesie Adamka w pył i proch. Ale z każdym dniem przed pojedynkiem mina Andrew rzedła coraz bardziej i kiedy wchodził na ring był już zupełnie rozłożony.  Adamek, który jest mniejszy i lżejszy od Gołoty, nie potrzebował dużo czasu, by położyć swojego przeciwnika na deski. Nad siłą i masą zwyciężyła finezja, technika, inteligencja. Zwyciężył kunszt i pomysł, błyskotliwość i zwinność. Szanując dokonania Gołoty w przeszłości, wspominając jego zwycięstwa i radując się z nich, można powiedzieć jasno – mamy nowego króla polskiego boksu.

I podobnie zaczyna wyglądać rywalizacja Kaczyński–Komorowski. Siła, wąsy i potęga Platformy, które wspomagają tego drugiego, zostają skonfrontowane z inteligencją, sprytem, wiedzą, finezją tego pierwszego. Na korzyść Komorowskiego przemawiają dziś sondaże, zasobność PO, wsparcie celebrytów i mediów. Ale nasz lżejszy i mniejszy kandydat ma inne zalety – doświadczenie, wolę walki, umiejętność prowadzenia długich walk, odwagę i inteligencję. I mam pewne podejrzenie, że ostateczna konfrontacja będzie podobna do tej, której bohaterami byli Adamek i Gołota. Większy i masywniejszy dostanie manto od słabszego i mniejszego, wydawać by się mogło. Trochę nam pomaga i to, że nasz przeciwnik przed wyjściem na ring sam się kilka razy potknął i walnął mocno w głowę, a jego trener (Palikot) zamiast dawać sensowne rady, jedynie irytuje coraz bardziej widownię.  Ale ostateczne zwycięstwo jednak będzie wynikiem determinacji, wiedzy, woli i odwagi naszego kandydata. I odbędzie się to przy walnym udziale publiczności, bo to ona tym razem będzie prawdziwym sędzią. A ludzi lubią, jak Dawid pokonuje Goliata