Piwna pułapka na ślimaki

Złażą się te stworzonka do miseczek z odrobiną pachnącego piwa. Różne miseczki i w każdej inne piwo. W takiej ciemnej, czaro-białej miseczce, czynnej 24 godziny, wydaje się tym naszym ślimaczkom że są w salonie. Ale nie jest to prawda. Nie znają się te ślimaczki, więc jak któryś zniknie, albo któryś odejdzie to popłochu nie ma. Bo niby jak można stworzyć popłoch wśród ślimaków?
Ja nie wiem!

Choć obserwując to doświadczenie w ślimaczej sieci zauważam, że czasem jak jednego ślimaka wyciągnie się zbyt szybko, to kilka innych jednak wyjdzie z tej miseczki. Dziwne, ale czy zgodne z przyrodą? Chyba piwo im nie smakuje, bo przecież o inteligencji ślimaków nie będziemy dyskutować.
Kilka innych obserwowanych przeze mnie miseczek inaczej postępuje z zatopionymi tam swoimi ślimaczkami.
Niezbyt jasna miseczka, jak ekran wizji nowego jutra, wystawiona na kontakt ze wszystkimi naszymi (umówionymi) ślimakami, które uważają, że musi być w niej jedyne prawdziwie dobre piwo – kusi. Kusi skutecznie. Ma w sobie atrapy prawdziwie polskich ślimaków. Jak one potrafią pisać, każdy może poczytać. Ślimaki rozumu nie mają (jak już wspomniałem), więc te treści pobudzają je w warstwie celów, nie wspominając o przyczynach. A więc walczmy o lepsze jutro, bo dziś jest źle. Kto by się z tak głęboką myślą nie zgodził wśród tej ślimaczej społeczności?
W tej miseczce piwo jest ciężkie, ciemne i dość w smaku ciekawe. Wiele więc ślimaków tam się zanurzyło, ale wiele więcej jak tylko poczuło jej zapach odwróciło swe zadki i poczołgało w inne strefy.
Chciałem już o tej miseczce nie pisać, ale ma ona właściwość szczególną. Jest ona opisana przez ślady wielu ślimaków. Gdyby spojrzeć na początek tych ścieżek barwionych ślimaczym śluzem, te ślimacze atrapy z jednego wzgórza, obok powojennej polskiej wsi, pochodzą. Tam się długi czas ogrzewały, żeby dziś ściągać do głębi swoich pobratymców.
Te dwie ślimacze pułapki są łatwe do obserwacji, ale nie na nich kończy się dziś interślimacza sfera.
Bo przecież nie sądzicie chyba, szanowne ślimaki, że te pełne piwa miseczki są dwie. I że to piwo ma tylko te dwa odcienie.
Nie, tych miseczek jest tyle, że wszyscy się w nich utopimy. Ta jedna lub dwie wystawione dla nas, ślimaków niezależnych, jest bacznie obserwowana, a różni się od innych tym, że nam się wydaje że nie ma w niej skwaśniałego piwa. Ani tego o złotej barwie ani o ciemnym kolorze. My tylko czujemy piękną barwę i kochany smak. Niestety niektóre ślimaki wolą inne smaki, już nie pamiętam czy coca-coli czy pradawnej polskiej wódki. My jednak w te miseczki sami wpełzamy i myślimy, że tego nikt nie widzi, a także że nikt tego nie odnotuje by nas z tej kolorowej miseczki we właściwym czasie wyciągnąć.
Ile takich miseczek może być? Wystarczy kilka. No to ilu potrzeba malakologów? A niech ich będzie po trzech na miseczkę, tyle ile potrzeba czerwonych mrówek robotników na dobę do rozpoznania. I każda miseczka i każdy w niej ślimak dostaną swój numer i będzie każdy jego ślimaczy ślad spisany.
A jak któryś z Was powędruje w inną stronę, to czy myślicie, że z tym wytatuowanym na karku cyfrowym IP (numerem), dajmy na to „ślimak 66.12.233.22 - MarkD” staniecie się niewidzialni ? Wolne żarty!