Spór Piaseckiego i Rokity o zranionego Schetynę

Na dzisiejszych stronach "Dziennika Gazety Prawnej" można przeczytać dwie interpretacje bilansu zysków i strat Grzegorza Schetyny. Artykuł Konrada Piaseckiego zatytułowany jest "Tę rozgrywkę wygrał Schetyna". Zaraz obok zamieszczona jest analiza Jana Rokity pod tytułem "Inscenizatorem nawały jest Tusk". Prościej byłoby go zatytułować "Tę rozgrywkę przegrał Schetyna". Lubię i cenię Konrada Piaseckiego, ale tym razem walnął kulą w płot. To kolejny dowód, że najlepszymi analitykami sceny politycznej są politycy. Zwłaszcza byli politycy, bo ci mogą mówić otwartym tekstem. Kto nigdy nie był w polityce, bardzo często nie rozumie najprostszych mechanizmów rządzących w naszym życiu publicznym. To kolejny powód, dla którego nie żałuję, że wszedłem do polityki. Wydarzenia wczorajszego dnia - co trafnie zauważa Rokita - to całkowita przegrana Schetyny. Z funkcji wicekanclerza i człowieka numer dwa w partii i rządzie odszedł na funkcję karbowego posłów PO w Sejmie. Średni awans. Nie zapomni on tego premierowi. Co nie oznacza, że teraz wywoła wojnę przeciw Donaldowi Tuskowi. To byłaby reakcja skrzywdzonego dziecka, a Schetyna jest twardym graczem. Tylko wyekspediowanie obecnego premiera na funkcję prezydenta kraju daje szanse Schetynie na objęcie po nim funkcji szefa rządu i partii. Dlatego bomby nie zaczną wybuchać pod Donaldem Tuskiem, ale pod ewentualnymi konkurentami do objęcia po nim schedy. Zaufanie pomiędzy obu politykami zostalo poważnie naruszone, co będzie procentować zawirowaniami w samej Platformie. Idą ciężkie czasy dla PO - tym cięższe, im bardziej zraniony i nieufny wobec premiera jest były wicepremier. Walka buldogów pod dywanem zaczęła się na dobre. Pod tym dywanem, pod który politycy Platformy chcieli zamieść brudy Miro, Ryśka i Zbycha.