Legendy? Dzięki, wolę prawdę

Mazowiecki stał się w ten sposób kolejną osobą, która za rok – nolens volens – wspierać będzie ambicje prezydenckie Tuska.W zamian obecny szef rządu wygłosił kuriozalne zdania na temat potrzeby legendy dla naszego kraju. Kiedy przed kilkoma dniami na tym blogu pisałem o tym, że Jerzy Buzek i Tadeusz Mazowiecki są zacnymi i zasłużonymi dla Polski ludźmi, ale – wbrew wypowiedzi pewnego polityka PO – nie byli legendami podziemia, nie sądziłem, że sam premier znajdzie czas na danie mi odporu. Jeśli jednak się nie rządzi, to ma się czas na tego typu polemiki z blogerami.Przypomnijmy – Tadeusz Mazowiecki to szlachetny i prawy człowiek, zasłużony dla naszej Ojczyzny, ale politykiem był marnym. Premierem został dlatego, że Wałęsa nie chciał widzieć na tym stanowisku Bronisława Geremka lub Jacka Kuronia, których ambicji się obawiał (nota bene – kandydaturę Tadeusza Mazowieckiego podpowiedział Wałęsie… Jarosław KaczyńskiJ). Po paru miesiącach ujawnił swoje prezydenckie ambicje, ale przegrał nie tylko z Lechem Wałęsą, ale nawet Stanisławem Tymińskim. Potem został jeszcze szefem Unii Wolności, ale po roku jego partyjni koledzy wymienili go na sprawniejszego Leszka Balcerowicza, uznając, że nie spełniał on dobrze swojej roli.Donald Tusk całe swoje dzisiejsze wystąpienie poświęcił uzasadnieniu, że dla niego pierwszy niekomunistyczny premier zawsze był legendą. Do tego typu stwierdzeń ma premier prawo – każdy sam wybiera sobie bohaterów. Ale lider Platformy powiedział coś więcej – że potrzebujemy tego typu legend. Otóż nie, Panie Premierze, nie potrzebujemy legend i mitów – potrzebujmy prawdy! Tego dzisiaj najbardziej brakuje w debacie publicznej. Rząd Tadeusza Mazowieckiego był rządem niewykorzystanej szansy na prawdziwy, głęboki przełom w historii Polski, a premier Mazowiecki był słabym szefem rządu. Dzięki jego asekuranctwu postkomunizm mógł się w naszym kraju tak łatwo rozwijać. O tym także trzeba pisać – zachowując szacunek dla ludzi, ale przede wszystkim dla prawdy!

 

Marek Migalski

Dzisiejsze obchody dwudziestej rocznicy powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego stały się, niestety, częścią kampanii wyborczej Donalda Tuska. Został do tego wykorzystany były premier. Nieprzypadkowo po wygłoszeniu swojego wystąpienia pierwszą osobą, do której wyciągnął dłoń, był właśnie lider PO.