Czas próby

Wieść o katastrofie lotniczej dotarła do mnie o godzinie 3.00 w nocy czasu wschodnio-amerykańskiego. Nie mogłem już zasnąć, nie byłem też w stanie przełknąć nawet kawałka chleba. Planowałem się z Wami podzielić przemyśleniami na zupełnie inny temat, ale straciły one zupełnie swoje znaczenie w obliczu nieszczęścia, porównywalnego trafnie swym ogromem ze śmiercią generała Sikorskiego wraz częścią polskiego rządu nad Gibraltarem w 1943 roku.

Przez komunikator internetowy rozmawiałem między innymi z ojcem i matką. Płakali. Po ojcu, byłym górniku i twardym góralu tego bym się nie spodziewał. Ale żal mu było każdego Gosiewskiego, Szmajdzińskiego i Karpiniuka, którzy zginęli w katastrofie. Na niektórych nie będzie miał już nawet okazji ponarzekać. Dla innych wyrazić swej aprobaty. Dla niego, jak i dla nas wszystkich, skończyła się pewna epoka. Symbolizuje ją śmierć Prezydenta Kaczyńskiego z małżonką, Prezydenta Kaczorowskiego, Panów Kochanowskiego, Kurtyki, Przewoźnika, wielu wybitnych posłów i urzędników oraz wspaniałej i dzielnej, po prostu dobrej - Anny Walentynowicz. Pani Aniu, dla mnie to Pani obaliła komunizm! Swoją dobrocią, skromnością, łzami, trudem, szczerością... wymieniać bym mógł tutaj w nieskończoność. Komuchy od ludzi takich jak Pani - niekorumpowalnych - odbijali się jak od ściany, dlatego próbowali truć. Stąd też, przynajmniej z Panią, przegrali.

Masakra w Katyniu i katastrofa gibraltarska zaważyły negatywnie na przyszłości naszego kraju. Nie pozwólmy, żeby stało się tak i tym razem. Zmieniajmy naszą ukochaną Ojczyznę na lepsze. Zaczynając od kupna nowych samolotów rządowych, a skończywszy na naprawianiu wzajemnych relacji. Po śmierci Ojca Świętego opamiętaliśmy się tylko na „5 minut”. Czy dziś musi być tak samo? Nie mam prawa wypowiadać się za zmarłych i ich rodziny, które przechodzą teraz piekło, ale gdybym miał znaleźć się w tych zgliszczach, życzyłbym sobie, by moja śmierć nie poszła na marne. Żeby był to prawdziwy przełom. Żeby dobro wreszcie nazywano dobrem, a zło złem. Żeby ludzi doceniano jeszcze za życia, gdy jest okazja powiedzieć im to osobiście.

Byłbym pyszny gdybym polemizował z Bogiem, dlaczego odejść musieli ludzie dobrzy. Wierzę, że wziął ich ze sobą, bo wypełnili swoje zadania na ziemi i potrzebni są mu teraz Tam Na Górze. Nie wierzę, że będzie tylko gorzej. I choć my Polacy jesteśmy czasami krnąbrni, niewdzięczni i zawistni, nie są to wady genetyczne i możemy się stawać lepsi. Typuję zuchwale, że Opatrzność nas w tej chwili doświadcza, a nie karze.

A teraz mniej duchowo. Póki nie wyjaśni się nam co do minuty co stało się z pasażerami samolotu rządowego powinniśmy powstrzymać się od budowania jedynej wersji. Zwłaszcza, że o przyczynach katastrofy informuje nas na razie strona uchodząca za względnie wiarygodną. Nawet w uznawanej za lewicową stacji CNN zalecano na tym punkcie wstrzemięźliwość ("Putin na czele komisji śledczej"). Na uściski dłoni i podziękowania przyjdzie jeszcze pora, stąd polskiemu rządowi zalecałbym póki co niepoprawną-politycznie daleko-idącą wstrzemięźliwość w kontaktach z rządem Federacji Rosyjskiej. Chyba nie odkryję Ameryki stwierdzając, że na tym poziomie politycznym i w kontaktach z państwem na poły totalitarnym należy po cichu zakładać najgorsze.

Panie Jarku, przechodzi Pan teraz trudne chwile. Zwracam się do Pana, bo wiem, że jeśli Pan sobie poradzi, rodziny zmarłych także zniosą ten ból. Proszę się nie poddawać, choć śmierć ukochanego brata i ciężka choroba mamy zmieniły Pana na zawsze. Każdego by zmieniły. Nawet jeśli nie będzie Pan tym samym Jarosławem Kaczyńskim, jest Pan naszej Ojczyźnie potrzebny. Potrzebna jest silna opozycja. Spoczywa na Panu jeszcze większa odpowiedzialność niż jeszcze wczoraj.