Kresy pamięci – Wilno

To jedno ze szczególnych miejsc porzuconych przez naszą zbiorową pamięć i poniekąd naszą wyobraźnię . Miejsc, od których odwracamy się plecami już od blisko siedemdziesięciu lat.

Tam w perspektywie oddalenia, ponad naszym zapomnieniem nieodmiennie od wieków , jakby na przekór historii, góruje Ostra Brama , ze Złotą Panną pochyloną w serdecznym zamyśleniu nad nami wszystkimi i szczególnie nad swoim miastem.
To w tym miejscu Mater Misericordiae, jak na obrazie Piotra Stachiewicza „ Modlitwa pielgrzyma” wsłuchuje się bez odrazy w nasze odwieczne prośby. Tuli nas do siebie i oddaje swemu Synowi.
Ciągle Ta sama…Ta, do której zwracał się ,nie tak dawno zresztą ,wielki poeta polski zapomniany dziś przez nas prawie tak samo jak i Wilno :

Maryjo, Bogarodzico,
Matko cierpiących nędzarzy,
Co nad Jagiełłów stolicą
W bramie stanęłaś na straży!
Spojrzyj na tłumy skruszone,
Co klęczą u stóp tej bramy:
Matko! Pod Twoją obronę
Z pokorą się uciekamy

Człowiek , który to napisał leży teraz w cmentarnej ziemi Rossy i nadal modli się za nas pozostawionymi przez siebie strofami, których, dodajmy, nikt już prawie nie chce czytać . Co , powiedzmy sobie szczerze, bierze się stąd, że szkoła polska od lat uporczywie nie chce pamiętać o Ludwiku Kondratowiczu – Syrokomli.

Okazuje się , że po czasie wielkiego wynarodowienia Polaków, można zapomnieć prawie o wszystkim, w tym nawet o znaczeniu Wilna dla naszej kultury, nie sposób jednak zapomnieć o Pani Ostrobramskiej, zawsze w jakiś sposób obecnej w polskiej świadomości.
Bo Ją to przede wszystkim zabrali w swoich sercach, uważając za największy swój skarb, tułający się od 1945 roku wilnianie i przekazali go nam w rozlicznych kopiach, na przekór wszystkiemu, co się wydarzało .

O Wilnie pisano przez całe wieki, właściwie od chwili jego powstania.
Zachwycano się jego położeniem i zabytkami. Ze wzruszeniem wspominano znaczących dla Polski ludzi z nim związanych , jak też i wydarzenia historyczne, których było świadkiem. Ślady tych poczynań można znaleźć wszędzie od literatury pięknej po publicystykę . Od chociażby „Wilna” Jerzego Remera w znaczącej serii „Cudów Polski”, po resztki tych działań przedstawionych chociażby w „Małym leksykonie wileńskiej Rossy” prezentowanym przez Wydawnictwo Polskie w Wilnie w 1998 roku, więc każdy może po nie sięgnąć.

Rzecz jednak nie w ilości wydawnictw , a w zainteresowaniu tematem. W tym, że dla współczesnego Polaka, a dla młodzieży szczególnie, wychowanej bez mocnego poczucia przynależności historycznej i jedności ze światem swoich dziadków, Wilno staje się coraz bardziej miejscem egzotycznym, takim jak Lwów ,Grodno czy Łuck. W najlepszym wypadku jednym z pojęć kwitowanych słowami : „Coś tam może i było, ale się skończyło.”
Otóż niekoniecznie, bo przeszłość albo jest w nas, albo nie ma jej wcale.

Naszą tragedią jest teraz to, że poza obecnymi granicami Polski pozostały ważne, jeśli nie największe, polskie osiągnięcia w dziedzinie kultury. Przez wieki bowiem z różnych powodów inwestowaliśmy w rozwój ziem, które leżały na peryferiach kraju. Tu więc pozostały resztki naszej rzeczywistej wielkości, którą koniecznie należy przypominać pro publico bono.
Jej wyznacznikiem są dzisiaj najczęściej tylko zabytki architektury, a to dlatego, że one najdłużej opierają się destrukcyjnej działalności czasu i ludzkiej niegodziwości.
Zniknęło więc wszystko to co ulotne, a rzeczywiście ważne, niestety łącznie z ludźmi; a pozostała pamięć zamknięta w kamieniu. Trochę podobna do malowanego kiedyś akropolu w Atenach, szarego dziś, choć być może szlachetniejszego przez tę właśnie szarość.

Wędrując więc teraz po Wilnie i wyzbywając się niepotrzebnej raczej nostalgii ; bo nie o to tu przecież chodzi do kogo miasto należy , ale co zawiera - zachwyćmy się pięknem, które nasi przodkowie potrafili stworzyć lub inicjować i które, jak chociażby znane nam na co dzień zabytki Krakowa, świadczą dobitnie o naszej przynależności do rodziny wielkich twórców kultury europejskiej. Czego jakby szczególnie ostatnio oduczono naszą młodzież.

Wiec chlubą miasta są głównie kościoły. Tak jak i w całej Polsce. To one znaczą nasze ślady po wszystkich miejscach ziemi. Są też naturalnie na Podolu, Wołyniu , w Koronie i na Litwie. Głównie te siedemnastowieczne , kiedyśmy uwierzyli wreszcie w swoją szczególną wartość, zanim ją zabrał zaraz wiek następny.

Opowiedzmy tu o nich trochę, choć naszym celem nie jest tworzenia tutaj bedekera po Wilnie . W oczy rzuca się głównie barok ( kierunek, który tak mocno odcisnął się w polskiej kulturze, że mimo ciągłego pomniejszania jego roli, trudno ją sobie bez niego wyobrazić ) , więc Katedra, a w niej kaplica św. Kazimierza (C.Tencalla), dekoracja stiukatorska P.Perti`ego, freski Danckersa de Rij i Palloniego „ Otwarcie trumny św. Kazimierza” i „Wskrzeszenie dziewczynki”, a także popiersie biskupa Jerzego Tyszkiewicza.
Następnie kościół Bernardynek z nagrobkiem Krzysztofa Sapiehy. Potem kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu z amboną a także ołtarzami głównym i ołtarzem w transepcie oraz unikatowymi dekoracjami stiukowymi : figuralną P.Perti`ego i ornamentalną J.Galli`ego. Wreszcie kościół św. Teresy według projektu Tencalla no i - Ostra Brama w resztce murów, które kiedyś broniły wrogom dostępu do miasta.

Że miejsce miało z dawna swój niepowtarzalny klimat wynika po części z ujmującego serce krajobrazu . Jedynego i niepowtarzalnego, który zapełnialiśmy przez wieki, tak jak całe Kresy, naszymi marzeniami . Mniej lub bardziej mądrymi.

Trzy góry sterczą nad miastem : pierwsza najniższa, okrągła u podstawy, szpiczasta u szczytu, to Zamkowa, z tą Gedyminową basztą i szczątkami murów( którą teraz uważa się za symbol Republiki Litewskiej – ( R.Sz. ) Druga, oddzielona od niej wąskim korytem Wilejki, wyższa, dość stroma, u góry rozległa i płaska, to Trzykrzyska, zwana tak od trzech krzyży, które tam od wieków stawiano na pamiątkę trzech Franciszkanów, których pogańscy Litwini na tej górze do trzech krzyży przywiązali i zrzucili do Wilejki/…/Trzecia góra , mniejsza znowu nazywa się Bekieszową od Bekiesza przyjaciela króla Stefana Batorego – pisano kiedyś.

Wilno było sercem Litwy i Mekką Korony .
Przykładem choćby album zdjęć ( 1858 – 1915 ) Stanisława Filiberta , gdzie czytamy :

Wilno przełomu XIX i XX wieku było miastem o atmosferze dworu ziemiańskiego. Ton nadawała mu drobna szlachta i wywodząca się z tej warstwy miejska inteligencja…”

Ziemianie przez cały wiek poprzedni tutaj się zbierali, kiedy musieli z jakiś powodów porzucić swe siedlisko.
To tu kwitła kultura, którą chciała zabić Rosja. Raz wreszcie i na zawsze, żeby nie drażniła…
Pamiętacie Państwo tę niegdyś popularną podmiejską piosenkę lwowską z lat trzydziestych ubiegłego wieku? Tą , która wiele tłumaczy, chociażby w tej strofie : ” On jest ś Wilna – szyk bon ton„…Cóż, no tak właśnie do niedawna było…

A teraz, co można ważnego powiedzieć o Mieście ?
Chyba to, że po prostu – jest jeszcze. Bliskie chociaż odległe ? Dziwne lecz domowe. Takie samo ja Kraków tylko w obcej ziemi …

Wsłuchajmy się w echa dawnych zachwyceń, które więcej powiedzą niż najnowszy przewodnik, jaki można przecież zawsze przeczytać :

„ Rozrzucone nad brzegami Wilji i Wilejki wśród wyniosłych wzgórz posiada Wilno najpiękniejsze położenie z wszystkich wielkich miast polskich, a zarazem tak wiele zabytków architektury, że czynią one z Wilna prawdziwe muzeum. W harmonijnym skojarzeniu pierwiastków piękna przyrody i sztuki leży niezwykły urok miasta. Lesiste wzgórza, strzeliste wieże i majestatyczne kopuły kościołów ( w liczbie 43 ), parowy i wąwozy obok labiryntu zaułków i ulic starego miasta, pnących się po zboczach wzgórz, oraz koloryt czerwieni dachów, tonących w zieleni ogrodów – oto elementy składające się na swoisty charakter grodu Jagiellonów”-podaje Encyklopedia Powszechna Gutenberga z 1932 roku.
Ten urokliwy klimat, możemy dziś odnaleźć może tylko już w Sandomierzu i Kazimierzu Dolnym.

O tym że nas Wilno pamięta, krzyczą tu kamienie.

Każdy kamień, to pamięć; a oto chyba najważniejszy zbudowany z niego pomnik : kościół św. Anny wzniesiony na jednym z zakoli Wilenki w latach 1495 - 1500.

O kościółku św. Anny nie ma co mówić, każdy wie, że to cacko tak misterne, jakby było relikwiarzem robionym ze złota, a nie budynkiem z cegieł; każdy słyszał, że Napoleon żałował, że go na ręku nie mógł przewieźć do Paryża, każdy widział ( dziś zapytalibyśmy, czy aby naprawdę wie , czy naprawdę widział ? – ( R.Sz. ) na rysunkach i rycinach jego prześliczne okno i te gałązki i włókna ceglane, które je otaczają , rozchodzą się, łączą znowu; w kamieniu nie widzi się piękniejszych gotyckich koronek , w cegle chyba nic równego nie ma na całym świecie. Jest to bujność i elegancja i fantazja kwiecistego gotyku, ale też utrzymana w mierze, tak daleka od hiszpańskiego zbytku i przeładowania, albo od zbytecznej manierowanej cienkości i delikatności, że nic bardziej harmonijnego, nic doskonalszego być nie może. I czemu ta doskonałość nie stała się wzorem , typem, czemu podług niej nie wyrobił się osobny styl gotycki polski ? – pisze i pyta St. Tarnowski we wspomnieniach „Z wakacji” wydanych w Krakowie w 1888 roku.

Polskość była tu, i jest jeszcze, choć biedna i pogardzana przez Polskę po 1945 roku.
Ale ona trwa nadal mimo straszliwych represji sowietów i niechęci Litwinów. Żeby to rozumieć trzeba pamiętać, że przecież według spisu ludności , który władze polskie przeprowadziły w 1919 roku na 128476 mieszkańców Wilno zamieszkiwało: Polaków 56,09 %, Żydów 36,2 %, Rosjan 3,15%, Litwinów 2,26%, Białorusinów 1,38 %, innych 0,92%. Tak było też i wcześniej.
A potem Polaków wywieziono na nieludzką katorgę, a miasto programowo zapomniano.

Chociaż przecież :

Wilno słynęło posiadaniem w katedrze grobu św. Kazimierza, królewicza polskiego, wnuka Jagiełły, obrazem cudownym Matki Bożej Ostrobramskiej i akademią jezuicką, z której utworzono potem za Śniadeckich i kuratorii księcia Adama Czartoryskiego znakomity uniwersytet. W Wilnie zasiadał trybunał Wielkiego Księstwa Litewskiego.– co zauważa Zygmunt Gloger w „Geografii historycznej ziem dawnej Polski”.

Kościół św. Jana! Dawny uniwersytecki, ten sam co z małego Jagiełłowego przebudował i powiększył Batory; ten sam przy którym osadził Jezuitów; ten sam gdzie mieszkał rządził i kazał Skarga./…/ Te mury , które go otaczają to Uniwersytet Wileński,/…/ może najbardziej wzruszający z wileńskich pomników. Więc to tu ? Tu Czacki i książę Adam, tu Śniadeccy i Grodek i Borowski, tu Gołuchowski i ten uczeń tyle od mistrzów większy (!) tu na tym dziedzińcu może młodzież litewska przyglądała się ciekawie po raz pierwszy „ koronnemu Lelewelowi”, kiedy do niej zajechał. Tu po tych gankach i korytarzach wołali ludzie jedni na drugich niezapomnianymi imionami Zana, Czeczota, Domejki, Odyńca. Tu i Euzebiusz Słowacki i doktor B`ecu i ta ciemna szkolna sala, którą wspomina ich syn i pasierb. I tu nade wszystko Mickiewicz. Tu kolebka polskiej poezji, dla niej nie ma miejsca pamiętniejszego, świętszego niż to! - pisze znów Tarnowski .

Powinniśmy to pamiętać, prawda ?

W końcu , albo jesteśmy spadkobiercami Wielkiej Polski, albo prawie nas nie ma.
Chodzi tu, podkreślmy z całą mocą, nie o restytucję granic, a o przywrócenie pamięci, o co jeśli nie zaniedbamy, to przyszłe pokolenia mogą nam tego zaniedbania nie darować.

Więc znów, choć tylko myślą, wędrujmy za Niemen…, niech się nas nie wstydzą nasi pradziadowie .
Niech naszą pamięć prowadzi obwieszczający zmartwychwstanie wysmukły anioł, z grobu Izy Salmonowiczówny, ten który dobrze wie, gdzie leży serce Marszałka Piłsudskiego i jego matki, i wskaże je nam, bo my przecież nie całkiem już to wiemy. Pomyślmy też, może przez moment, jak daleko nam do tych harcerzy, którzy do końca swego młodego życia trwali przy tym grobie , aż je zgasiły kule sowieckich żołdaków…

/ Tekst ukazał się w 38 numerze kwartalnika Instytutu Edukacji Narodowej - "Cywilizacja"/    

    

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ASPAL

25-04-2012 [16:41] - ASPAL (niezweryfikowany) | Link:

Winniśmy Im pamięć...Psalm 136-wspomnienie Syjonu na brzegach rzek babilońskich...nic trafniejszego nie przychodzi mi do głowy w odpowiedzi.

Obrazek użytkownika Gość

25-04-2012 [19:24] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Bez pamięci o Kresach nie zbudujemy własnej tożsamości, nie stworzymy silnego Państwa, wreszcie nie odnajdziemy naszego miejsca w Europie. Pamięć o Kresach jest kluczem do wszystkiego, co wiąże się z polskością. Bez tego klucza nie sposób niczego solidnego zbudować, nie sposób określić miejsca Polski we współczesnym świecie, wreszcie nie sposób zrozumieć tej części polskiego dziedzictwa, które wiąże się z poczuciem własnej wartości, sukcesem, zwycięstwem.
Kresy przywracają też pamięć o naszych dokonaniach, które były bez wątpienia jednym z najbardziej udanych projektów w wymiarze geopolitycznym.
Brak tej pamięci czyni nas jako społeczeństwo, podatnymi na manipulacje oparte na, niestety stale wdrukowywanych, kompleksach.
Jeśli Polacy zdecydowali się dwukrotnie wybrać na swojego premiera osobę, dla której "polskość to nienormalność", to ten wybór może być miarą naszych zbiorowych kompleksów i niemożności określenia własnej tożsamności. Jednocześnie te słowa D.T. są miarą jego własnych komleksów i trudności w zdefiniowaniu albo zbudowaniu jego polskiej tożsamości.
W końcu pojęcia: Kresy, polskość, tożsamość są ze sobą tak silnie powiązane, że nie sposób pominąć i bagatelizować tego związku.Kresy są po prostu naszym dziedzictwem, naszym rodzinnym gniazdem i matecznikiem.

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

25-04-2012 [20:46] - Ryszard Sziler | Link:

Kresy rugowano ze świadomości Polaków od 1945 roku. Powojenna granica oddzielająca nas od ZSRR była równie szczelna jak ta, która odgradzała nas od Europy; kto wie czy nawet nie szczelniejsza , mimo tego, że nazywano ją oficjalnie „ granicą przyjaźni ”.

Przecięła Polskę nie tylko w sensie fizycznym , czy społecznym , ale i historycznym. W PRLu konsekwentnie omijano temat Kresów, podobnie jak temat Katynia.
Lwów, Wilno, Grodno, Łuck, Stanisławów, Lida itd. nagle, z dnia na dzień, znalazły się na antypodach naszych wyobrażeń. Nie tylko nie pisało się, nie mówiło się o ich współczesności, ale i usiłowano je wymazywać z naszej pamięci historycznej. Wysiedlono ludność, zmieniono nazwy, zniszczono część pamiątek…

PRL usunęła temat z dokumentów ( moja mama, która urodziła się w Brześciu nad Bugiem w 1923 roku, miała w dowodzie osobistym wpis : urodzona w ZSRR ), prasy, radia, telewizji, szkół, a nawet książek. Nie wydawano, bądź nie nagłaśniano tych, które ten temat miały w swojej idei , przykładem chociażby „Mohort” Wincentego Pola, który jest arcydziełem literatury polskiej całkowicie „zapomnianym” po wojnie.
Co więcej - po 1989 roku rzecz jest  kontynuowana,mimo pozorów tak zwanej - otwartości, i temu podobnych komunałów. :(