Kolonialne miraże (1)

Koncepcje uzyskania kolonii przez Polskę formułowane były przez całe dwudziestolecie międzywojenne.
 
     Już w końcu 1918 roku Michał Pankiewicz oraz Kazimierz Głuchowski założyli Polskie Towarzystwo Kolonialne. W 1928 roku Gołuchowski był inicjatorem utworzenia Związku Pionierów Kolonialnych, którego działalność miała niewątpliwy wpływ na rządzących.
 
     Entuzjastów kolonizacji można było znaleźć w Polsce w organizacjach społecznych, w parlamencie, jak i w administracji centralnej. 23 marca 1929 roku Senat przyjął rezolucję, w której wezwał „Rząd by poczynił odpowiednie starania celem uzyskania kolonij dla Polski”. Rządową komórką odpowiedzialną za wytyczanie głównych kierunków polityki kolonialnej był Wydział Polityki Emigracyjnej Departamentu Konsularnego MSZ, kierowany przez Apoloniusza Zarychtę – autora kilku książek na temat emigracji i krajów Ameryki Południowej.
 
     Pod koniec lat 20. rząd RP wspierał prywatne inicjatywy osadnicze, wydając zezwolenia na werbunek emigrantów zamorskich w kraju. Dzika kolonizacja Brazylii (Aquia Branca) oraz Peru (Montania) zamiast nowych szans, przyniosła jedynie wiele cierpień emigrantom. Redaktor „Gazety Polskiej” w Brazylii Paweł Nikodem w sprawozdaniu dla ministra spraw zagranicznych, alarmował, iż „zamiast przystąpienia do budowania Polski na ustalonych fundamentach, placówki nasze chwyciły się eksperymentów. Najpierw z jerychońskim hasłem rzucono się do peruwiańskiej Amazonii, potem do niezbyt lepszego Espiritu Santo. My osadnicy w rozmowach wieczornych nazywamy sobie te objawy „handlem polskim chłopem”
 
     Te spektakularne klęski kazały szukać nowych rozwiązań – w październiku 1930 roku powołano Ligę Morską i Kolonialną, której nazwa odpowiadała mocarstwowym ambicjom niektórych urzędników MSZ. W celu wzmocnienia prestiżu organizacji prezesem Zarządu Głównego Ligii został  gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, bliski współpracownik Marszałka Piłsudskiego. Generał miał zneutralizować sceptycyzm Komendanta w sprawach kolonialnych. 
 
     Zgodnie ze statutem organizacji jej celem był rozwój i popularyzacja wiedzy z dziedziny spraw morskich, rzecznych i emigracyjno-kolonialnych; dążenie do rozwoju polskiej żeglugi morskiej i śródlądowej, utrzymywanie kontaktów z Polonią oraz „pozyskanie terenów, celem zapewnienia narodowi polskiemu nieskrępowanej ekspansji ludzkiej i gospodarczej oraz do koncentracji wychodźstwa polskiego na obczyźnie i podtrzymywania jego spójni z krajem ojczystym”. Wedle prezesa Ligii jego głównym zadaniem miało być dążenie „do wielkiego rozwoju mocarstwowego Polski, która dzisiaj przekracza znacznie ramy własnego państwa i posiada prawo dzięki wielomilionowej ekspansji ludnościowej i jej pracy na terenach innych państw i kolonii do przetworzenia się z państwa europejskiego w państwo światowe”.
 
     Najważniejszym argumentem na rzecz polskiej kolonizacji była bardzo wysoka gęstość zaludnienia polskiej wsi oraz niezwykle wysoki przyrost naturalny. Czynniki te sprawiały, iż wobec dodatkowo znacznego rozdrobnienia gospodarstw rolnych, około 40% gospodarstw rolnych posiadało zbędną siłę roboczą. W centralnej i południowej II RP ten odsetek wynosił niemal 75%. Nawet całkowite rozparcelowanie dużej własności ziemskiej nie zaspokoiłoby głodu ziemi i problemu zbędnych ludzi na wsi. Z kolei powolna industrializacja kraju uniemożliwiała migrację mieszkańców wsi do miasta. Dopiero zainicjowany w 1936 roku plan Kwiatkowskiego stworzył około 100 tysięcy nowych miejsc pracy w Centralnym Okręgu Przemysłowym.
 
     W tej sytuacji obawiano się, iż zbędni mieszkańcy wsi, żyjący w trudnych  warunkach, pozbawieni perspektywy poprawy swojego bytu, staną się podatni na komunistyczną agitację. ”W tej chwili cała ta masa – napisano w sprawozdaniu MSZ – karmi się sama jak biblijne ptaki – jednakże dla państwa stanowi masę nieproduktywną, ciężki balast, którego główną cechą jest obojętność, brak narodowego uświadomienia, brak ambicji, rezygnacja oraz podatność na wszelkie polityczne miraże”.
 
     Posiadanie kolonii miało także zapewnić Polsce dostęp do źródeł ważnych surowców. „Stanowimy jedyny w całym świecie – podkreślano w raporcie MSZ – przykład wielkiego państwa, pozbawionego kolonij, pozwalających na uprawę niezbędnych dla rozwoju przemysłu surowców kolonialnych (kauczuk, bawełna i inne)”. Za szczególnie ważne dla industrializacji kraju uważano takie surowce jak: koks, rudy żelaza i metalu, aluminium, ropę naftową i fosforyty. Jak wskazywano w latach 1925-1935  na import najważniejszych surowców II RP wydała ponad 850 milionów złotych, co stanowiło 50% wartości całego polskiego importu. „Rozwiązanie sprawy surowców – uznawano – na płaszczyźnie wyłącznie gospodarczej rozwiązać się nie da (…). Repartycja surowców to repartycja terenów kolonialnych”.
 
    W pracach studialnych MSZ podkreślano również, iż kolonie będą importować przede wszystkim wyroby przemysłu włókienniczego i metalurgicznego, co odpowiadało Polsce, w której właśnie te gałęzie przemysłu były najlepiej rozwinięte.
 
     Formułując koncepcje kolonialne zapominano, iż Polska nie miała realnych szans na utrzymanie terytorium kolonialnego. Brak kapitałów, floty, wykwalifikowanych kadr – to tylko niektóre z czynników dyskwalifikujących II RP w staraniach o kolonie. Marszałek Piłsudski w latach 20. indagowany przez późniejszego adiutanta Mieczysława Lepeckiego, przerwał jego wywody o możliwościach kolonizacyjnych słowami: „Zapominacie, że droga do kolonii to flota. Bez floty ani nie zdobędziecie, ani nie utrzymane kolonii
 
     Urzędnicy MSZ zdawali się nie widzieć tych problemów. Panowało przekonanie, iż liczba ludności i powierzchnia kraju  stanowią o mocarstwowości kraju, a „państwo utrwalajże swoje stanowisko mocarstwowe musi emigrację traktować jako obiekt swojej pracy merytorycznej, jako przedmiot polityczny”.  
 
     W 1934 roku przedstawiciel Ligi Morskiej i Kolonialnej gen. Stanisław Strzemiński sfinalizował umowę z rządem brazylijskim w sprawie zakupu 9 tysięcy hektarów ziemi na terenie Parany, gdzie znajdowały się już polskie skupiska osadnicze. Wkrótce potem Liga zakupiła dodatkowo 21 tysięcy ha, zakładając tam kolonię „Orlicz-Dreszer”. Zmiany polityczne w Brazylii związane z objęciem urzędu prezydenta przez Getulio Vargasa – zdecydowanego przeciwnika kolonizacji, sprawiły, iż w połowie 1938 roku przystąpiono do likwidacji polskich „kolonii” w Brazylii.
 
    Oprócz Ligi Morskiej i Kolonialnej przedsięwzięcia kolonialne prowadzone były także przez Międzynarodowe Towarzystwo Osadnicze, spółkę akcyjną założoną w 1936 roku przez polskie MSZ. „Przedmiotem przedsiębiorstwa – zapisano w statucie MTO – jest bezpośrednie i pośrednie przygotowanie, organizowanie i prowadzenie osadnictwa na terenach zagranicznych przez wychodźców z Polski”. Nie miała to być zwykła spółka handlowa, której celem było osiąganie zysków, ale – jak to wyraził dyrektor Departamentu Konsularnego Wiktor Drymmer -    „instytucja o cechach i założeniach państwowych”. Spółka przejęła dwie brazylijskie kolonie należące do Parańskiej Spółki Kolonizacyjnej oraz argentyńskiej spółki Compana Colonizatora del Norte, zamieszkałe przez znaczną liczbę Polaków.
 
     W ten sposób zamierzano zrealizować założenia, opracowanego przez MSZ,  10-letniego planu osadniczego, zakładającego powstanie „polskiego obszaru koncentracyjnego w Ameryce Południowej (…) na styku trzech państw: Brazylii, Argentyny i Paragwaju”. Zakładane w przyszłości kolonie miały być „zorganizowanymi ekspozyturami polskości”.
 
Cdn.
 
 
 
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Gość

16-04-2012 [10:11] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Jednak szkoda, że nie kupiono MADAGASKARU. Rząd mógłby wtedy rezydować u siebie, a nie w Londynie.

Obrazek użytkownika HENRY

16-04-2012 [11:44] - HENRY (niezweryfikowany) | Link:

Trzeba było kupić małą wyspę ale z 300 milowymi wodami terytorialnymi ;-)

Obrazek użytkownika HENRY

16-04-2012 [13:07] - HENRY (niezweryfikowany) | Link:

Może dobrze, że tego Gawrona nie zwodowano bo po katastrofie lotniczej i kolejowej teraz pora na morską ;-)