Sztuczki budżetowe trwają w najlepsze

1. Podczas nowelizacji budżetu na rok2009 dowiedzieliśmy się,że część wydatków na drogi zostanie przeniesiona z budżetu do Krajowego Funduszu Drogowego (KFD).Już wtedy wydawało się to tylko pozorną oszczędnością budżetową bo fundusz drogowy będzie musiał jakoś sfinansować wydatki a więc będzie musiał te pieniądze pożyczyć. Teraz już wiemy,że pożycza za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego,który emituje obligacje KFD (gwarantowane zresztą przez Skarb Państwa) i sprzedaje na podobnych zasadach na jakich są sprzedawane obligacje Skarbu Państwa. Różnica jest tylko taka,żeby zapewnić ich bezkolizyjny zbyt są one przynajmniej 0,25% wyżej oprocentowane niż obligacje Skarbu Państwa.

W ten sposób w tym roku maja być sprzedane obligacje KFD na sumę 7,25 mld zł i zapewne znajdą nabywców bo trudno sobie wyobrazić,żeby nabywcy inwestujący setki milionów złotych nie chcieli ulokować swoich pieniędzy uzyskując za to wyższe oprocentowanie niż uzyskują kupując obligacje Skarbu Państwa. Ostatecznie za te sztuczki budżetowe zapłacimy jednak my podatnicy,bo kiedyś fundusz drogowy będzie musiał obligacje wykupić a pieniądze na ten cel będą pochodziły z budżetu z naszych podatków. Wydawało się,że operacja ma tylko na celu sztuczne zmniejszenie deficytu budżetowego,ale teraz okazuje się,że Minister Finansów uważa, że KFD nie jest częścią sektora finansów publicznych a więc jego wydatki nie powodują powiększenia deficytu finansów publicznych a w konsekwencji i długu publicznego.

W ten sposób minister stara się aby deficyt finansów finansów publicznych był mniejszy niż faktycznie jest,a dług publiczny nie przekroczył w tym roku pierwszego progu ostrożnościowego z ustawy o finansach publicznych tzn. 50% PKB a w roku 2010 kolejnego progu 55% PKB. O ile takie sztuczki budżetowe pozwolą na zaprezentowanie opinii publicznej sytuacji finansów państwa w lepszym świetle o tyle nie mają one żadnego znaczenia dla rynków finansowych a także Komisji Europejskiej. Zarówno rynki jak i KE doliczą te prawie 7,5 mld złdo deficytu finansów publicznych i polskiego długu publicznego.Tyle tylko,ze cała ta zabawa Ministra Finansów będzie nas podatników w stosunku rocznym kosztowała przynajmniej 20 mln złwięcej niż gdyby pieniądze te pożyczył sam minister.

2. Podobnie rzecz się ma z kwotą 6,5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej,którą Minister Finansów chce zabrać i zaliczyć do dochodów budżetowych na rok 2010. Fundusz ten został utworzony w momencie wprowadzenia reformy ubezpieczeń społecznych i miał być swoistym amortyzatorem sytuacji w przyszłości kiedy coraz mniej Polaków będzie pracować, a coraz więcej będzie otrzymywać emerytury.Podstawowym źródłem jego dochodów jest procentowy udział we wpływach z prywatyzacji i do tej pory przez 10 lat zgromadził on właśnie taką kwotę. Minister chce te środki teraz pożyczyć do budżetu tyle tylko,że fundusz nie przechowuje ich przecież w żywym pieniądzu a obligacjach skarbowych.

Fundusz będzie musiał te obligacje spieniężyć a więc odkupi je Skarb Państwa, który,żeby tej operacji dokonać będzie musiał sprzedać więcej obligacji skarbowych w kolejnych emisjach. Mimo więc dodatkowych kosztów i to znowu idących w dziesiątki milionów złotych robi się kolejną sztuczkę tym razem już na rok 2010 aby tylko wykazać,że deficyt budżetowy nie przekroczy 52 mld zł. Takich sztuczek może tylko mniej finezyjnych jest znacznie więcej szczególnie w budżecie na rok 2010. Operacje ze środkami europejskimi czy niedofinansowanie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i zobowiązanie go do pożyczania brakujących środków na emerytury w bankach komercyjnych to tylko niektóre z nich.

Ze zdziwieniem tylko obserwuję jak niezależni ekonomiści milczą na ten temat. Gdyby zrobił to któryś z poprzednich ministrów finansów został by oskarżony o działanie na szkodę finansów publicznych i wprowadzanie w błąd opinii publicznej.

 Podczas nowelizacji budżetu na rok2009 dowiedzieliśmy się,że część wydatków na drogi zostanie przeniesiona z budżetu do Krajowego Funduszu Drogowego (KFD).