Kim nie chcą być Polacy

Często bywa tak, że artyści chwaleni są nie za to, za co powinni, a ich najlepsze dzieła idą w zapomnienie, ustępując tym bardziej trywialnym i łatwiej trafiającym do serc i umysłów. Nie inaczej jest ze sztuką Sławomira Mrożka pod tytułem „Krawiec”. To całkowicie przemilczane dzieło, tym bardziej, że cały Mrożek powoli odchodzi w niepamięć. Być może dlatego, że w sztuce tej jest stosunkowo mało miejsca na komunizm, a więcej na coś co zwykło się określać mianem refleksji ogólnej. Da się ona – nie mam tu dziś miejsca na streszczanie tej sztuki – ująć w słowach; największym marzeniem człowieka jest bycie kimś innym. Żeby to marzenie spełnić człowiekowi potrzebny jest wybitny krawiec, absolutnie wybitny, który skroi dla niego nową skórę. Dopiero w tej nowej skórze, w tym przyodziewku dla duszy człowiek będzie szczęśliwy. Ważne jest także to, że według Mrożka, obecność krawca jest absolutnie konieczna, gdyby ktoś sam próbował skroić i uszyć sobie nową skórę, gdyby ktoś sam próbował stać się kimś innym, nie będzie to miało znaczenia, choćby nawet sam był mistrzem krawieckim. Nie jest to istotne, krawiec bowiem musi przyjść z zewnątrz.

I nie chodzi tu bynajmniej o powierzchowne mody, którym wszyscy podlegamy. Chodzi o istotną przemianę, która zagwarantuje nam zadowolenie oraz podniesie naszą samoocenę. Za to ostatnie zaś  o czym zawsze pamiętać - Polacy są w stanie zapłacić bardzo wiele.

W XIX wiecznych opisach podróży przyrównywano Słowian do Arabów, podstawą tego porównania była silna u jednych i drugich chęć przypodobania się i zwrócenia na siebie uwagi. To ważny rys charakteru, ważna cecha, która każe w pojedynczych przypadkach odrzucać to co lokalne i dla lokalnych spraw ważne, a przyjmować wszystko co przychodzi z daleka. W przypadku zaś dużych grup ludzi zamienia się w ślepą wiarę w ocalenie, które przyjść może zza morza jedynie i całkowicie paraliżuje możliwość działania w grupie.

Znamy to i powtarzaliśmy ów błąd wiele razy w historii. Ze świadomością lub bez niej, ale powtarzaliśmy. Co było środkiem, centrum tego błędu i jak działał jego mechanizm? Myślę, że chodziło i nadal chodzi o słabość. Wobec osłabienia państwa, więzi, wobec zaniku komunikacji innej niż agresywna lub handlowa, ludzie czują się słabi i poszukują jakiegoś oparcia. Poszukują innego niż ich własne źródła siły.

Jeśli zajrzymy do sarmackich opisów podróży po Europie i świecie, zauważymy jak mało tam jest fascynacji obcymi krajami i jak wielka jest chęć powrotu do domu. To znamienne i trudno doprawdy odnaleźć to już później w gorzkich pamiętnikach XIX wiecznych emigrantów. Polacy niełatwo ulegali powierzchownym fascynacjom i nie dawali się zwieść pozorom. To przyszło później, po upadku państwa i jego struktur. Bo nawet to schyłkowe, słabe państwo dawało nam jednak poczucie siły. Później tego zabrakło i rozpoczęło się poszukiwanie wzorów. Poszukiwanie stylu życia. We Francji, w Anglii, w Niemczech wreszcie. I nie będzie prawdą stwierdzenie, że to samo czynili Rosjanie, choć państwo mieli, nie będzie ono prawdą, bo Rosjanie swoje państwo zwalczali i czuli, że jest ono wrogie poddanym i bardzo wymagające. Lojalność zaś wobec tego państwa jest wymuszona i sztuczna.

Polak, szlachcic, Sarmata, miał to swojego państwa stosunek pobłażliwy lub lekceważący, lubił je jednak i cenił. Potem, po likwidacji Rzeczpospolitej zaczął dopiero szukać czegoś nowego z czym mógłby się utożsamić, jako indywidualność i jako członek kasty posiadaczy. I to nam niestety zostało do dziś. Tyle, że wyglądamy z tym znacznie gorzej. Bo kiedy ludzie z aspiracjami i chęcią do naśladowania obcych mają pieniądze oraz możliwości, to wiele można im wybaczyć, bo pieniądze i możliwości gwarantują jednak jakiś styl i jakość. Kiedy zaś za naśladowanie biorą się ludzie biedni, nierozgarnięci lub słabo zorientowani wtedy rzecz cała zalatuje groteską. I nie ma dla takich ani litości, ani współczucia.

Niestety prostej tej prawdy nie sposób wytłumaczyć dziś nikomu, bo świat się skurczył i naśladowanie obcych jest dziś łatwiejsze. Pozornie jednak, bo w istocie nie zmieniło się to wcale. Obcy nie są tylko tak bardzo obcy jak kiedyś. Tylko chęć ich naśladowania za wszelką cenę pozostała.

Wróćmy jednak do początku. Polacy posiadający państwo i króla nie chcieli za nic być Niemcami. To było pierwsze i najważniejsze rozróżnienie, za pomocą którego naród szlachecki określał się tu na ziemi, w ramach prawa i w ramach swojego państwa. Niechęć do Niemców na tronie polskim i do Niemców w ogóle była z dzisiejszego punktu widzenia dość zaskakująca. Polacy po śmierci Zygmunta Augusta woleliby widzieć na tronie w Krakowie prędzej cara Iwana niż cesarza z Wiednia. Wynika to wprost z poczucia siły względem wschodniego sąsiada, z przekonania, że łatwo można poradzić sobie ze wschodem mając silne państwo, silne więzi kastowe i silną armię. Z Niemcami już trudniej, tym bardziej trudno, że prowadzą oni politykę rozkładu sąsiadów i powolnego ich osłabiania, aż do całkowitego wchłonięcia lub podziału. To tłumaczy niechęć Polaków do Niemców i tego co dziś nazwalibyśmy Europą.

Polacy nie posiadający państwa nie chcą być przede wszystkim ofiarami. To jest wprost rzucająca się w oczy rzecz, którą zauważy każdy uważny czytelnik pamiętników pochodzących z XIX wieku. Nieprawdą jest jakoby Polacy lubowali się w narzekaniu i prowokowaniu sytuacji które czynią z nich ofiary. Polacy świetnie sobie radzą, bo ich podstawowym pragnieniem jest – nie być ofiarą. Z tym pragnieniem przetrwają zabory i Polska – jak to już kiedyś zostało ustalone – nie tyle odrodzi się po 123 latach niewoli ile po prostu się ujawni jako byt silny, solidny, który pozostawał przez wiele lat ukryty. 

Polska ujawniła się w roku 1920 w Bitwie Warszawskiej i Bitwie nad Niemnem. Polska jakieś potrzebowali wtedy wszyscy, niestety za chwilę zmieniła swój charakter na stałe, podpisując traktat wytyczający granicę wzdłuż linii II rozbioru. Granicę tę gwarantowała Wielka Brytania, a Polacy z niezrozumiałych przyczyn traktowali poważnie umowy międzynarodowe. Być może dlatego tak czynili gdyż przez ponad stulecie byli obywatelami państw silnych i mających potencjał na tyle duży by samodzielnie gwarantować swoje bezpieczeństwo. Być może chodziło tu o proste naśladownictwo dojrzałych społeczeństw, silnych politycznie krajów, o naśladownictwo, które okazało się pułapką. W dodatku taką, której mechanizmu nikt wówczas nie rozumiał. Polacy budowali więc swoje państwo w pułapce nie zdając sobie z tego sprawy.

W dwudziestoleciu międzywojennym przybyła nam jeszcze jedna niechęć. Nie chcieliśmy już bowiem być Polakami, takimi jak się to rozumiało we dworach Litwy, Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Galicji i Kongresówki. Polacy międzywojnia po raz pierwszy chyba postulują rezygnację z tradycji i tożsamości szlacheckiej na rzecz niedoprecyzowanej nowoczesności i jakbyśmy to dziś powiedzieli – fajności. Nie kończy się to dobrze, ale odwrotu nie ma. Nie ma go nie ze względu na to bynajmniej, że nowa skóra Polaków jest tak znakomita iż nie chce im się powracać do starej. Nie ma powrotu, bo cała przeszłość, jej wartości, wzory, nawyki i kolory została zniszczona i zapomniana. Polacy po II wojnie światowej są pozostawieni sami sobie,  bez wzorów kulturowych i możliwości  by je stworzyć na nowo. Pozostaje więc jedynie naśladowanie obcych albo mniej lub bardziej udana stylizacja. I to jest dopiero prawdziwy dramat. Zanim jednak doń przejdziemy przyjrzyjmy się jeszcze odwrotowi Polaków od religii katolickiej Odwrót ten zaczął się wraz z rozluźnieniem obyczajowości i przybrał formy urzędowe. Oto w Wilnie udzielano tak zwanych „ślubów pod palmą” czyli w kościele kalwińskim. Przychodzili tam wszyscy urzędnicy i oficerowie, którzy chcieli się rozwieść, a przynależność do Kościoła Katolickiego im to uniemożliwiała. Zmieniali więc wyznanie i już, załatwione. Nie wiem czy fakt iż czołowe osobistości w państwie zachowywały się w ten sposób miał wpływ na udział Polaków w życiu religijnym katolickiej wspólnoty, ale mam wrażenia,  że jednak miał. Miał, bo stawiał religię i sakramenty w roli służebnej do widzimisię wpływowej osoby, która dla własnej wygody potrafiła zmienić rzecz tak istotną jak wyznanie. Miał wpływ ponieważ to co przez lata Polaków jednoczyło czyli wiara, ustępowało teraz hierarchii urzędniczej, autorytetom oficerów i samego marszałka. Hierarchia ta wydawała się silna i atrakcyjna, w istocie jednak była bardzo krucha i bardzo niepoważna.

Niechęć Polaków do samych siebie obserwować możemy właśnie w tych dwóch aspektach – jako niechęć do religii i niechęć do tradycji świeckiej. Apogeum tych obrzydzeń przypada na czasy po II wojnie światowej. Udało się bowiem komunistom, częściowo strachem, częściowo kokieterią przekonać ludzi, że to co dawało im siłę, pewność i gwarantowało bezpieczeństwo jest w istocie słabością. Dziś dzieło to kontynuują reformatorzy naszego życia obyczajowego. I śmiało możemy sobie powiedzieć, że wszystko co Polaków od wspólnoty religijnej i wspólnoty tradycji odciąga jest szkodliwe i prowadzi jeśli nie do zbrodni to do upadku na pewno.

Budowaniu fałszywych hierarchii towarzyszy rozbudzanie aspiracji. Są to aspiracje rozmaitego rodzaju, głównie finansowe lub artystyczne. Polakom imponuje dziś biznes oraz udział w przedsięwzięciach medialnych, które kojarzą się z karierą. I nic nie pomaga ujawnianie fałszu tych propozycji wyszydzanie programów rzekomo dających szansę na sukces, karierę czy cokolwiek. Ludzie lecą do tego jak muchy do miodu, nie świadomi tego, że rynek mediów i rynek muzyczny jest po prostu kontrolowany przez ludzi nie mających zamiaru ułatwiać kariery komukolwiek, że biznes w Polsce nie istnieje poza środowiskami ściśle określonej proweniencji. Niby wszyscy wiedzą o podatkach, opłatach ZUS, które rosną ciągle i innych haraczach, ale to niczego nie zmienia. Biznes i pieniądze to jest fetysz potężny, a jego siła jest nie do zwalczenia. Tymczasem interesy Polaków to jakieś nędzne sklepiki utrzymywane nadludzkim wysiłkiem, jakieś kioski lub w najlepszym razie przedsiębiorstwa typu import-export.

Kariera w strukturach korporacyjnych to kolejna fałszywa pokusa. Polacy wierzą w to, że gromadzenie doświadczeń, wiedzy z zakresu funkcjonowania tych instytucji pozwala im awansować i buduje ich pozycję w hierarchii. Tymczasem prawda jest taka, że doświadczenia nie mają żadnego znaczenia. Awans zależy od tego czy aspirujący do kariery człowiek przejdzie pewne rytualne stopnie wtajemniczenia, które uczynią go członkiem jakiejś wewnętrznej kasty. Doświadczenie, wiedza czy łatwość nawiązywania kontaktów z klientem (kolejne oszustwo) nie mają tu żadnego znaczenia. Wręcz przeszkadzają. Jeśli ktoś nagromadzi zbyt wiele doświadczeń i pozna przez to prawdę o strukturze firmy oraz motywach jakimi się ona kieruje zostaje wyrzucony na bruk. Jest niepotrzebny po prostu, a jego doświadczenia nie mają znaczenia nigdzie. Po prostu nigdzie. Jeśli w dobrej wierze przyzna się do nich w czasie jakiejś rozmowy rekrutacyjnej będzie uznany za naznaczonego i pracy nie dostanie. Nie o to bowiem chodzi by promować ludzi świadomych, ale o to by wykorzystywać i deprawować nieświadomych. Praca w korporacji to nie jest droga do doskonałości. To droga w kierunku przeciwnym. Jeśli ktoś próbuje zawrócić – znika.

Polacy jednak aspirują do tego by awansować w tych hierarchiach, wydaje im się bowiem, że to jedyne sensowne, prawdziwe i mocne struktury. Być może tak jest w sytuacji kiedy nie mamy żadnych innych struktur wytworzonych przez nas samych. Być może to jedyna droga, ale przyznać musimy, że jest to dość upiorne. Wszystko zostało odwrócone, a my żyjemy w kłamstwie. To co dobre i prawdziwe kojarzy się nam ze złem i słabością, a to co słabe i fałszywe uznawane jest za celowe i ważne.

Podstawowa dziś niechęć Polaków dotyczy najgłębszych pokładów ich tożsamości. Polacy nie chcą być Polakami, bo wmówiono im, że to źle. W dodatku wmówiono tak sprytnie, że jeśli ktoś raz w to uwierzy nie ma już właściwie wyjść z tej sytuacji. Pozostaje tylko oszukiwanie się, że wszystko jest w porządku. Polacy nie chcą być Polakami, bo wmówiono im, że być Polakiem to być ofiarą. Jest dokładnie odwrotnie i – powtórzymy to raz jeszcze – by się o tym przekonać trzeba wziąć do ręki dowolny pamiętnik  z czasów zaborów. Polacy, prawdziwi Polacy na pewno nie są ofiarami. Są nimi za to ci, którzy wierzą w fałszywe hierarchie, tylko że oni dowiedzą się o tym na samym końcu, kiedy nie będzie można już nic zrobić. I pół biedy jeśli stanie się tak, że celem było jedynie wyrzucenie z pracy, pozbawienie czci, honoru, własności i tożsamości. Bo może być przecież gorzej. Dobrze o tym wiemy.

Kim w takim razie chcą być Polacy? Tutaj zaznaczają się wyraźnie dwie drogi, jedni chcą być ludźmi sukcesu, a drudzy marzą o spokojnym życiu w domowym zaciszu. Według mnie obydwie te wizje skażone są obłędem po prostu. Co do sukcesu – ustaliliśmy już, że sukces rzeczywisty nie jest w naszych warunkach możliwy, mówić możemy jedynie o jakimś sukcesie sfingowanym, warunkowym. Sukcesie do którego potrzebne są cechy charakteru nie kojarzące się potocznie z sukcesem – miękki kręgosłup, umiejętność produkowania wazeliny w dużych ilościach, znana wielu z nas przymilność, która już dawno zastąpiła uprzejmość i inne podobne cechy. Spokojne życie jest za to – wobec czekających nas przeznaczeń – po prostu szyderstwem. Nie można mówić o spokojnym życiu wobec takiej ilości jawnych i ukrytych podatków, nie można mówić o spokojnym życiu wobec takiej ilości strachów i niepokojów, które czekają na każdego w przestrzeniach publicznych, w pracy, szkole, a często także w domu. Ktoś może powiedzieć, że kiedyś było gorzej, na przykład za okupacji niemieckiej czy radzieckiej. Oczywiście, że było, ale my nie aspirujemy to tego by być krajem i narodem okupowanym, aspirujemy do sukcesu prawdziwego, wszyscy razem i każdy z nas pojedynczo. Dobrze by było więc wpierw ten sukces zdefiniować. Musi się on różnić od tego co zwykle nazywa się dziś sukcesem czyli od pracy ponad siły za wynagrodzenie nie pozwalające spłacić wszystkich zobowiązań. Sukces ten i droga do niego wyklucza ponadto tak zwane spokojne życie, jeśli ktoś na nie liczy, powinien czym prędzej oprzytomnieć. Sielanki nigdy nie zawierały w sobie ani krzty prawdy psychologicznej i to się nie zmieniło do dziś.

Dziś także – jak dawniej – Polacy nie chcą być katolikami. Wynika to wprost z antykościelnej propagandy obecnej w mediach. Ma jednak owa niechęć do Kościoła wymiar trochę inny, dziś bowiem Polacy nie chcą być katolikami, ale chcą jednocześnie chodzić do Kościoła i przyjmować sakramenty. Chodzi o to, by przyjąć lansowaną, liberalną obyczajowość i nie rezygnować z niczego. Być może to się da pogodzić. Nie wiem. Myślę jednak, że warunek tutaj jest jeden – nie trzeba opowiadać o tym, jak się Kościoła nie lubi lub jaki ten Kościół jest okropny. Wielu go nie spełnia. Wielu traktuje ataki na Kościół jako swoistą kokieterię środowiskową, jako obowiązkowy element wtajemniczenia w lepsze życie, życie bardziej swobodne i ciekawe.

Spróbujmy na koniec jeszcze raz opisać mechanizm pułapki, w którą Polacy wpadają przy okazji różnych przełomów dziejowych. Jak ona działa i na czym opiera się jej podstawowa zasada. Myślę, że na zmianie optyki, to co ważne i dobre jest wyszydzane, to co powierzchowne i głupie podnoszony wysoko. Do tego dochodzi przekupstwo intelektualne i inne, a także systematyczne niszczenie komunikacji. I tyle. Pułapka gotowa ludzie z rozbudzoną wyobraźnią, którzy nie potrafią się porozumieć we własnym języku, a potrzebują do tego innych środków są skazani na klęskę. Tylko ile można przegrywać i cały czas mieć nadzieję na sukces? Ile jeszcze razy?

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. No i już od dawna, o czym zapomniałem, znajdują się w księgarni Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Cały czas oczywiście są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  oraz na stroniehttp://www.ksiazkiprzyherbacie.... Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah - dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Gość

23-02-2012 [10:08] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Tak -opisujesz tu czlowieku pewne powiszchowne rezultaty-i przedstawiasz je jako przyczyny.Dzis takze-jak dawniej-Polacy niechca byc katolikami---co to ma byc do k.-nedzy??????????
Moze te wybzdziny-przeplatane niekiedy jakimis spostrzezeniam prawdziwymi-opartymi na niezaleznych mechanizmach-relacji miedzyludzkich i miedzynarodowych-przedtawiasz jako nasze zawinione.
Niema w tej pisaninie kregoslupa-czyli rycerskim wzorze wychowania opartym na tradycji-i typowych obrzedach wiejskich-wynikajacych z RELIGI-KTORA DRZEWIEJ ZASTEPOWALA WSZYSTKO-kulture,formy aktywnosci,przestrzen publiczna.To nie nasza wina ze ty patrzysz z perspektywy-wynarodowionego rosjanina,przywiezionego do polski/z powodu ucieczki/-ktorego wzorem byl wujek z UB i mama /kolezanka malzonka I sekretaza PZPR/
Nie tknales nawet brudnym paluchem psychologicznego zakleszczenia POLski i spychania jej w przepasc a obecnie DOSKONALE KONTYNUOWANIE WOJNY PSYCHOLOGICZNEJ -ktora caly czas trwa-od HAKATY-Iwozu drzymaly -poprzez stalinowskie narzucanie prawdy/ofiara sa np wislawa szymborska/poprzez plan AB-podpisany w zakopanem-poprzez IV departament walki z kosciolem,/gdzie wierzacych ukazuje sie jako CIEMNOTE-i zacofanych warjatow-patrz bojownika KUtza-problem POlski to problem wiejskiej wywloki"Dalej aktywizowanie dawnej agetury UB na agentow masonskich-aby obrzydzic i zochydzic wszysko co Polske stanowi.Aby czlowiek normalny slyszac polska ZWYMIOTOWAL OD RAZU. Pominoles takze wysilki/praktycznie cale zycie/wplywowch ludzi HILARY MINC-GEREMEK/ktorych mottem bylo POLACY MAJA MIEC BARDZIEJ PRZECHLAPANE NIZ NAJGORSZE PRZYBLEDY.
Cala twoja pisanina jest nic nie wara bo nie podajesz rzeczywistych przyczyn a jedynie ukazujesz pewne rezultaty jako przyczyny.
Ja kocham ojczyzne i jeszcze bardziej Kosciol-ale traktujac powaznie wiare wyciagam reke po cierpienie-ktore ma wartosc komplementarna-dla ciebie katastrofa dla mnie SZLIFOWANIE BRYLANTU -KTORY W OSTATNIM STADJUM UKAZUJE SIE TRYUMFALNIE JAKO MATKA TERESA-KTOREJ NIE Z LITOSCI PRZYZNANO NAGRODE NOBLA ALE Z UZNANIA WIELKOSCI!
ps.
dziwie sie jak z pozycji ateisty mozesz pisac o chrzescijanskiej POlsce
to tak jakby swiatlo lapac do reki!

Obrazek użytkownika leszek hapunik

23-02-2012 [10:09] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

nie da się być jednocześnie Polakiem i trochę Niemcem ,trochę Francuzem czy brukselczykiem.Funkcjonował onegdaj wierszyk budujący naszą tożsamość
niemal od kołyski:Ktoś Ty? Polak Mały
Jaki znak Twój? Orzeł Biały....
Chyba czas do niego powrócić.Narody Europy mogą żyć w zgodzie bez ich unifikacji.

Obrazek użytkownika Gość W

23-02-2012 [10:53] - Gość W (niezweryfikowany) | Link:

ŻEBY POLSKA BYŁA ... EUROPĄ...

Francuz chce być Francuzem! Czci Bonapartego!
„Kręci” go Marsylianka! Innym nic do tego...

Grek nie udaje Greka... Kocha z Unii złoto,
Lecz nie zostanie nigdy brukselskim helotą* ...

Każdy Szwajcar – to żołnierz (za Wilhelmem Tell’em).
By bronić szwajcarskości – w szafie ma „giwerę”...

Węgier, ten nasz bratanek (krew z krwi i kość z kości)
Jedno ceni nad życie: Prawo do wolności...

Hiszpan ma temperament, źle się czuje w ciszy...
Chcesz zabrać mu corridę? „No pasaran!”** słyszysz...

Skandynaw jest ciut chłodny... I nie czuje swingu...
Gdy wdepniesz mu na odcisk - to poznasz Wikinga!

Włoch lubi długie sjesty, zmienia rządy co dnia,
Lecz kocha swój bałagan! Za nic go nie odda...

Litwini – choć są w Unii – własny wybrali kurs...
Nawet na Mickiewicza mówią Mickiewiczus...

Anglik- konserwatysta (to już prawie banał)
Chciałby do Europy, lecz na drodze – kanał...

Świat się modernizuje: większość już laicka!
Irlandia – „nie nadąża”... Dalej katolicka...

Słowak z Czechem oddzielnie żyć postanowili:
Weszli do Unii wtedy, gdy się podzielili...

Niemiec (chociaż powinien) nie wstydzi się wcale
Choć wszystkie wojny przegrał – „Deutschland uber alles”***!

Tylko Polak być pragnie Europejczykiem...
Śmieje się Europa: „Czemu chcesz być ... NIKIM???”...

*Helota - w starożytnej Sparcie członek zbliżonej do niewolników warstwy
rolniczej pracującej na rzecz pełnoprawnych obywateli.
** No pasaran (hiszp.) – nie przejdą.
*** Deutschland uber alles (niem.) – Niemcy ponad wszystko.

Obrazek użytkownika Gość

23-02-2012 [11:19] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

nie da się i co im zrobisz?
Można być w takiej sytuacji tylko Polakiem do luftu

Obrazek użytkownika Gość

23-02-2012 [13:15] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Z fałszywej tezy powstać może tylko fałszywy wniosek - skąd pan wie,że ja, moi znajomi, moi sąsiedzi,nie chcą być Polakami? skąd Pan to wyssał? nie chcemy pańsrwa złodziei i obcych agentów oraz Kościoła na ich usługach...tyle.Chcemy polskiej Polski.

Obrazek użytkownika Mohaire beretta

23-02-2012 [13:19] - Mohaire beretta (niezweryfikowany) | Link:

Bardzo trafny tekst, dziękuję.

Obrazek użytkownika ASPAL

23-02-2012 [14:55] - ASPAL (niezweryfikowany) | Link:

Tekst wart przemyślenia.Wydaje mi się,że pominięty przez Pana fakt "wkorzenienia" się" w świadomość wielu rodzin polskich w kraju i za granicą etosu rycersko-romantycznego,a zatem i patriotyczno-narodowego,jest pewną nadzieją i odtrutką na lewackie moralne zbydlęcenie.Wiem coś o tym-moja amerykańska rodzina......młodzi chłopcy tam urodzeni,wychowani,tam pobierający nauki,wtopieni siłą rzeczy w "amerykańskość",dzięki nam (a głównie dzięki Rodzicom mojej Żony)ten właśnie wykpiwany przez tak wielu etos Polaka-Rycerza jest im bliski...I są cholernie dumni,że ich pradziadek walczył z bolszewią w 1920 roku,że ich śp.Babcia-sybiraczka nie zagubiła przez lata tułaczki po "nieludzkiej ziemi" polskiego,katolickiego ducha.I,o dziwo,są obiektem zazdrości swoich amerykańskich rówieśników,a przecież Amerykanom patriotyzmu też odmówić nie można.

Obrazek użytkownika Gośćfighter

23-02-2012 [15:30] - Gośćfighter (niezweryfikowany) | Link:

Może na przykład jakąs sztuczkę ? Wspomnianego ,,Krawca'' obejrzałam dość już dawno we wrocławskim Teatrze Współczesnym w wykonaniu aktorów warszawskich,tytułową rolę grał Krzysztof Kowalewski i to całkiem przekonywująco.Co do przemyśleń Mrożka,odbierać je należałoby chyba nieco inaczej niż kiedyś.Sam Mrożek do dziś zdaje się błądzić po manowcach i ontologicznych ,i etycznych i na wskazanie własciwego azymutu z jego strony nie można liczyć.Co zatem pozostaje temu, kto Tu mieszka i czyta wciąż w różnych miejscach mniej lub bardziej rzetelne opisy rzeczywistości,tej coraz bardziej skrzeczącej i nie do zniesienia?Chyba wrócę do Mrożka.W początkach kariery zasłynął listem do prasy w którym ubolewał,że w Nicei odbywa sie corso kwiatowe,gdy w tym samym czasie na polach ryżowych w trudzie i znoju pracują kobiety.Odpowiedzi Kisiela cytować nie będę jako całkiem już dziś parlamentarnej ale dla mnie nie do wymówienia. Trochę prawdy w tym, co pan pisze jest,ale wolę teksty budujące.

Obrazek użytkownika Reytan

24-02-2012 [00:35] - Reytan (niezweryfikowany) | Link:

Problem tylko,jak to w naukach społecznych,i nie tylko, z tzw. doborem wskaźników.
Na podstawie czego sądzimuy,że kim Polacy nie chcą być ?
Jeśli jako materiał wziąłby Pan program i memoriały PIS-u.który jest partią społeczną ,i musi się dobrze pilnować ,żeby oddawać dobrze chcenia Polaków,to bym się do Pana nie czepiał.Poza jedną luką w PiS-ie,która wynika z pewnej obsesji Braci Kaczyńskich.
Nie ma tam mianowicie żadnych ekspresji endeckich.

Pan natomiast bierze z telewizji,GW,PO,SLD.
Ale tam nic o Polakach nie ma.
Tam wyczytać można tylko o komunistyczno-masońskim projekcie UTOPII,co trzeba ją realizując zniszczyć i zlikwidować u Polaków ( gleichschaltung), i na jakich Europejczyków,czy innych internacjonalistów, bez Boga ich ukształtować.
Przez manipulację,i przemoc.
Pan bierze z tego drugiego źródła i w rezultacie,im bardziej wnikliwie je analizuje,tym bardziej traktuje Pan o UTOPII,a nie o Polakach.
Co nie jest bez znaczenia,ale mówi o naszych niepoczciwych chirurgach,i ich złudzeniach,co chcą nas bez znieczulenia operować,a nie o nas.
A kształtuje nas,i to nieutopijnie ,lecz moralistycznie i cywilizacyjnie nasz Kościół.
Nadal,choć to tor z przeszkodami,i trudny.Ale kto czyta arcyciekawą historię tego Kościoła,to wie,że zawsze tak było.
Nie zna Pan niestety innych narodów Europy,mam na myśli od podszewki.
A to jest właściwa i empiryczna paleta,na której odbijają się nasze cechy,i nasza geneza.
Na Pana miejscu,napisałbym swoje społeczne przemyślenia też w postaci książkowej.Nie są tak ulotne,jak ten blog.