Nowelizacja budżetu będzie ale w lipcu

Premier Donald Tusk przyznał wczoraj, że będzie jednak konieczna nowelizacja ustawy budżetowej na 2009 rok ale dopiero w lipcu. Wiadomo dlaczego tak późno. Rozpoczęła się kampania do Parlamentu Europejskiego i rząd nie może się przyznać że mamy w Polsce załamanie gospodarki a w konsekwencji także załamanie dochodów budżetowych. Dyskusja na ten temat na pewno by się nie rozpoczęła gdyby nie raport Komisji Europejskiej, w którym zaprezentowano prognozy dla Polski daleko odbiegające od informacji, jakimi od dłuższego czasu rząd karmi polskie społeczeństwo. Najbardziej alarmistyczne są prognozy dotyczące spadku PKB w 2009 roku, który zdaniem KE ma wynieść aż -1,4% i deficyt finansów publicznych (a więc całego sektora publicznego) który ma wynieść 6,6% PKB. Przypomnę tylko że rząd ciągle uważa że wzrost PKB w 2009 roku wyniesie 3,7% a deficyt finansów publicznych nie będzie wyższy niż 2,7% PKB.

 

Rząd chce czekać z nowelizacją jeszcze co najmniej dwa miesiące choć na koniec kwietnia deficyt budżetu państwa wyniósł blisko 16 mld zł w sytuacji kiedy deficyt całoroczny ma wynieść 18,2 mld zł (a więc blisko 90% deficytu zostało wykonane zaledwie w 4 miesiące)

Rząd bowiem założył wzrost dochodów podatkowych i niepodatkowych w 2009 roku w stosunku do roku poprzedniego aż o 12,8% podczas gdy po pierwszym kwartale tego roku (mimo ze zakończy się on jeszcze wzrostem PKB o około 1%) dochody te spadły o 3,8%. Gdyby utrzymała się tylko ta tendencja (choć prawdopodobnie przy spadku PKB w kolejnych kwartałach dochody podatkowe niepodatkowe spadną jeszcze wyraźniej) na koniec roku dochody będą mniejsze od spodziewanych o blisko 40 mld zł. Taki spadek dochodów oznaczałby faktyczne załamanie się budżetu .

Już w tej chwili wydane są całoroczne pieniądze na budowę dróg (brakujące środki Fundusz Drogowy ma pożyczyć), pieniądze na zakupy inwestycyjne wyczerpało już Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Coraz większe kłopoty finansowe ma Fundusz Pracy i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych oraz Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia ale rząd czeka bo przed wyborami trudno się przyznawać że miało być lepiej wszystkim a jest źle i będzie jeszcze gorzej.

 

Na czym będzie więc polegała nowelizacja? Prawdopodobnie na podniesieniu obciążeń podatkowych takich jak podniesienie składki rentowej (obniżonej o 7% przez rząd PiS) podniesienie składki zdrowotnej i prawdopodobne podniesienie akcyzy na paliwa, alkohol i papierosy. Zmniejszone zostaną dotacje do ZUS, KRUS co oznacza że fundusze będą musiały zaciągnąć kredyty komercyjne żeby finansować swoje zobowiązania. Najprawdopodobniej rząd dokona również dodatkowych cięć w wydatkach. Oznacza to jednak że być może deficyt budżetu nie wzrośnie aż tak bardzo ale deficyt finansów publicznych obejmujący deficyt wszystkich funduszy publicznych sięgnie 6,6% PKB a wiec wielkości przewidywanej przez Komisję Europejską.

Zresztą Komisja Europejska po otrzymaniu ostatecznych danych z Polski za 2008 rok gdzie deficyt finansów publicznych wyniósł 3,9% PKB już w najbliższych dniach rozpocznie otwarcie procedury nadmiernego deficytu ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami dla naszego kraju.

Premier Donald Tusk przyznał wczoraj, że będzie jednak konieczna nowelizacja ustawy budżetowej na 2009 rok ale dopiero w lipcu. Wiadomo dlaczego tak późno. Rozpoczęła się kampania do Parlamentu Europejskiego i rząd nie może się przyznać że mamy w Polsce załamanie gospodarki a w konsekwencji także załamanie dochodów budżetowych.