Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jak zniknąć bez śladu?
Wysłane przez elig w 09-02-2012 [17:31]
To bardzo proste. Wystarczy być osobą starszą, samotną, bez bliskiej rodziny oraz mieszkać w dużym bloku administrowanym przez Zarząd Gospodarki Nieruchomościami dzielnicy Warszawa Wola. Dzisiaj w portalu Gazeta.pl /TUTAJ/ przeczytałam taką oto informację: " Rok? Pięć lat? Wciąż nie wiadomo, jak długo w mieszkaniu przy Okopowej leżały zwłoki lokatora. W międzyczasie dzielnica rozwiązała z nim umowę najmu i założyła sprawę o eksmisję, bo nie płacił czynszu. Nikt nie sprawdził, czy mężczyzna żyje.".
W dalszym ciągu tekstu czytamy:
"To bardzo smutna, wstrząsająca sytuacja - przyznaje Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka Woli. Informuje, że lokator nie płacił czynszu od września 2007 r. W następnym roku urzędnicy wszczęli więc procedurę windykacyjną. Po wezwaniach do zapłaty zaległości rozwiązali z nim umowę najmu i zażądali wydania mieszkania. To nie poskutkowało, więc skierowali sprawę do sądu - o eksmisję. Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami o wszystkich tych działaniach informował lokatora listownie. Być może szkielet w mieszkaniu odkryłby dopiero komornik, gdyby nie to, że jesienią zmieniła się prywatna firma, która z ramienia zarządu wspólnoty administrowała budynkiem. - Poprzednia nie sygnalizowała, że nie może wejść do mieszkania - opowiada Monika Beuth-Lutyk. - Dopiero nowa firma zgłosiła, że nie może tego zrobić. A chciała wymienić piony gazowe. Dopiero pismo z prywatnej firmy sprawiło, że ZGN w ramach akcji "Poznaj swojego najemcę" posłał swoich pracowników do mieszkania na Okopowej. Nikt nie otwierał, dlatego przeprowadzono komisyjne wejście do mieszkania, w asyście straży miejskiej. Po lokatorze został już jednak tylko szkielet.
A sąsiedzi? Według ich relacji Andrzej J. był samotnikiem.".
Wszyscy zgodnie twierdzą, że po raz ostatni widziano pana Andrzeja J. w 2007 roku, pięć lat temu. Miał on wtedy ok. 81 lat. Śmierć w tym wieku nie jest czymś niezwykłym, choć gdyby się starszym panem ktoś interesował, pożyłby on może trochę dłużej. Nie wiadomo. Cala ta historia wskazuje jednak na to, iż polskie społeczeństwo, państwo, administracja i sądy to byty całkowicie fikcyjne, bez znaczenia. Mieszkańcy bloku Okopowa 20 żyją jak na pustyni, nie interesując się sobą nawzajem Traktowani są oni przez władze miasta z doskonałą obojętnością..
Administracja dzielnicy działa w kompletnej pustce, dbając jedynie o formalności. Wysyła monity, nie troszcząc się o to, czy ktoś je odbiera, rozwiązuje umowę bez udziału najemcy, wreszcie kieruje sprawę do sądu. Tak samo mogłaby urzędować, gdyby nie było żadnych budynków oraz ich mieszkańców. To wszystko przypomina mi "prawo tysiąca" C. N. Parkinsona - instytucja zatrudniająca ponad tysiąc pracowników nie potrzebuje już dla swojego funkcjonowanie żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym. Sama sobie dostarcza wystarczająco wiele pracy. Władze Warszawy już od dawna są na tym etapie.
Gdyby nie konieczność wymiany pionów gazowych, szkielet mógłby leżeć w mieszkaniu jeszcze przez długie lata. Rzeczniczka dzielnicy próbuje przykryć ten fakt opowiadając o jakiejś fasadowej akcji "Poznaj swojego najemcę". Nic to jednak pomóc już nie może.
Komentarze
09-02-2012 [17:49] - szperacz (niezweryfikowany) | Link: Niby państwo, niby społeczeństwo...
"Cala ta historia wskazuje (..) na to, iż polskie społeczeństwo, państwo, administracja i sądy to byty całkowicie fikcyjne, bez znaczenia.
Mieszkańcy (..) żyją jak na pustyni."
Bardzo dobry tekst.
Pozdrawiam
09-02-2012 [18:05] - elig | Link: @szperacz
Takie sprawy niestety zdarzają się często. O jeszcze bardziej drastycznej historii w Warszawie pisałam /TUTAJ/ i /TUTAJ/.
10-02-2012 [08:26] - ALMA (niezweryfikowany) | Link: Bardzo smutny tekst
Śmierć w pewnym wieku jest sprawą naturalną i nie to jest smutne (choć nie znając okoliczności, nie można przesądzać). Stajemy się zbiorowiskiem zupełnie zatomizowanym, tego już nie można nazwać "lokalną społecznością". W głowie nie chce się pomieścić, że ktoś był tak strasznie samotny, że nikt o niego nie pytał? A państwo, samorząd, administracja... w naszym państwie nic nie działa, a jedynym celem władzy jest rozbijanie jedności, jak widać robi to skutecznie
10-02-2012 [12:02] - elig | Link: @ALMA
To nie tylko sprawa obecnego rządu. W odpowiedzi Szperaczowi dałam link do mojej notki w której pisałam tak:
"Dziennikarze, relacjonujący takie wydarzenia rozpisują się na ogół na temat "znieczulicy", oraz piętnują policję, a także inne władze, nie wywiazujące się ze swoich obowiązków. Nie mam jednak zamiaru powtarzać takich banałów. Opisane wyżej historie są, moim zdaniem, ceną, jaką płaci się za wolność. Chodzi tu o wolność od paraliżujacego nacisku opinii spolecznej, od przysłowiowego "zagladania do garnków" i "brania na języki". Wylano morze atramentu opisując tragedie jednostek zaszczuwanych przez swoje otoczenie. Wielkie miasto uwalnia od tego, ale w zamian daje anonimowość i obojętność, których skutki też bywają, jak widać, tragiczne. Rozwój komunikacji elektronicznej, w szczególności telewizji oraz Internetu, powoduje także , iż łatwiej się dowiedzieć o wydarzeniach w Sudanie niż o tym, co dzieje się za ścianą.".
10-02-2012 [16:21] - Niewolnik (niezweryfikowany) | Link: To jest ogólniejszy i powszechniejszy problem zarazem.
Sam teraz po wypadku (mieszkam samotnie i uczę się chodzić o kulach) widzę smak horroru. Zakupy, jedzenie, zwłaszcza gotowanie, pranie itd itd. Wszystko co było naturalne i proste jest teraz czasochłonne, a nawet trudne do wykonania. Nie ma żadnego systemu, który by pomagał w takiej sytuacji. Owszem, za dużą kasę wszystko, ale systemowo, skoro tyle lat płaci się podatki zusy srusy itd?
A do tego mrozy, zima. Nie jest lekko. A rehabilitacja potrwa długo...
Ale nie o mój przypadek chodzi, on raczej w kontekście artykułu Elig, pozwala sobie uświadomić brak cywilizowanego systemu pomocy, opieki wielu osobom po wypadkach, chorobach itd (nawet czasowych), a w tym czasie można po prostu (trochę może przesadzając) z głodu umrzeć. Opieka społeczna raczej jako element działań antyrodzinnych - o tak, o tym się myśli, ustawy o rzekomej przemocy, znęcaniu psychicznym, odbieranie dzieci etc etc. Na to są pieniądze, o tym lewactwo ciężko w biurokratycznym trudzie i znoju myśli.Ciekawe jak to wygląda w cywilizowanych krajach? Byłem w wielu krajach ale przed wypadkiem jakoś się tym nie zainteresowałem i nie wiem.
A w skrajnym przypadku kończyć się może jak opisała Elig.
Nie mogę sobie darować osobistego wtrętu (przepraszam) - wypadek pośrednio zawdzięczam dwóm małą mądrym policjantom i zawziętemu, nierzetelnemu eufemistycznie rzecz ujmując prokuratorowi - po wrobieniu...Ale to na marginesie faktu, że PRL=3RP w zakresie etyki wspomnianych panów ze wspomnianych instytucji.
10-02-2012 [19:30] - elig | Link: @Niewolnik
No cóż, mogę tylko życzyć szybkiego powrotu do zdrowia. W PRL istniało coś takiego jak siostry PCK. Nie wiem, jak z tym jest teraz.