Jaki pan - taki kram

<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } -->

Jaki pan – taki kram

Nie do pojęcia dla mnie jest zainteresowanie mediów wybrykami wulgarnego błazna, który mieni się przyjacielem znanego polityka roszczącego sobie prawa do herbu i hrabiowskiego tytułu. Pan Kmicic kazałby swoim oficjalistom wychłostać takiego parobasa i zapędzić do wywożenia gnoju. Żyjemy jednak w czasach opisywanych przez Gombrowicza, a nie Sienkiewicza. U Gombrowicza to panicz zabiega o względy parobka i podstawia mu gębę do bicia.

Tak czy owak, według znanego chyba panu hrabiemu kodeksu Boziewicza, sukinkot, który obraża pamięć zmarłych, nie ma żadnej zdolności pojedynkowej. Przede wszystkim nie należy się z nim zadawać. Nie należy również z nim dyskutować i o nim mówić, tak jak nie mówi się o zepsutym powietrzu w salonie. Można tylko go przepędzić jak skunksa i starannie po nim wywietrzyć.

 

Kilka lat temu w empiku zainteresował mnie tytuł w Nie Urbana ( dotyczył sprawy FOZZ) więc wzięłam pismo do ręki. Stojący obok pan w okularach wrzasnął na całą salę: „coś tu strasznie śmierdzi” i manifestacyjnie się odsunął. Szybko odłożyłam pismo na półkę i zawstydzona odeszłam.

Powinniśmy zastosować podobną strategię wobec indywiduum ze świńskim ryjem. Wyłączać natychmiast telewizor, gdy się pojawi. Odkładać w kiosku pismo, które przeprowadziło z nim wywiad. Wychodzić, kiedy gdzieś przyjdzie. Nie podawać ręki. Odwracać się plecami. Całkowicie zasłużył sobie na taki ostracyzm, a ludzie szybko się zorientują, że kontakt z nim plami. Pan hrabia chyba jednak tego nie zrozumie. Taki bystry to on nie jest.

 

 

 

P.S.

Odpowiedź zbiorcza

Kanadyjczyk: Zgadzam się, „iż Polacy nie gęsi...”. A jednak.. Zastanawiałam się ostatnio nad bardziej swojską wersją zasady „ de gustibus non est disputandum”. Może „na wkus i cwiet tawariszcza niet”. Lub: „Jeden lubi Beethovena, a drugiemu....”. No właśnie, co drugiemu? Wersja, którą znam nie przejdzie mi przez klawiaturę. Niech, więc każdy dopowie według swego gustu.

Krystyna: W I turze wyborów w mojej komisji było około 30 osób głosujących na podstawie zaświadczenia z gminy ( niestety nie zapisałam). W II turze dokładnie 72 ( tym razem zapisałam). Pieczęcie były sprawdzane.

Amen: Wprawdzie wybory są tajne, ale znajoma miała prawo dobrowolnie wyjawić, na kogo głosowała i dlaczego. Pod lokalami wyborczymi przesłuchują głosujących na przykład pracownicy ośrodków badania opinii publicznej i jest to przecież zgodne z prawem.

Sceptyk: W sprawie podłożenia przez młodą dziewczynę z komisji 115 na Mokotowie kupki z głosami Jarosława Kaczyńskiego, pod kupkę głosów oddanych na Komorowskiego, złożyłam raport w sztabie wyborczym PIS. Czy naprawdę Pan uważa, że byłoby lepiej gdybym zrobiła aferę? A jeżeli dziewczyna naprawdę się pomyliła? Byłam zadowolona, że nie dopuściłam do błędu. Taka jest rola męża zaufania.

Nie wykluczam oczywiście takich „ pomyłek” w drugą stronę. Dlaczego miałabym Panu nie wierzyć?. Starajmy się zaproponować taki regulamin liczenia głosów, żeby zminimalizować prawdopodobieństwo pomyłek, wszystko jedno na czyją rzecz. Chyba zależy nam na tym, żeby wybory nie były farsą?

Transfokator: Oczywiście możecie powielać, wykorzystywać, cytować bez dalszego pytania. Czuję się zaszczycona.