Nomen omen

Nomen omen

Kiedy kilka dni temu w TV zarekomendowano Artura Sporniaka z Tygodnika Powszechnego jako specjalistę od sporu Kościoła z Lefebrystami, nie zwróciłam na to uwagi. Kiedy jednak działacz PZPN Kręcina oświadczył, że w jego związku nie było żadnych przekrętów, a Rzeczpospolita podała informację, że nad ustawą, która okazała się bublem prawnym pracowała poseł Bublewicz, zaczęłam się niepokoić.

Wczoraj przeczytałam w Rzeczpospolitej, że przeprowadzanie egzaminów w systemie on line w szkołach podstawowych proponuje dr Szaleniec. Wpadłam w panikę.

Uczono mnie w dzieciństwie, że jakiekolwiek uwagi na temat nazwisk są oznaką złego wychowania. Takich uwag dopuszczał się w moim najbliższym otoczeniu jedynie pewien wujek, traktowany jako „oryginał”(czyli mówiąc po ludzku świr). Zawsze byłam też przeświadczona, że przywiązywanie wagi do zbiegów okoliczności oraz przypadkowych koincydencji czasowych charakteryzuje ludzi bardzo prymitywnych oraz dotkniętych demencją czy nawet starczą paranoją.

 

A wiec to już?