Tragedia omyłek

Tragedia omyłek.

Wielka, groźna i nieprzejednana komisarz UE nakazuje polskiemu rządowi sprzedaż stoczni pod sankcją konieczności zwrotu uzyskanej przez stocznie pomocy. To polskie społeczeństwo udzieliło tej pomocy i ono powinno decydować czy żąda jej zwrotu. Ale weszliśmy do UE po to jak widać, żeby pokornie słuchać takich i podobnych absurdalnych poleceń. Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.

W czasie kryzysu, gdy państwa UE wbrew narzucanym nam zasadom futrują swoje przemysły ( w tym stocznie) należało uderzyć pięścią w stół i odmówić prywatyzacji. Musiałby nami jednak rządzić prawdziwy mąż stanu, a nie kłamliwy Pinokio zapatrzony w swe odbicie nie tyle w lustrze, co w słupkach prognoz wyborczych.

Teraz trochę liczb. Pani Gronkiewicz podarowała jak wiemy 500 milionów z budżetu koncernowi ITI. Zgodnie z wyceną za 682tysiące metrów kwadratowych powierzchni działek w stoczni Gdynia mieliśmy nadzieję uzyskać 287 milionów, natomiast za 580 tysięcy metrów kwadratowych w Szczecinie-94 miliony. Razem 381 milionów. W świetle tego absurdalny jest argument o znaczących dla budżetu wpływach z prywatyzacji. Wystarczyło zrezygnować z niczym nie uzasadnionego prezentu dla ITI i zachować w rękach majątek plus 120 milionów.

Liczmy dalej. Pracę straciło podobno 8000 osób. Odprawa dla stoczniowca wynosi od 20 do 60 tysięcy złotych. Gdyby wszyscy dostali odprawy pochłonęłyby one od 160 do 480 milionów. Nie liczę tu osób z przemysłów związanych ze stoczniami, kosztów reorientacji zawodowej i płaconych w czasie szkoleń zasiłków w wysokości 1,8 tysiąca na osobę? Jak widać sprzedaż jest zupełnie nieopłacalna. Nic nie zyskujemy, wpuszczamy z rąk majątek i pozbawiamy pracy tysiące osób, które z konieczności przechodzą na garnuszek państwa. Na czym zarobiłby jednak swoje miliony senator Misiak?

Liczmy dalej. Cena 1000 metrów w centrum wielkiego miasta jest nie niższa niż milion złotych. (Milion kosztuje taka działka w Aninie lub w Izabelinie pod Warszawą) 1262 tysiące metrów kwadratowych łącznej powierzchni działek w Gdyni i Szczecinie ma wartość co najmniej 1262 milionów czyli 3 razy tyle, na ile wyceniono razem te działki, sprzęt stoczniowy, gotowe elementy i nawet projekty statków. Oczywiście może się zdarzyć, że nikt nie zaoferuje nam takiej sumy. Dlatego nie należy pozbywać się majątku pod przymusem, w okresie kryzysu.

Jestem w stanie uwierzyć, że Tusk i jego urzędnicy, w swej niewiarygodnej głupocie, ustawiali przetarg dla inwestora z kosmosu, aby zdobyć punkty w propagandzie sukcesu. Pomijam fakt, że złamali zasady i procedury, którym każą nam się podporządkowywać w każdej błahej sprawie. Istotne jest, że bezczelnie okłamywali nas wszystkich. Ciekawe, z kim właściwie rozmawiał Tusk w Katarze? Może do zdjęcia przebrano w burnusy agentów BORu? Tusk zachował się jak mały chłopiec, który okłamuje rodziców, że zdał do następnej klasy, żeby odwlec o dwa miesiące nieuchronne lanie. Byłoby to nawet śmieszne gdyby nie było tragiczne.