Rybę nożem

Rybę nożem.

Swego czasu jeździłam konno po lasach w okolicach Wiązownej na bardzo miłej i głupiej jak but klaczy Ilonce. Na wstępie zawarłam z nią pakt o nieagresji- niczego od niej nie wymagałam, a ona nie próbowała mnie zrzucić. (Znany jeździec major S, który usiłował ją ujeździć, spadał z niej regularnie co obserwowałam z ukrytą schadenfreude.) Pewnego zimowego dnia, gdy próbowałam w okolicy Góraszki przekroczyć konno śliską szosę, spłoszona Ilonka wywróciła się przed nadjeżdżającą ciężarówką. Ponieważ nie miałam bata zmusiłam ją do poderwania się i opuszczenia jezdni, tłukąc ją co sił złożonymi wodzami. Kiedy zdenerwowana usiłowałam opanować konia, zatrzymał się koło mnie elegancki samochód, wysiadł z niego pan w błyszczących jak szklanka jeździeckich butach i ku memu zdumieniu zwymyślał mnie za nie sportowe zachowanie. Zdawał się zupełnie nie rozumieć, że jeździecka etyka czy raczej etykieta nie jest wartością, za którą gotowa byłabym umierać.

Przypomniałam sobie o tym wydarzeniu czytając dość naiwne ubolewania profesora Łukasza Turskiego ( Polska Nr 96) na temat obyczajów polskich uczniów i studentów, którzy nagminnie ściągają, kupują wypracowania w internecie, załatwiają sobie zaświadczenia o dyslekcji, a co najgorsze wcale się tego nie wstydzą.

Pan Turski rozumuje dokładnie tak samo jak ten pan w błyszczących cholewach- zupełnie nie interesują go przyczyny niewłaściwego postępowania. Ściąganie nie jest uczciwe, przede wszystkim dlatego, że narusza zasadę wolnej konkurencji, traktowaną w kategoriach sportowych, czyli zasadę fair play. Zasada fair play ma jednak sens, gdy uczestniczymy w rozgrywkach olimpijskich, lecz na pewno nie wtedy, gdy siedliśmy do pokera z szulerem. Tymczasem uczniowie mają -często uzasadnione- przeświadczenie, że konkurencja, w której startują ( walka o indeksy i o miejsce w liceum) to wolna amerykanka, albo, co gorsza poker, do którego karty zostały rozdane pod stołem. I to jest prawdziwa tragedia, a nie to, że w tych okolicznościach ściągają.

Bo czy to jest fair, że znane są wszystkim- bynajmniej nie fikcyjne- cenniki łapówek za miejsce w renomowanym liceum i na uczelni? Czy jest fair, że wszystkie tak zwane szkoły „ naszych dzieciaków” (Bednarska, Przymierze Rodzin itp.) urządzają po egzaminach wstępnych dogrywkę w postaci wysoko punktowanej rozmowy kwalifikacyjnej, co zapewnia im całkowitą swobodę doboru uczniów, przy zachowaniu pozorów i komfortu moralnego? Czy to w porządku, że większość miejsc na uczelniach artystycznych jest, jak to wszyscy dobrze wiedzą, zajęta z góry? Czy przypadkowa jest gołym okiem widoczna „nadreprezentacja” dzieci (a teraz już i wnuków) stalinowskiego establishmentu w mediach i dyplomacji? A co myśleć o dziedziczeniu innych intratnych zawodów, o klanach prawników, lekarzy, aktorów czy piosenkarzy? Żeby uprzedzić demagogiczne argumenty- nie widzę nic złego w tym, że syn szewca zostaje szewcem, szczególnie, gdy do zawodu przyucza go ojciec. Jeżeli jednak społeczeństwo funduje komuś drogie i zapewniające dobrą pracę studia prawnicze czy medyczne chciałoby mieć nadzieję, że prawidłowy system selekcji wybierze najlepszego. Pan Turski tego nie rozumie, bo na jego wydział, czyli fizykę przyjmuje się kandydatów z łapanki, o czym piszę ze smutkiem, a nie ze złośliwą satysfakcją.

 

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest fakt, że bezpłatna oświata oparta jest na trzech całkowicie utopijnych założeniach: (1) istnieje sito, które wyłowi diamenty; (2) te diamenty zrewanżują się społeczeństwu za zdobyte za darmo wykształcenie; (3) tylko bezpłatna oświata umożliwia studiowanie zdolnym i pracowitym najuboższym. Ad(1) odkąd pamiętam, co rok słyszę dramatyczne pytanie: „dlaczego sito gubi diamenty?”, takim sitem nie jest na pewno obecna matura, premiująca odpowiedzi pod klucz, czyli oportunizm i głupotę; Ad(2) fundujemy darmowe studia również prawnikom, którzy obdzierają nas potem ze skóry i lekarzom, którzy natychmiast po dyplomie wyjeżdżają za granicę; Ad(3) młodzież najuboższa wybiera na ogół studia płatne, o wiele gorsze merytorycznie niż bezpłatne. Ten pozorny, podwójny paradoks, jak i cały problem wymagają jednak osobnego omówienia.

Oczywiście nikt nie pochwala tego, że oszukują oszukiwani, choćby dlatego, że jest to podręcznikowy przykład dodatniego sprzężenia zwrotnego. Taka młodzież jakie Rzeczpospolite- takie Rzeczpospolite jaka młodzież. Lub inaczej mówiąc: praktykowanie zasad „kradnij kradzione” ( Lenin) czy „ gwałt niech się gwałtem odciska” ( Mickiewicz ) zamiast likwidować, uruchamia spiralę eskalacji niepożądanych zjawisk. Jeżeli jednak nie potrafimy naprawić Rzeczpospolitej, to zamiast ubolewać nad spaloną w płonącym lesie różą, zastanówmy się jak uruchomić mechanizm ujemnego sprzężenia zwrotnego, to znaczy jak sprawić, żeby ściąganie przestało się opłacać.

A przede wszystkim nie mnóżmy fikcyjnych, pseudo moralnych zasad.

Miałam przyjemność uczyć w eksperymentalnej klasie, która wydała podobno dziewięciu profesorów nauk ścisłych. Była to młodzież tak zdolna i pracowita, że nawet najgorszy nauczyciel nie był w stanie im zaszkodzić, nie przypisuję, więc sobie żadnych zasług poza jedną. Zlikwidowałam wszelkie pseudo moralne, typowo szkolne problemy. Nie sprawdzałam listy obecności, ani prac domowych, pozwalałam korzystać na klasówkach z wszelkich pomocy, nie ustalałam żadnych prekluzyjnych terminów zaliczeń. W rezultacie nikt nie odpisywał od kolegi w toalecie, nikt nie przynosił mi fałszywych zwolnień lekarskich, bo nikt nie obawiał się, że odmówię mu prawa do odpowiedzi. I nigdy tego nie żałowałam.

Panu profesorowi Łukaszowi Turskiemu dedykuję zaś ku rozwadze znaną anegdotę: „Jak tak można, rybę nożem?”- wykrzyknął rekin do brytyjskiego dżentelmena, który usiłował się obronić przed jego atakiem. Zawstydzony dżentelmen odrzucił nóż i pozwolił się spokojnie zjeść.

 

 

 

<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } -->

Zasada fair play ma jednak sens, gdy uczestniczymy w rozgrywkach olimpijskich, lecz na pewno nie wtedy, gdy siedliśmy do pokera z szulerem. Tymczasem uczniowie mają -często uzasadnione- przeświadczenie, że konkurencja, w której startują ( walka o indeksy i o miejsce w liceum) to wolna amerykanka, albo, co gorsza poker, do którego karty zostały rozdane pod stołem.