Nerwowe działania przed poniedziałkowym szczytem UE

O wadze poniedziałkowego szczytu UE w sprawie Gruzji nie trzeba już chyba nic wspominać, albo Europa zajmie spójne, zdecydowane stanowisko i będzie szansa na powstrzymanie terroru szerzonego przez gangsterów z Kremla, albo rozejdzie się wszystko po kościach i czeka nas nowa epoka lodowcowa, bo określenie zimna wojna przy dzisiejszym arsenale i zasobach finansowych agresora, jest już anachronizmem.

Nie dziwi zatem, że OBWE mówi o tym, że ma coraz więcej dowodów na winę Gruzji. Dziwi natomiast, że ktoś takie rewelacje traktuje poważnie, a nie z klucza umieszcza w rubryce horoskop czy mity. Przypomnijmy, że działania tej właśnie organizacji w ogóle umożliwily wybuch tego konfliktu. To właśnie OBWE w niewyjaśniony do dzisiaj sposób, przyznała mandat sił pokojowych Armii Rosyjskiej, będącej jednocześnie stroną konfliktu w takich rejonach jak Nadniestrze, Abchazja czy Osetia pd. To tak, jak gdyby po II wojnie światowej przyznać taki mandat Armii Niemieckiej w Alzacji, na Śląsku czy Pomorzu.

Teraz nastąpi okres publikowania na firmowym papierze OBWE i w równie firmowych teczkach dowodów na zbrodnie gruzińskie i bohaterstwo rosyjskich żołdaków. Pomordowani do pomordowanych podobni, a kul nikt nie podpisuje. Ważne tylko, żeby rozmyć obraz, rozmydlić winę. Utrwalić obraz wojny, w którym nie ma wygranych i przegranych, winnych i niewinnych, dobrych i złych.

W dramatycznym konflikcie na Kaukazie można się doszukać jednego pozytywnego aspektu, wynikającego z faktu, że rozgrywa się on w dużej mierze w sferze medialnej. Dlatego Rosja aby eskalować konflikt musi „spalić” sporą część swojej agentury wpływu w instytucjach miedzynarodowych i państwach Zachodu. Niektórzy publicyści, politycy i eksperci czasami wbrew faktom i logice starają się lansować tezy, po których teoretycznie tracą moralne prawo do wychodzenia z domu, o zabieraniu głosu w sferze publicznej nie wspominając .