ŻEBY CHOCIAŻ, ŻE GDZIEŚ DZWONIĄ...

Ci, co nie chodzą na wybory, są dość zróżnicowani, i należałoby kierować się do nich, żeby być skutecznym, co najmniej kilkoma strategiami.

Są tacy, którzy powiadają bez osłonek: "nie ma głupich, żebym wybierał sobie ciemiężcę!". To jest głos ze szpicy rozczarowania władzą. Jak takiego kogoś ma przekonać Kaczyński, skoro sam był premierem? Czyli tyranem. I nie ma tu żadnego znaczenia prawda o jego służbie.

Duża grupa niezagospodarowanego elektoratu to tumiwisiści. Oni patrzą nie dalej jak na metr przed czubek własnego nosa; balangują, snują się po gminie lub mieście i pasażach supermarketów - obywatelskość im lata. Jak takiego "polskiego bezpaństwowca" zawlec do urny i kazać mu oddać głos na Bliźniaka?

Nieco inną odmianą takiej postawy jest olewactwo, które dobrze oddaje powiedzenie "Wszędzie wojna, byle moja wieś spokojna". Takich ludzi jest całe mnóstwo i do nich argument, że Sowiet zagraża i jedynie Jarek może coś teraz dla kraju zrobić, za żadne skarby nie dociera, bo za oknem drzewa szumią, krowy się pasą, dzwony dzwonią i telewizor "nadaje" zgodnie z ramówką. Jaki takiemu dać przekaz, by się zreflektował i zmobilizował za parę dni, skoro jego wsobność jest ślepa i głucha na sygnały z zewnątrz, zwłaszcza na te, które wymagają reakcji w postaci przemyślenia, znalezienia woli i podjęcia decyzji o interakcji społecznej? Czy sztab Kaczyńskiego da sobie z takimi osobnikami radę?

Dwa sztaby teraz zaczynają walić łbem w mur i rzucają grochem o ścianę. Reasumując: gra o "legitymizowaną prezydenturę" rozegra się jednak poprzez przetasowania w twardym elektoracie i być może przy minimalnym wsparciu tych, co po prostu z braku czasu lub możliwości nie wzięli udziału w pierwszym głosowaniu (np. zniedołężniali czy powodzianie).

Ale najpewniej o wszystkim zadecyduje, jak zwykle, jakiś przypadek, drobny fakt, który już się "gotuje", by zamieszać w szykach i strategiach. Nieuchwytny detal, który wzbudzi emocje. F e n o m e n. Absolut. Anioł. Szatan Numerolog...?

Ot, czai się los - komu się tym razem powiedzie? To jest również pytanie do nas wszystkich. Słyszycie dzwon?

Z wieży kościelnej słychać dzwon, ale ktoś nie wie, z którego kościoła. Pyta, tłumaczysz: larum grają lub na katechezę możesz się udać. Pyta, bo się zainteresował. Ma jakąś transmisję bodźców zmysłowych do centrali, do głowy; wyraża chęć, znajduje wolę, przetwarza spostrzegawczość.

Nie jest tylko "trawienny", na dwu kończynach jamochłonowaty, co to mówi po naszemu, bo się sam głos skąś wydobywa. No i lubi bociany i jaskółki, wszak samodzielnie pod domowy adres wraca, a one mają przecież trudniej: odlatują tak hen daleko i odnajdują nasz komin i powałę - jak to robią? E, za trudne pytanie, męczące jakoś...No to może bardziej obrazowo... o zwierzęciu co ma bliżej. Koń z targu sam wrócił pod stajnię z pijanym kierowcą na furmance, przy dyszlu przekroczył próg obory i się zablokował orczykiem i kłonicą w odrzwiach. Przychodzi agitator wyborczy i musi zacząć od szkapy.