Raz zdobytego pola nie powinniśmy oddawać.

Unia Europejska stanęła na rozstaju dróg. Są różne koncepcje jej rozwoju. Osobiście jestem zwolennikiem Unii Europejskiej, jako sfery gospodarczej, której członkowie prowadzą jednolitą politykę finansową, nie wtrącając się w kierunek polityki zagranicznej innych państw. Z punktu widzenia przyszłości Unii, należy przeprowadzić głęboką integracje w sferze finansowej: wprowadzić we wszystkich krajach członkowskich wspólną walutę, wprowadzić wspólną politykę pieniężną i fiskalną. Z całą pewnością nie jest to wydarzenie, które będzie miało miejsce w najbliższym czasie. Będzie to już raczej długotrwały proces, podobnie jak wychodzenie z olbrzymiego kryzysu przez państwa basenu Morza Śródziemnego. Jednak moim zdaniem, jeśli Unia ma przetrwać – proces ten jest konieczny. Pokonywanie kryzysu nie będzie trwało kilka miesięcy, a co najmniej kilkanaście lat. Przypomnę, że Polska kiedyś zbankrutowała. Już od ponad 20 lat wychodzimy z głębokiej zapaści, a nie zapowiada się, aby ten proces szybko się skończył. Mieszkańcy krajów śródziemnomorskich żyją na bardzo wysokim poziomie i ten poziom nie wynika ze spełnienia kryteriów konwergencji tylko z pewnych preferencji politycznych centrali w Brukseli. Przyjęcie tych krajów do strefy euro było działaniem politycznym, zupełnie niepodpartym przesłankami ekonomicznymi. To był olbrzymi błąd UE. Kolejnym było niedopilnowanie przestrzegania rygorystycznych kryteriów. Gdyby państwa respektowały te zasady, nie byłyby dziś w aż tak głębokim kryzysie. Unia wymaga zasadniczych reform, polegających przede wszystkim na skończeniu z mnożeniem priorytetów i powróceniu do pryncypiów, a więc wprowadzeniem pełnej swobody przepływu towarów, usług, osób i kapitału. Ktokolwiek prowadzi działalność gospodarcza na rynku Unii wie, ile jeszcze istnieje przeszkód na drodze do pełnej swobody przepływu tych czynników produkcji. Unia musi koordynować w znacznie większym zakresie, o ile nie prowadzić wspólnej polityki gospodarczej i finansowej.  Nie jest do utrzymania na dłuższą metę prowadzenie odmiennych narodowych polityk gospodarczych i poleganiu na pomocy finansowej z kilku państw Unii, bo one tego nie udźwigną. Unia musi stać się konkurencyjna w skali światowej, jak marzono o tym w Deklaracji Lizbońskiej sprzed dekady i przestać bredzić o eksporcie w świat europejskiego modelu socjalnego, gdzie każdy na naszym globie miałby mieć stały etat, niemiecką pensję, francuski czas pracy / 35 godzin w tygodniu / i szwedzkie uprawnienia socjalne. Tego nie da się zapewnić w Europie, a co dopiero w świecie. Na obecnym etapie wydaje się, że tendencje narodowe są zbyt silne, ale czy nie zmieni się to po nadejściu drugiej, silniejszej fali kryzysu? Z pewnością zreformowana Unia, tworząc wspólną politykę gospodarczą, musiałaby mieć na względzie różne etapy zaawansowania ekonomicznego państw ją tworzących. Część nowych państw członkowskich jest wciąż na dorobku i musi dogonić w rozwoju gospodarczym państwa rozwinięte. Niezbędne wówczas będą transfery finansowe bądź preferencyjne rozwiązania np. podatkowe. Zreformowana Unia Europejska nie powinna zabierać stanowisko w sprawie kierunku prowadzenia polityki międzynarodowej krajów członkowskich. Kierunek polityki zagranicznej powinien leżeć wyłącznie w gestii państw. Polska polityka zagraniczna wzorowana na polityce jagiellońskiej była bardzo dobrym pomysłem i tu ogromny plus dla nieżyjącego prezydenta Kaczyńskiego. Ubolewam, że rząd Donalda Tuska odstąpił od uprawiania podobnej polityki zagranicznej. Przewodząc państwom nadbałtyckim oraz innym na wschodzie kontynentu automatycznie nasza pozycja w relacjach z innymi państwami pnie się do góry – przede wszystkim w stosunku do Stanów Zjednoczonych - dla których wówczas stalibyśmy się dużo silniejszym – pod względem strategicznym – partnerem. Szukajmy przyjaciół tam, gdzie Polska i Polacy są szanowani. Jesteśmy szanowani np. w Gruzji, Armenii czy w krajach nadbałtyckich i powinniśmy robić wszystko, aby tam nasze notowania były jeszcze lepsze, bez względu na to, co sądzą o tym władze rosyjskie. Ten kierunek zapoczątkowany przez braci Kaczyńskich powinien być kontynuowany. Mam żal do Ministra Sikorskiego, że koncentruje się wyłącznie na kierunku zachodnio-europejskim, odpuszczając wpływy, które budowaliśmy przez lata np. w Azji czy Afryce. Raz zdobytego pola nie powinniśmy oddawać. Niestety tak się dzieje.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Szarlej

05-12-2011 [22:23] - Szarlej (niezweryfikowany) | Link:

"członkowie prowadzą jednolitą politykę finansową, nie wtrącając się w kierunek polityki zagranicznej innych państw"
czyli "jedziemy w jednym kierunku, ale każdy ma swoją kierownicę i kręci nią wedle swojego uznania"

Obrazek użytkownika nidan

06-12-2011 [07:59] - nidan | Link:

Bzdura kompletna. Polityka finansowa i polityka zagraniczna nie są ze sobą bezpośrednio, a jedynie pośrednio związane. Nie widzę powodu, dla którego UE nie miałaby w kwestii polityki finansowej mówic jednym głosem, a nie zabierac stanowiska w sprawie polityki zagranicznej. To właśnie w tym kierunku powinna isc ewolucja Unii.

Obrazek użytkownika Neo

06-12-2011 [21:02] - Neo (niezweryfikowany) | Link:

i co pozostanie dla tej polityki zagranicznej? Kto nie ma kontroli nad finansami ten ni ema kontroli nad polityka zagraniczna gdyz finanse to podstawa suwerennosci. Wtedy ta polityka zagraniczna to beda juz tylko pozory..Szkoda ze autor nie zauwaza tej zaleznosci..

Obrazek użytkownika nidan

07-12-2011 [15:23] - nidan | Link:

To jest zbyt daleko idące uproszczenie. W momencie wprowadzenia jednej polityki finansowej i fiskalnej dla wszystkich państw członkowskim, wystarczy zapis, że każdy kraj ma jeden głos i każdy z tych głosów jest sobie równy oraz państwa mają prawo weta i np. gdy koalicja trzech państw nie zgadza się na dany projekt, projekt ginie śmiercią naturalną.

Obrazek użytkownika Neo

07-12-2011 [20:27] - Neo (niezweryfikowany) | Link:

Niestety nie sledził Pan ostatnich wiadomosci..Niemcy ustami Angeli Merkel juz zapowiedzialy ze przy tworzeniu nowych form funkcjonowania strefy euro Niemcy żądają największej liczby głosów! Tak, wg nich siła głosu ma zależeć od potencjału ekonomicznego. Czy naprawde uważa Pan po tym wszystkim co ostatnio na ten temat moglismy uslyszec i przeczytac, że Niemcy zgodzą się aby np. Estonia o populacji w połowie mniejszej niż populacja Berlina miała taką samą siłę głosu co 80 milionowe Niemcy? Oczywiscie w idealnym świecie tak by było, lecz nie żyjemy w takim swiecie. Zresztą wystarczy spojrzec na to jak to funkcjonuje dziś, dyktat dwóch polityków Merkel i Sarkozyego narzuca 25 pozostałym panstwom swoje decyzje, planuje sie wylaczenie z procesow decyzyjnych 10 krajow spoza strefy euro mimo to iz strefa euro ma ogromny wplyw na ich gospodarki! Nie do takiej Unii Europejskiej wchodzilismy i nie dla takiej UE Polacy wyrazili poparcie w referendum. Dziś ten twór jest ogromnym zagrozeniem nie tylko dla Polskiej gospodarki ale przede wszystkim dla Polskiej podmiotowości międzynarodowej. Nie ma co juz dluzej snuc bajek o ewoluowaniu Unii i planach ratunkowych, trzeba się jak najszybciej z tej matni ewakuować!