Refleksje po 11 września (2001 roku)

Wszyscy pamiętamy ten dzień, gdy uprowadzone samoloty uderzyły w WTC.

Świat wstrzymał oddech, w końcu rzadko się zdarza by samolot rozbił się tak blisko wielkich pieniędzy. Gdyby ten sam samolot uderzył na przykład w kościół, w którym nie mniej licznie zebrali się wierni – świat pokazałby to w wiadomościach i zaraz o tym zapomniał. Rzeczy w tym, że umiejętnie dobrano cel. Uderzono w świętość.

Przypomnijmy, że Osama Bin Laden swoją akcję przeprowadził w czasie szalejącej w Polsce kampanii wyborczej i podczas trwającej nieprawdopodobnie silnej ofensywy medialnej SLD i Millera Leszka (końcówka kadencji niesławnej pamięci AW”S”). Telewizje (i ta Kwiatkowskiego Roberta i ta Waltera Mariusza i ta Solorza – Żaka Zygmunta) ścieliły się przed owym Millerem Leszkiem, a ich podwoje były przed nim tak szeroko otwarte, że Miller Leszek w zasadzie z nich nie wychodził. Ta ofensywa miała taki rozpęd, że jeszcze po wyborach 2001 roku niejaki Lis Tomasz nakręcił o Millerze Leszku ohydnie bałwochwalczy film dokumentalny.

W tych czasach zamach z 11 września miał z mojego punktu widzenia jasną stronę. Okazało się, że istnieje jednak siła, która może spowodować, żeby Miller Leszek w telewizyjnych wiadomościach się nie pojawił.

Świat się zmienia, a poglądów nie zmienia tylko krowa, więc i telewizje zmieniły ulubieńca i tak po pewnym czasie Millera Leszka zastąpił (pod pewnymi względami przypominający go bardzo) Tusk Donald.

Tusk Donald miał więcej szczęścia niż Miller Leszek – w czasie jego kampanii nie było żadnego zamachu na WTC, ale zmiana poglądów i tak nastąpiła. Tuska Donalda widać rzadko, a nawet jeśli go widać, to nie wygląda on dobrze.

Panie i Panowie PR-owcy! czas zastąpić go lepiej się prezentującą woskową kukłą Tuska Donalda wzorowaną na Tusku Donaldzie sprzed około roku. To, że taka kukła nie powie nic sensownego nie spowoduje zdemaskowania podmiany. Taka kukła będzie miała też swoje zalety – nie powie nic głupiego.