Antydeweloperskie weto

Miałem w życiu sporo styczności z „rynkiem” deweloperskim i to z kilku stron:z jednej strony, jako współpracownik Senatora (wtedy tylko Senatora) Zbigniewa Romaszewskiego prowadziłem w jego imieniu dziesiątki spraw interwencyjnych na tym obszarze, a także z bliska widziałem opanowujące Wiejską lobbingi (oraz skutki ich działania) w sprawie co ciekawszych ustaw,a z innej, przez kilka miesięcy jako (powołany chyba przypadkiem i wyrzucony na nocnym, zwołanym w nagłym i pozastatutowym trybie, posiedzeniu Rady Nadzorczej) Prezes dużej spółdzielni mieszkaniowej w Śródmieściu Warszawy.Można więc przyjąć, że wiem o czym piszę.Słowo „rynek” umieściłem w cudzysłowie nie przez przypadek. Rynek (bez cudzysłowu) zawsze kojarzył mi się z czymś opisanym przez Adama Smitha jako uczciwe środowisko równowagi, a obszar na którym odbywa się działalność deweloperska nie jest ani środowiskiem równowagi, ani nie rządzą nim uczciwe, czy choćby przejrzyste reguły.

W tej ustawie nie chodziło o grunty obecnie rolne, na których można by budować dużo mieszkań, tylko o coś zupełnie innego. Przecież tak naprawdę przy nabywaniu mieszkań problemem nie jest miejsce do ich budowania, tylko to, że z jednej strony ceny są koszmarnie zawyżone przez zmowę deweloperów, a z drugiej płace są koszmarnie zduszone przez zmowę neoliberałów. W końcu, jeśli pieniędzy na rynku jest skończona ilość, to rozdawanie ich pielęgniarkom, nauczycielom, czy innemu barachłu zamiast stosownym panom Krauzem, Kulczykom et consortes jest zwykłą rozrzutnością. Dodatkowym argumentem za tym, że ustawa nie miała służyć rozwojowi rynku mieszkaniowego jest istnienie mechanizmu: „dużo mieszkań – niższa cena”.Tu chodziło o możliwość położenia łapy na miejskich parkach, w których świetnie prezentowały by się znakomite apartamentowce i o podobne temu słuszne przejawy gospodarności mniejszych i większych miast.Przecież w świecie mierzonym PKB (wskaźnik przepływu pieniądza) istnienie miejskiego parku, w którym rodzice mogą, o zgrozo, za darmo „paść” swoje dziecko i być zadowoleni powinno być twardo zakazane. Być zadowolonym za darmo – też coś – to powinno być penalizowane!!!! Zadowolenie w nowocześnie europejskim społeczeństwie ma prawo być związane wyłącznie z płaceniem Schetynie, czy wspomnianym wyżej panom K et consortes. Zamiast parku powinna być choćby kręgielnia generująca zyski. (Może z resztą kiedyś napiszę jeszcze coś o tym, co sobie myślę o świecie mierzonym PKB.)Weto Prezydenta popierają między innymi Związek Gmin Wiejskich RP, Unia Miasteczek Polskich, Związek Miast Polskich, Unia Metropolii Polskich, Instytut na rzecz Ekorozwoju, Towarzystwo Urbanistów Polskich i Prezydium Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju Polskiej Akademii Nauk (ciekawe, że żadne z doniesień – oprócz rzecz jasna strony internetowej Prezydenta – które znalazłem w Internecie nie wymieniło wszystkich tych instytucji, tylko musiałem sobie to poskładać z różnych źródeł). Już wyobrażam sobie Schetynę Grzegorza, który nazwie te wszystkie instytucje antypostępowym lobby, albo jakoś podobnie.W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w jednym z programów wydanych na kasecie w podziemiu Jacek Fedorowicz odmalował (słowem, bo z malowaniem przez Jacka Fedorowicza nigdy nic nie wiadomo) Kolegę Kierownika, który urzeczony patrzył jak Ronald Reagan macha mu przed nosem plikiem dolarów. Potem okazało się, że co prawda Reagan był podstawiony przez wrogów i fałszywy (manekin), ale dolary były prawdziwe. Kolega Kierownik mówił potem: „Przecież wiecie co się dzieje w sercu prawdziwego komunisty, gdy zobaczy dolara…”To samo dziś dzieje się w sercu prawdziwego PO-wca lub SLD-owca gdy zobaczy nieruchomość, a raczej gdy pomyśli ile będzie mógł na niej zarobić jeśli da mu się możliwość dyktowania cen wybudowanych na niej mieszkań i nie tylko mieszkań.Myślę, że coś podobnego dzieje się w sercu alkoholika na głodzie gdy zobaczy wódkę.Mam nadzieję, że takiemu właśnie zaślepieniu nie ulegną rozsądnie myślący Polacy.

Prezydent Lech Kaczyński zawetował ustawę, która miała ułatwiać przekazywanie gruntów deweloperom uchwalaną pod szyldem przekształcania gruntów rolnych wewnątrz miast w budowlane. Teraz będzie (a może nawet już jest – boję się włączyć radio, żeby nie zatruć się jadem) wielka propaganda, że przez Kaczyńskiego będzie mniej mieszkań.