Bliźniacy w polityce

Po obejrzeniu ostatnich posiedzeń komisji śledczej zorganizowanej w celu wymyślenia, ujawnienia i napiętnowania zbrodni PiS-u zacząłem się zastanawiać, czy czasem nie jest tak źle, że nie może być już gorzej.

Chwilka zastanowienia i już wiem. Mogło by być gorzej.

Bliźniacy zdarzają się wśród ludzi raz na ileś tam urodzeń. Nieco rzadziej rodzą się trojaczki, czworaczki...

Pan Bóg jest jednak łaskawy. Mieliśmy Adama i Tomasza Strzemboszów, mamy w polityce Lecha i Jarosława Kaczyńskich. A oprócz nich, albo co gorsze zamiast nich mogli byśmy mieć na przykład bliźniaków Tusków: Donalda i Duffiego. Ale by się działo...

Albo trojaczków Komorowskich: Bornisława, Mieszka i Bolesława, lub też bliźniaczki Zakrzewskie: Marta i Julia (obecnie po mężu Pitera).

Prawda, że nie jest jeszcze tak źle.

Aha, byłbym zapomniał! Ludzkość zna również pojęcie bliźniactwa ukrytego. Że niby jest ich dwóch, ale jest jeden. W końcu jak się patrzy ma Niesiołowskiego Stefana Konstantego, lub na Palikota Janusza Mariana...

Trochę łatwiej zrozumieć ich zachowanie jeśli przyjmiemy, że tak naprawdę to jest ich po dwóch: Niesiołowscy: Stefan i Konstanty oraz Palikotowie: Janusz i Marian.