Ale miałem fajny weekend.

Tak się złożyło, że ostatnio byłem straszliwie umordowany. Praca mnie nie oszczędzała, miałem ostatnio sporo koncertów, córka właśnie kończy gimnazjum (niezorientowanym wspomnę, że oznacza to stres gigant), do tego upał (dla ludzi ze sporą nadwagą nieludzka tortura), zepsuty samochód (też stres gigant ze względu na ceny części do Volva)…

Nie żebym narzekał, bo nie narzekam. Proszę to potraktować jako uzasadnienie dalszego ciągu. Korzystając z wyjazdu Żony postanowiłem dać odpocząć szarym komórkom. Weekend bez telefonu, Internrtu i emaila – to coś czego mi trzeba.

Uznałem, że szare komórki najlepiej odciąży (młodzież określa ten stan resetem mózgu) połączenie dwóch rzeczy. Snu i telewizji. W związku z tym spędziłem jedyny w swoim rodzaju weekend przy telewizorze.

Zobaczyłem kilkanaście odcinków „Z archiwum X” i kilkanaście odcinków „Wojny domowej”. Tak zupełnie wyłączyć rozumu mi się nie udało, bo obie „lektury” wywołały jednak pewne refleksje, o których napiszę osobno, bo nie lubię długich postów.

W każdym razie ogłaszam wszem i wobec:

  1. Można przeżyć weekend bez oglądania wiadomości i słuchania tzw. „publicystyki”
  2. Nie tylko można tak weekend przeżyć, ale nawet powiedziałbym taki weekend jest jakoś lepszy.
  3. Poprzednio pisałem, że rankami słucham TOK FM. Dziś nie byłem w stanie – gdy włączyłem Paradowską zrobiło mi się niedobrze. Szczepionka na TOK FM przestała działać, ale ja wcale nie czuję potrzeby przyjęcia dawki przypominającej.
  4. Z utęsknieniem czekam na następny taki wypoczynek. Być może wtedy znormalnieję jeszcze bardziej. Ciekawe na co stracę odporność po dłuższym odpoczynku?…