Jeden dzień z życia Jana Osieckiego

Choć sprawa jest przestarzała i sytuacja polityczna zmieniła się diametralnie o 180 stopni jak na wojnie, pozwolą Państwo że zamieszczę ten tajemniczy artykuł na swoim blogu. Tekst jest dosyć ważny ponieważ był to drugi tekst Józefa Pleśniaka napisany dla Polskiego Radia latem 2007 roku. Józef Pleśniak postanowił wówczas pisać teksty dla Polskiego Radia z nadzieją że będą one publikowane. Popularność tekstu o Chuderlawym Geju dzięki Janowi Osieckiemu i jego kolegom z TVN-u była tak wielka, że strona Polskiego Radia niemalże nie została zablokowana. Jest rzeczą tajemniczą i niezrozumiana dlaczego dyrekcja Polskiego Radia nie podpisała umowy z uzdolnionym redaktorem młodego pokolenia. Dzisiaj tajemniczy Józef Pleśniak przebywa w odosobnieniu, ukrywa się w nieznanym miejscu niczym Bin Laden Osama, a teraz po zwycięstwie czarnoskórego Obamy w wyborach prezydenckich w USA Pleśniak postanowił poprosić o ochronę premiera Donalda. Józef Pleśniak szanuje premiera i liczy na jego pomoc. Tekst Pleśniaka jest bardzo przydatny w studiach nad pracą współczesnych dziennikarzy sejmowych. Oto zaginiony tekst Pleśniaka, podobno ma być jego kontynuacja:       „Jeden dzień z życia reportera sejmowego Jana Osieckiego…Kulisy sprawy chuderlawego geja.”      Jan Osiecki budzi się o 5 rano. Dziś dzień jak co dzień, znowu sejm i znowu bardzo ważne sprawy państwowe, głosowania. Wczoraj rozmawiał z wieloma posłami, mówili mu, że sytuacja w kraju nie jest dobra, pielęgniarki strajkują, lekarze bumelują, wszyscy są załamani stylem rządzenia, jest źle, nie wiadomo co będzie dalej. Osiecki wierzy we wszystko co mu mówią posłowie, rządy Pisiorów to rzeczywiście zagrożenie dla demokracji, jak tak mówią to na pewno tak jest. Ciekawe co się dzisiaj stanie. Osiecki od 10 lat jest reporterem sejmowym, najpierw był w Trójce dziś wylądował w Money pl. Niektórzy mówią, że to upadek reportera, bo tylko idiota może wytrzymać tyle czasu wśród swoich. Osiecki w to nie wierzy, taka jego droga, tak miało być, lubi swoją pracę, jest bardzo przyjemna. Nie zna w zasadzie życia poza sejmem. Co myślą ludzie, jak im się żyje, nie wie. W zasadzie nie widział normalnego człowieka od kilku lat. Ostatnio gdy jechał samochodem służbowym przebiegła mu drogę baba z siatami na czerwonym świetle. Była niewzruszona, chciał ją przejechać, nawet krzyknął do kierowcy: jedź na babę, ale kierowca w ostatniej chwili przyhamował. Baba ocalała, Osiecki był bardzo zdenerwowany, on zawsze przestrzega etykiety.      W sejmie jest inaczej niż w życiu. Wszyscy reporterzy się znają i lubią. Jest łysawy fotograf o czubatych butach, który robi odlotowe zdjęcia, a później je sprzedaje z zyskiem. Jego metoda pracy jest dość specyficzna. Najpierw czai się, wzbudza swoim ubiorem zainteresowanie posła, czy pani poseł. Gdy poseł zbyt długo przygląda się jego dziwacznym, czubatym butom łysawy fotograf kontratakuje. Nagle cyk i robi rzeczonemu zdjęcie które później idzie do Newsweeka czy innej opiniotwórczej biblii. Ciekawe jakie buty dzisiaj założy, zawsze zaskoczy Osieckiego. Łysiol zakłada buty  i dobiera takie skarpetki, że nigdy nie można odgadnąć jaką kombinację wybierze. W sejmie jest również Kasia Kolenda, weteranka sejmowych batalii, tylko ona dłużej tu pracuje niż Osiecki, no jeszcze może panie z Polskiego Radia czy telewizji, ale to już emeryci, z nimi nikt się nie liczy. Człowiek jest wart tylko gdy jest w wieku produkcyjnym, młody, pełen wiary w nieskazitelne wartości III RP. Osiecki zazdrości w duszy Kasi Kolendzie. Jest taka znana, taka popularna. Dostała kwiaty od premiera po rozdeptaniu przez Bor. Osiecki również chciałby dostać kwiaty, ale kto mu da, nikt go przecież nie zna. Chodzą kawały po kuluarach „Bor chodzi po Kolędzie”. A niech się śmieją, on będzie jej bronił, bo to jego koleżanka z TVN-u. Jak trzeba to nagłośni jakąś sprawę, jak go ktoś zaatakuje to oni mu pomogą. Ale nikt się nie odważy, nikt nie jest w stanie, nawet posłowie się boją. Nikt nie odważy się krytykować dziennikarza sejmowego to zawód ponad wszystko. To zawód bardzo poważny i „trzeba mieć odpowiednie szkoły w tym zakresie, które nie tylko trudno jest skończy, ale i dostać się tam jest niezwykle trudno, jeżeli się nie ma dobrych początków albo jeszcze wcześniej”.       Osiecki ukończył studia dziennikarskie z wyróżnieniem. Bardzo się starał, jego profesorem był sam Jacek Żakowski - guru wśród dziennikarzy, wspaniały pedagog  z kozią bródką. On ma zawsze rację. To autorytet moralny, nikt nie waży się tego podważyć. Jego profesorką była Janina Parandowska, niesamowita królowa pióra. Osiecki chciał pisać poezje, poradzili mu zapisać się do szkoły Wisławy Szymborskiej - noblistki. Ona go nauczy, wszystkiego się można nauczyć, tylko trzeba mieć odpowiednie znajomości, trzeba być odpowiedzialnym i mieć dobrą świadomość polityczną.            O ósmej rano Osiecki przybywa do sejmu. Ponieważ ma jeszcze troszeczkę czasu to zje sobie jajecznicę w bufecie sejmowym. Nie jajecznicę nie, bo będzie mu śmierdzieć z paszczy, a nie używa gumy do żucia, bo w pracy przecież nie wypada. Może zje coś lekkiego. W bufecie jest dobre żarcie, bułki, pierogi, naleśniki i to wcale w nie najgorszej cenie. Przesiadują tam często posłowie z Samoobrony. Osiecki nie lubi Samoobrony, to dla niego chamy. On ubóstwia Tuska, bo on taki słodziutki, taki kochany, wszyscy kochają Donaldzika. Dolnaldzik zawsze z nimi chętnie rozmawia. Osiecki rzadko przychodzi do restauracji sejmowej, normalnie nie ma czasu, mieszka w sejmie, ale nie ma czasu na jedzenie. No już zjadł bułeczkę i teraz spowrotem idzie na górę tajnym przejściem, bunkrami. Nagle Łups, niech to szlag. Wyrżnął głową o nisko-zawieszony gzyms, ale przylutował, o jak boli cholera, Osiecki zaklął szpetnie. Nie będzie dzisiaj dobrego dnia. Osiecki z obolała głową udaje się na górę, tam gdzie czekają dziennikarze na posłów, to miejsce które tak często pokazuje jego ukochany TVN 24. On czuje się wybrańcem losu, to tu zapadają wszystkie sprawy. Osiecki jest z małego miasteczka, Warszawa dla niego to spełnienie wszystkich marzeń, miasto o niesamowitych możliwościach. Tu możesz wystąpić w telewizji, zdać raport o stanie państwa, napisać Bloga, którego Osiecki prowadzi w wolnych chwilach, a tych chwil ma mało. Jak ma wolną chwilę to buja w obłokach, marzy mu się kariera w TVN-ie, marzy mu się taki artykuł, o którym wszyscy by mówili, wszyscy pisali, marzy mu się afera. Już 10 lat na to czeka, niektórzy mówią, że jest za późno, że Osieckiemu brak talentu, drygu do pisania. Bzdura, on poznał wszystkie formy pisania, felieton nie jest mu obcy, artykuł do prasy, reportaż. Najważniejsze to żeby zachować formę, treść nie jest już taka istotna. Tak mówił mu Jacek Żakowski jego guru z taką bródką, a potwierdzał to Piotr Najsztub z lokami, jak u aniołka. Ponoć Lenin napisał, że dziennikarze to przydatni idioci. Nieprawda, jakiż ten Lenin był krótkowzroczny.       Osiecki wita się z kolegami, już powoli się wszyscy schodzą. Jest Gruba Berta z Agencji, Ruda Farbowana i Człowiek o twarzy buraka, jest już młody z radia Czarno-białe, który zasuwa po korytarzach jak dziki przecinak. Jest też młody narybek z TVN-u, dwie panienki i dwóch kolegów, każdy dobrze przypudrowany. Jeden jest tak przypudrowany, że przypomina chorą panienkę, która miała ospę. Ten Puder jest bardzo ambitny, wkurza Osieckiego. Są zbyt ambitni i szybko biegają. Poza tym każdy poseł z nimi chce rozmawiać, bo to telewizja, a jego zbywają z byle powodu. Jest koleś z Radia Bzdet - pseudonim Borysewicz. Kolega przypomina muzyka z Lady Punk, siedzi zawsze spokojnie i robi swoje, czyli czeka. To stary wyga. Czasami tylko krzyknie do młodego: „Ej, zostaw młody. Odpuść. Albo dawaj młody, zaiwaniaj” Jest szkółka Tomka Lisa, młody Lisek jest ambitny, bardzo interesuje go sytuacja w państwie, ma takie odstające uszy, lubi węszyć spiski, może kiedyś zastąpi wielkiego Tomka. On to jest dopiero cwany.       O, jest jego kolega rzecznik prasowy SLD Mościcki, który tak dziwnie chodzi. Już go zauważył, już do niego zmierza swoim charakterystycznym chodem. Chłopak jest trochę chuderlawy, ale w jego typie, stara się zawsze stworzyć miłą atmosferę.  Jego chód jest bardzo szybki, taki władczy, zdaję się wydawać rozkazy, zapraszać dziennikarzy do swoich ukochanych posłów z SLD, to urodzony gospodarz, człowiek o miłej facjacie. Posłowie go bardzo cenią. Za nim zasuwa panienka, też niczego sobie, to oblubienica posłów SLD, jej funkcja owiana jest wielką tajemnicą. Osiecki jej nie lubi     Nagle co to? Mościcki coś krzyczy, coś do niego, coś jest nie tak! Nigdy nie widział rzecznika tak wzburzonego.-  Słyszałeś, Słyszałeś już nowinki!- Nie, nic mi nie wiadomo!- Skandal, zdrada, ktoś nas obsmarował na portalu polskiego radia. Zdrajca - pisopraniec.- Kto taki, jak się nazywa?- Pleśniak. Józef Pleśniak- Kto to?- Nowy narybek Polskiego Radia ze szkoły Ojca Rydzyka.- A to szuja jeden, co on napisał?- Że my w ogóle nie myślimy, że jesteśmy Robokopami. No i najgorsze napisał o mnie, napisał że mam chód podobny do geja a co najgorsze napisał że jestem chuderlawym młodzieńcem. Powiedz, czy naprawdę wyglądam na chuderlawego?- No nie, zawsze byłeś taki kościsty, ale czy chuderlawy to raczej nie.     Osiecki uśmiechnął się w duchu, w zasadzie zawsze miał Mościckiego za chuderlawego geja, zawsze go wkurzał i przerastał ambicją, pieprzony gej, dobrze mu tak pomyślał Osiecki.- Boże, podaje sprawę do sądu. – krzyczy Mościcki - Co to za człowiek straszny, a styl jaki, knajacki chłopie to nie trzyma żadnej formy.- Wiadomo, kto to jest?- To chyba pseudonim. Trzeba działać, trzeba szybko sprawę nagłośnić. Już mówił mi Puder, że pomoże. Dzwoniliśmy do Wyborczej ona nam zawsze pomoże. Przeczytaj to i napisz coś na blogu. Trzeba ustalić kim jest Pleśniak, podły zdrajca.- Zajmę się tym.      Osiecki biegnie pełen niepokoju. Może jest coś tam o nim? Osiecki czyta artykuł „Dziennikarze bulterierzy. Dzicz czy reporterzy”. To straszne! Facet nie umie pisać, nie trzyma żadnej formy. Do tego to stek bzdur wyssanych z palca. Obłęd, jak tak można!? Kto to taki, jak śmiał wyśmiewać się z naszej ciężkiej pracy, przecież to niemoralne. Osiecki pisze tekst na swoim blogu. Wpisuje Józef Pleśniak w Googlach i wychodzi mu, że Pleśniak był bohaterem utworu Bartka Kalinowskiego Pt: „Jak stażowałem w Głodzie Wybrzeżowym”. Wpisuje Kalinowski i wychodzi mu, że to muzyk, który śpiewa piosenkę Michnikowszczyzna i Dziadka z Wehrmachtu. Łobuz, nie lubi Michnika i nie wierzy w doradztwo Geremka i Tadzia z Mazowsza i do tego napisał swój manifest. Z każdej pracy by go za to wylali, a pewnie w latach osiemdziesiątych to do więzienia by poszedł, albo by go zabili. Jak tak można pisać takie rzeczy na Michnika, mojego guru. Boże, Boże co za skandal. Osiecki biegnie, jest załamany, wszyscy już o tym wiedzą, trzeba bronić swoich, trzeba tępić chwasty, jak piszą koledzy na blogu. Osiecki płacze. Szkoda, że nie ma Wałęsy, gdzie ten Miller nawet chwile by nie zwlekał, od razu by wyrwał chwasta. Wszystko się pogmatwało. Gdyby nie ten Kaczor, wszystko byłoby inaczej, a tak wywracają mój świat do góry nogami. Niszczą autorytety moralne. Co za strach!      Osiecki biega po sejmie. Pyta się posłów co o tym myślą. Poseł Kalisz jest oburzony, poseł Chlebowski wielce się wzburzył, jak tak można! Nawet poseł Kurski mówi o prztyczku w nos dla Pleśniaka. Pleśniak jest na ustach wszystkich. To na pewno ten cholerny muzyk ze szkoły ojca Rydzyka. Osiecki skarży się swojemu przełożonemu Markowi Siwcowi. Siwiec pisze na blogu, Kalinowski jest na pewno ze szkoły Rydzyka. Nie chce mu się nawet sprawdzić. Tak pisze Wyborcza, a oni mają zawsze rację. Większość ludności nie ma Internetu, a całą wiedzę czerpi tylko z TVN-u i Wyborczej, no ewentualnie z cholernego Faktu, czy Dziennika. Cholera, jak to było fajnie jeszcze z 3 latka temu, gdy nie było Faktu. Boże, Boże cały świat się wali. Osiecki nie może spojrzeć nikomu w oczy. Koleżanki z Radia są wzburzone. Co za cham to napisał, to niedobry człowiek, krzyczy Ruda z Burasem o twarzy alkoholika. Wszyscy są zgodni. On psuje nasz wizerunek, to niepojęte! Mościcki chodzi coraz dziwniej, coraz więcej czasu spędza w kancelarii SLD, wstyd mu pokazywać się na oczy. Koleś z Telewizji Trwam dziwie się patrzy jakby się śmiał z niego. Ten koleś jest niebezpieczny i modli się przed każdym posiłkiem, jak tak można? Boże, Boże. Osiecki czeka co zdziałają koledzy z TVN-u. Redaktor pisze na stronie TVN 24 tekst o Chuderlawym geju, który szlaja się po sejmie i straszy swoim chodem. Po napisaniu dzwoni do Kalinowskiego?- Ponoć pan jest autorem tekstu o Chuderlawym Geju?- Nie wiem, nie mogę się wypowiadać „Radio nakłada mi kaganiec na pysk”. Kalinowski odkłada słuchawkę. Reporter TVN schodzi ze schodów i przewraca się. Wyrżnął jak długi. Spadł na facjatę, twarz ma całą obitą, tylko kolega Puder może go uratować. Koledzy się śmieją, że to kara za artykuł o „Chuderlawym Geju.” Kalinowski jest ze szkoły Rydzyka, Bóg go chroni, Bóg zawsze z Polakami. Nikt go nie ruszy. W zasadzie dlaczego nie, on powinien pójść do więzienia, odsiedzieć z 10 lat. Powinien dostać zakaz występowania w mediach, to niepojęte! Osiecki jest już taki wzburzony ze dostaje drgawek. Zaczyna nim telepać. Nic nie jadł, a pracy jak cholera. Już jest 20:00. Osiecki słabnie, telepie nim coraz bardziej. To nerwica, bardzo popularna choroba wśród dziennikarzy i ich odbiorców. Nerwica, depresja to normalne, szczególnie u 30-latka. Podchodzi do niego Mościcki swoim przyspieszonym chodem.- Co się stało Janek? Co z tobą?- Zadzwoń do Balickiego? Niech mnie zawiozą do szpitala rządowego.- Balicki już nie jest w rządzie. Teraz jest Religa, Ziobro posadził naszego lekarza do więzienia za jakiś przeszczepy, coś z Tobą źle kolego.- Ten Pleśniak, to jest ka…ka…ka….Osiecki umiera.Następnego dnia premier powołuje nowe ministerstwo, Ministerstwo Gejowskich Chodów. Ministrem zostaje Józef Pleśniak. wyrażam podziękowanie dla Zygfryda Dąb – Kłodowskiego

 

Józef Pleśniak

Redaktor Józef Pleśniak przesłał do mnie ostatnio bardzo ważny swój tekst, odkrywający kulisy sprawy Chuderlawego Geja o której było latem ubiegłego roku.