Hit na Euro! Biedy Leo gdzie cię wcieło!

Ostatnio udało mi się przeprowadzić wywiad ze słynnym trenerem polskiej reprezentacji -Leo Benhakkerem. Leo żalił się, że nie wszystko jest tak jakby sobie to wyobrażał i porównywał sytuację w Polsce do tego co przeżywał jako trener Trynidadu i Tobago. Przy całym swoim szacunku do Tuska, jedynego porządnego i prawomyślnego polityka, przyjaciela dzieci i zwierząt, porównanie Polandii do Trynidadu i Tobago wypadło na naszą niekorzyść. Przede wszystkim zawiodło zaplecze i wszędobylski bałagan w którym nawet Leo nie może się odnaleźć. Na bazie relacji polskiego trenera napisałem piosenkę pt: „Biedny Leo gdzie Cię wcieło” która powinna stać się hitem na Euro. Piosenkę można znaleźć na youtube pod adresem http://pl.youtube.com/watch?v=... oraz na www.kali.mp3.wp.pl A oto kulisy całego wywiadu: Zdybałem Loesia w barze Bajka w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, siedział sobie zamyślony i pił piwo. Chadzałem tam często podczas mojego pobytu w Polskim Radiu  i jeszcze wcześniej. Od razu przypadliśmy sobie z Leosiem do gustu, a że należę do osób bardzo kontaktowych i bezinteresownych, udało mi się z nim pogadać. Na początku spytałem czy nie wstyd mu tak sobie popijać piweczko, podczas gdy nasza reprezentacja jest w rozsypce. Odpowiedział, że u nich w Beneluxie to już rytuał i na wszystko jest czas, na trening i na piweczko dla odstresowania. Leo był wkurzony i zamyślony, po trzecim browarze zaczął opowiadać o swoich wrażeniach z pobytu w Tuskolandzie. Niektóre obserwacje nie były mi obce. O swoich upiorach, czyli działaczach sportowych wolał milczeć, natomiast wspominał o zwykłych spostrzeżeniach z życia codziennego. Utkwiło mi w pamięci to, że szukał w Warszawie normalnego pubu przez 4 miesiące, nigdzie nie mógł usiąść i normalnie pogadać, wszędzie same jełopy i wykształciuchy ustawiali się w kolejce po autograf. To samo było w Gdańsku. Leo nie mógł się nadziwić, kiedy powiedział swoim kumplom z Tobago że Gdańsk to miasto portowe, przyklasnęli i pomyśleli o portowych knajpach i o córach Koryntu na każdym rogu ulicy. Nic z tego. „We wielu krajach trenowałem, ale czegoś takiego to ja nigdzie nie widziałem  - zwierzał się Leo -  Ludzie, jedźcie na zachód i zobaczcie jak wygląda normalne życie, to co w Tuskolandzie to jakiś skansen dla mułów”. Po długich rozmowach, pięciu browarach poszliśmy z Leosiem na ulicę Hożą. Tam wziąłem gitarkę i zacząłem mu nucić nowy przebój który przyszedł mi do głowy. Po krótkiej prezentacji zdybały nas mendy, twierdząc że tu nie wolno śpiewać. Jak to nie wolno zapytałem pokażcie mi taki znak. Wtedy jeden osiłek w mundurze chciał mnie zabrać na komendę, ale gdy Leoś wspomniał że jestem jego zbłąkanym zawodnikiem, którego przygarnął jako sierotę, zreflektował się. Przygody Leo w Tuskoladzie opisałem w piosence, która powinna się stać hymnem wszystkich trzeźwo patrzących na naszą rzeczywistość. Jednak się nie stanie, bo nigdzie tego nie usłyszycie, tylko w necie. Po prostu prawda w oczy kole! Piosenka jest długa, ale co zrobić, dużo jest w Tuskolandzie ciekawych rzeczy do opisywania. W odróżnieniu od ostatniej piosenki „Panie Janas nie jest dobrze” nie wyrokuje tu jaki wynik będzie na Euro, chciałbym dobrze, lecz pewnie wyjdzie jak zawsze. Polecajcie piosenkę znajomym.

Nie tylko Michael Platini ma zastrzeżenia do pracy naszych wspaniałych
działaczy piłkarskich. Tak się składa że jestem nie tylko wspaniałym
bardem oraz publicystą, ale i wszędobylskim dziennikarzem śledczym.
Moje metody zdobywania informacji pozostaną moją tajemnicą, ale myślę,
że nie trudno domyślnemu czytelnikowi odgadnąć na jakiej zasadzie
działam.