Stolicę zburzono po powstaniu

Dajmy wreszcie odpór kłamstwu warszawskiemu.  Na takie miano zasługuje powtarzana od lat nieprawda która głosi, że z powodu Powstania Warszawskiego stolica Polski poniosła olbrzymie straty nie tylko w ludności, ale również w mieniu, dobrach kultury i zniszczonych budynkach, w tym w większość zabytkowych.

 

Warszawę rabowano, palono i burzono po zaprzestaniu walk – chociaż pkt. 10 „Układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie” przewidywał zabezpieczenie pozostałego w mieście mienia prywatnego i publicznego, ze szczególnym uwzględnieniem obiektów o dużej wartości historycznej, kulturalnej lub duchowej  – nieomal nazajutrz po kapitulacji wojska i wysiedleniu ludności, Niemcy przystąpili do akcji unicestwienia miasta, serca Polski...

 

Formacje niemieckiej policji, w tym sapersko-minerskie, działały systematycznie i planowo, co udokumentowała specjalna ekipa Alfreda Mensenbacha. Budynki wpierw rabowano z mogącego być przydatnym minia, które pociąg za pociągiem wywożono do Niemiec. Następnie budynki podpalano, a po wypaleniu burzono je całkowicie, podkładając fachowo trotyl. Przez 3 miesiące Niemcy zdążyli zniszczyć całkowicie ponad 50 % i częściowo blisko 20 % lewobrzeżnej zabudowy miasta, w tym 90 % zabytkowej.

 

Warto przy tym przypomnieć, że 1 sierpnia 1944 r. w Warszawie, pojęły otwartą bitwę z okupantem oddziały wojskowe w sile korpusu (ok. 3 dywizje), oznaczone – zgodnie z konwencją genewską – co do przynależności państwowej, podległe legalnemu rządowi Rzeczpospolitej Polskiej. Tak więc zbrodnią wojenną było nie tylko mordowanie ludności cywilnej i rozstrzeliwanie wziętych do niewoli jeńców, ale również rabowanie mienia prywatnego i publicznego oraz palenie i burzenie miasta po ustaniu walk!

 

Winni tych zbrodni nie są jacyś abstrakcyjni hitlerowcy, naziści  lecz konkretni Niemcy, oficjalnie wtedy działający w imieniu konkretnego państwa, Rzeszy Niemieckiej. Ich wina jest niepodważalna i niepodzielna, bez względu na to jak ocenimy czynniki polskie za decyzję o podjęciu walk. Nie można też zapominać o tym, że władze państwa niemieckiego pochodziły z demokratycznych wyborów, a specjalne pełnomocnictwa dla kanclerza i nadanie mu miana Fuhrer  uchwalił parlament wyłoniony w tych samych wyborach.

 

Mamy więc podstawy do roszczeń wobec Niemiec i to nie tylko z powodu Warszawy. Fundamentem prawa jest obowiązek sprawcy do naprawienia szkody. Komuniści nie wyegzekwowali tego obowiązku, bo oni nie reprezentowali polskiej racji stanu. Czemu jednak nie uregulowano tego po roku 1989? Może z tego powodu, że czołowi mentorzy III RP hojnie czerpali z niemieckich stypendiów i nagród?

 

Jedno jest pewne – ich towarzysze partyjni z Unii Wolności sprawują dziś władzę, a niemieckie nagrody przyjmowane są przez nich z ukontentowaniem.