Pomnik Smoleński

Jest chyba stosowny czas na to, aby w Warszawie, stanął pomnik ofiar zbrodni katyńskiej z 1940 r., jednocześnie upamiętniający delegację na najwyższym szczeblu, która 70 lat później zginęła na ziemi smoleńskiej, w drodze na uroczystości rocznicowe.

 

Uważam, że dobrze by to spełniła płaskorzeźba odlana z brązu. Jej centralnym elementem byłby prosty krzyż pod którym Prezydent Rzeczypospolitej, Lech Kaczyński odbiera meldunek generała, najwyższego stopniem i starszeństwem, spośród oficerów rozstrzelanych przez sowieckich Rosjan. Prezydent stoi na czele wyłaniającej się z mgły grupy, a generał w rogatywce polowej wz. 37 i długim płaszczu wz. 36 stoi przed frontem niezmierzonej kolumny wyprężonych na baczność  oficerów. Treść meldunku wyryta na tablicy: Panie Prezydencie – generał Stanisław Haller – melduję na zbiórce do powitania – oficerów Wojska Polskiego – którzy tu, na tej obcej ziemi – oddali życie za Polskę!

 

Najlepszym miejscem na ten pomnik jest Krakowskie Przedmieście, a dokładnie dziedziniec przed pałacem mieszczącym biuro i rezydencję Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.

 

Stojący tam teraz feralny pomnik Józefa Poniatowskiego, był ufundowany przez te same kręgi, które po Kongresie Wiedeńskim 1815 roku wzniosły, w kształcie rzymskiej świątyni, kościół św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży. Oczywiście było to wotum dziękczynne za cara Aleksandra, który został królem Królestwa Polskiego.

 

Pomnik miał stanąć przed siedzibą namiestnika cara. Został nim gen. Józef Zajączek, wpierw konfederat barski przeciw Rosji, potem za Rosją w stronnictwie Ksawerego Branickiego, następnie znów stal się patriotą i z jakobinami wieszał zdrajców w czasie insurekcji kościuszkowskiej. W kolejnych latach był napoleońskim generałem, a w roku 1812 dostał się do rosyjskiej niewoli. Od roku 1815 gorliwie służył carowi i zwalczał polskich patriotów. Aleksander I już w 1818 r. wyniósł go za to do godność księcia.

 

Aby nie drażnić Rosjan polskimi akcentami munduru, Poniatowskiego odwzorowano dokładnie, włącznie z bujną czupryną kręconych włosów, na wzór pomnika, odzianego tylko w kusą tunikę, cezara Marka Aureliusza. Różnica była tylko taka, że w wyciągniętą tym samym gestem prawą rękę Poniatowskiego włożono krótki, rzymski miecz. Poległy w roku 1813 Książe nie mógł niestety zaprotestować przeciw tej ondulacji i przebraniu...

 

Zanim monument ukończono okazało się, że przeznaczone mu miejsce zostało już zarezerwowane dla statui gen. Iwana Paskiewicza, pogromcy powstania listopadowego. Fundatorzy pomnika Poniatowskiego sprezentowali go przeto owemu Paskiewiczowi jako figurę św. Jerzego. I tak to na pół odziany konny konterfekt Marszałka Francji robił za świętego Jerzego we wszystkich miejscach postoju gienierała,  od Modlina po Homel.

 

Pechowy pomnik Poniatowskiego przywieziono do Polski w 1922 r. na mocy rewindykacji dóbr kultury. Ostatecznie stanął przed kolumnadą Pałacu Saskiego i Grobem Nieznanego Żołnierza, gdzie dotrwał do roku 1944, kiedy to – po upadku Powstania – Niemcy rozwalili go na kawałki przy pomocy podłożonego trotylu, podobnie jak prawie całą Warszawę...

 

W roku 1965 towarzysz Józef Cyrankiewicz postawił sobie kopię tego pomnika na dziedzińcu pałacu namiestnikowskiego,  gdzie – jako prezes rady ministrów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – miał swoje biuro niczym namiestnik, tym razem sowieckiego genseka...