Czy to naprawdę gorsza Polska?

Oczywiście mam na myśli tę część kraju, która głosowała na Jarosława Kaczyńskiego. Chociaż jego przeciwnik wyborczy oznajmił hucznie, że nie ma Polski A i B, to na wschód od Wisły rozciąga się podobno „nie do końca” postępowa  część naszej ojczyzny, wszak mniej tu nowoczesnego przemysłu, a i rolnictwo jest bardziej ekstensywne.

 

Ta – jak twierdzą niektórzy – gorsza  Polska zaczyna się niedaleko od Warszawy. Zatrzymałem się niedawno w Szelkowie – miejscowość pomiędzy Pułtuskiem i Różanem – aby kupić coś w miejscowym sklepiku. Trafiłem chyba na czas przerwy lekcyjnej, bo przybiegło mnóstwo uczniów z pobliskiej szkoły, przeważnie w wieku gimnazjalnym.  Ku mojemu zaskoczeniu, nie zostałem odepchnięty od drzwi i nie słychać było kiksujących ryków troglodyty przed mutacją oraz uroczych wyrazów na „k” i „ch”, które w metropoliach są na taką okoliczność normą. Nie dało się też zauważyć smarkaczy palących papierosy...

 

Moja małżonka stwierdziła, że podobne wrażenia ma z Polomarketu  w Różanie, którego europejską światowość upodobała sobie na drobne zakupy tamtejsza młodzież szkolna. Teraz to już rzecz normalna, ale początkowo bardzo ją zaskakiwała ta dziatwa,  nie lubująca się w wulgarnych wrzaskach, przepychankach i namiętnym paleniu papierosów,  a żona wie co mówi – przepracowała w warszawskich szkołach średnich wiele lat...

 

Teraz coś z Polski lepszej(!?)  We wtorek o 8:15 gościa radiowej Jedynki,  naukowca z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, pana Wiesława Gałazkę, dziennikarz spytał, czy w niedzielnej debacie Bronisław Komorowski nie popełnił błędu gwałcąc już w pierwszych minutach ustalone reguły dotyczące kolejności i czasu wystąpień? Uczony  odpowiedział entuzjastycznie – „...chwyt bardzo dobry, bo pan Kaczyński był pewnie przekonany, że wszystko pójdzie takim tokiem jak było ustalone, a tu naraz strzał jeden, drugi...”

 

No i ta rzekomo lepsza Polska cechuje się tym, że uważa za dopuszczalne łamanie ustalonych reguł i to już na samym początku rozgrywki. Mało tego – wychowawca młodzieży akademickiej publicznie pochwala zachowanie nie fair  mówiąc delikatnie, a określając to dosadnie – oszustwo. Miało to miejsce w publicznym radiu i prowadzący rozmowę Krzysztof Grzesiowski nie kontrował, więc to może i jego system etyczny...

 

Ja natomiast nie mam co do tego wątpliwości – obrona rzeczpospolitej kolesiów  oraz to co po raz enty  zaprezentował pan Komorowski, a co pochwala część środowisk politycznych, akademickich, artystycznych i biznesowych idealnie wpisuje się w zjawisko mentalności knajackiej.  W systemie ich wartości, za oszustwo ten ponosi winę, kto dał się oszukać, a za kradzież ten, kto nie upilnował swojego. Rację natomiast ma nie ten, kto przedstawi racjonalne argumenty, lecz ten który zaskoczy interlokutora i go zakrzyczy.

 

Czy w Polsce knajaków  jest blisko 7 mln.? Tylu ludzi glosowało przecież w 1 turze na kandydata PO. Oczywiście, że nie! Wśród nich jest olbrzymia liczba osób, które w naturalny sposób chcą należeć do tej lepszej, nowocześniejszej i postępowej części społeczeństwa. Wmówiono im, że to są ci, którzy czytają Gazetę Wyborczą i popierają Unię Wolności, dzisiaj – Platformę Obywatelską.