Niewinni... obiektywnie?!

Obiektywnie... a może subiektywnie? Taki dylemat zrodził się w mej głowie po wysłuchaniu o poranku 30 listopada doniesień kilku serwisów informacyjnych – Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzy śledztwo przeciwko podejrzanym o składanie fałszywych zeznań bohaterom „afery gruntowej”: Januszowi K., Ryszardowi K., Konradowi K. i Jaromirowi N., powołując się na orzeczenie Sądu Najwyższego z września 2008 r., które dopuszcza do składania przez świadków fałszywych zeznań, by uchronić się przed odpowiedzialnością karną.  Warto tu napomknąć, że 29 października wzmiankowana prokuratura uznała „przeciek” za niebyły z braku dowodów przestępstwa,  chociaż pan Lepper publicznie oświadczył, iż ostrzeżenie otrzymał...

 

Natychmiast przypomniał mi się przytoczony przez Ryszarda Bugajskiego dialog, który był charakterystyką w pigułce  komunistycznego wymiaru sprawiedliwości.  W więziennej celi na Rakowieckiej spotkały się dwie towarzyszki partyjne – Wanda Podgórska, była sekretarka Gomułki i mjr. Stanisława Sowińska, była adiutant gen. Spychalskiego.

- Dlaczego pani tu siedzi?

- No, bo ja jestem szpiegiem amerykańskim.

- Pani jest szpiegiem!?

- Tak, ale nie szpiegiem subiektywnie, bo ja zawsze byłam komunistką, tylko szpiegiem obiektywnie...

- Co to znaczy?

- Ja obwoziłam pewnego Amerykanina po Polsce, a nie wiedziałam, że pracuje dla amerykańskiego wywiadu...

 

Zaiste, logika dzisiejszych prokuratorów jako żywo przypomina mi logikę samej towarzyszki major – jak i tych, co ją wsadzili do więzienia – oczywiście w kwestii tego obiektywnego szpiegostwa...  Dzisiejsze tuzy stołecznej prokuratury uwzględniają obawy przed odpowiedzialnością karną za przestępstwo, którego nie było – jak sami orzekli miesiąc wcześniej. Kręcący i łżący świadkowie są więc obiektywnie niewinni. Cholera, a może jednak subiektywnie?...

 

A w ogóle, to czy ja muszę wszystko rozumieć? Jak mawia Ferdynand Kiepski – na świecie są rzeczy, które się fizjologom nie śniły!...