Złodziej czy glina oto pytanie

Moim zdaniem osiąga przy tym efekt zaciemnienia gry toczącej się jakby z tyłu. Niemniej ważnym jest chyba fakt mówiący, że już wcześniej podjęto starania, mające na celu istotne uwolnienie sfer rządowych spod kontroli organów nadzorujących przestrzeganie prawa. Ujawnione parcie do kręcenia lodów  na salonach obecnej władzy, dodaje temu swoistej pikanterii. A gra toczy się na trzech polach:

 

Pole 1. – prokuratura. Odrzuceniem veta prezydenta zakończyła się nowelizacja przepisów o prokuraturze. Nowe regulacje pozornie umacniają pozycję prokuratora generalnego i prokuratora prowadzącego śledztwo. W istocie jest odwrotnie i prokuratora generalnego łatwiej jest teraz usunąć, czyniąc go bardziej podatnym na naciski. Prowadzącemu śledztwo nie można już wydawać poleceń służbowych z tym związanych. Dotychczas takie polecenia były wydawane, pod warunkiem ich pisemnego udokumentowania. Oficjalnie poleceń nie będzie, ale naprawdę nie będzie tylko śladu na piśmie dokumentującego „perswazje” szefostwa...

 

Pole 2. – NIK. Uchwalono ustawę nowelizująca przepisy o Najwyższej Izbie Kontroli, w istocie ograniczające jej niezależność. Przede wszystkim łatwiej teraz będzie premierowi usunąć szefa Izby, co czyni go bardziej podatnym na naciski. Poza tym, na państwową służbę kontroli można będzie nasłać prywatną firmę audytorską(!?) 

 

 Pole 3. – CBA. Przystąpiono do delegalizacji jedynej niezawodnej metody walki z korupcją występującą w strukturach władzy – stosowanej  dotąd skutecznie prowokacji. W obronę ofiar  CBA oskarżonych za przekręty  np. z gruntami na Helu i na Mazurach  zaangażowane zostały tuzy korporacji jurystycznej z profesorami i dziekanami wydziałów prawa. To oni wymyślili naukową  tezę (przypadła ona do gustu prokuratorom z Rzeszowa) unieważniającą przestępstwo sprowokowane przez organy ścigania. Teza ta brzmi - policyjna prowokacja nosząca znamiona podżegania do przestępstwa jest nielegalna.

 

Postępowe kręgi światłych elit intelektualnych  w Polsce mają kolejną okazję do zamanifestowania swojego stosunku do etyki. Socjologowie, politolodzy itp. specjaliści przywoływani do komentowania bieżących sensacji z wyższych sfer rządowych, mogą dać dobitny wyraz temu co oni sobie za zło poczytują. Dla postępowych wyznawców relatywizmu, złem jest zapewne ujawnianie faktów kompromitujących ich ulubionych bohaterów, a nie to, że ci może akurat kompromitują się swoimi postępkami.

 

A któż tu może dopuścić się takiej podłości aby tropić i ujawniać czyny prawego pana premiera i jego zacnych przyjaciół? Oczywiście, dopuścić się tego mogą tylko chorzy z nienawiści wrogowie postępu i demokracji, którzy nie mają innego pomysłu na Polskę!...

 

Ale może jednak coś wstrząsnęło postępowymi  elitami. Jak słychać, pan Donald Tusk ma problemy ze znalezieniem wśród znaczących autorytetów prawniczych chętnego na ministra sprawiedliwości...

Siłę trzęsienia ziemi wywołanego aferami: hazardową  i stoczniową  władza usiłuje skierować w szefa CBA i próbuje go wywalić z posady.