Szczebiotki Wincentego Pipki

Zawsze lubiłem słuchać Programu Pierwszego Polskiego Radia z sygnałem buńczucznej melodii Warszawianki. To ona wraz z hejnałem z Wieży Mariackiej w południe są nielicznymi niezmiennymi świata od czasu wczesnego dzieciństwa. W mojej tragicznie nieszczęsnej Warszawie nic tak znaczącego nie przetrwało, chociaż wiele odtworzono na powrót. Ale takich autentycznie stałych elementów rzeczywistości człowiek chyba bardzo potrzebuje...

 

Od jakieś czasu odstraszają mnie od Jedynki  dwie damy, noszące oryginalne imiona: Sława i Paula. Właściwie jedna z nich ma pospolite imię, ale ubzdurała sobie, że to imię w wersji włoskiej będzie dla niej bardziej odpowiednie. Natomiast wraz ze   zwyczajnym, plebejskim nazwiskiem stanowi zestaw ocierający się o śmieszność...

 

Do godziny 9-tej nadawane są Sygnały Dnia, które słucham od lat z zainteresowaniem, bo tony tej audycji są w miarę wyważone i niewiele się zmieniają wraz ze zmianą politycznych wiatrów. Dziennikarzom Jedynki  udaje się też chyba unikać mody na napastliwe metody prowadzenia rozmów z zaproszonymi gośćmi.

 

Wspomniane panie występują w Programie I od bardzo dawna. Do ubiegłej jesieni zachowywały się na antenie, odnoszę takie wrażenie, normalnie i tonacja ich głosów była zgodna z normami dobrego smaku i wychowania. Jakiś nowy wiatr w żagle swoich inwencji twórczych  panie złapały po tym jak posadę utracił Marcin Wolski, a dyrektorem stacji został Wincenty Pipka, nomen omen  człowiek z Kaszub. W omawiane damy wstąpiła potem taka radość, że chichrają się i szczebioczą do dnia dzisiejszego...  

 

Tak więc od 9-tej do południa  króluje wymuszona wesołość tych pań, a fałszywość ich radości czuć „na kilometr”. Do tego dochodzi szczebiotliwa wymowa małej dziewczynki, w poważniejszych chwilach rozkosznej kokietki z przedwojennej piosenki – „Bo ja jestem, proszę pana, taka mala.” Kobitki te są chyba tak pewne słuszności i wartości przyjętego stylu, że nie podsłuchują jakie treści poszły na antenę tuż przed ich wejściem. Tym sposobem, gdy tylko zamilknie poważny ton doniesienie o katastrofie z licznymi ofiarami śmiertelnym, natychmiast rozlegają się radosne trele jednej z tych szczebiotek, ględzącej wesoło i potoczyście o niczym...

 

Program Pierwszy Polskiego Radia był od początku swego istnienia oficjalnym głosem Polski w eterze.  Jak by na to nie patrzeć, treści podawał adekwatne do panującej sytuacji politycznej, ale z powagą i bez wygłupów. Oczywiście w programie tej stacji znajdowały się też audycje satyryczne, ale nigdy dotąd radosny chichot rozkoszniaczek  nie rozbrzmiewał tam a la longue  od rana do południa. Na ogół specjalizują się w tym niektóre stacje prywatne. W praktyce jawi się to tak, że hałaśliwe bębolenie przeplatane jest odgłosami sztubactwa podszczypującego, lub łaskocącego koleżanki, które na potęgę się przy tym chichrają. Dzięki wspomnianym paniom, Jedynka zbliża się wyraźnie do tego ideału!