Przyczynek do ukradzionej historii

Kto nie chce ten nie wie, że w latach 1982- 89 „Solidarność” otrzymywała tylko od amerykańskich związków zawodowych pomoc w wysokości ok. 1 miliona dolarów rocznie. Była to pomoc wręcz nieodzowna dla konspiracji i podziemnego ruchu wydawniczego, który wtedy osiągnął rozmiary wprost bezprecedensowe.

 

Międzyzakładowy Robotniczy Komitet „Solidarność”, który wydawał podziemny Tygodnik CDN Głos Wolnego Robotnika, otrzymał w wymienionych powyżej latach z konspiracyjnego Regionu Mazowsze dotację w kwocie łącznej 20,- USD (słownie: dwadzieścia dolarów USA) Nie raz się wtedy niestety zdarzyło, że zabrakło pieniędzy na kupno papieru do druku Tygodnika CDN. Ukrywający się wtedy chłopcy z MRK”S” szli pracować na prywatne budowy, aby zarobić na ten papier...

 

W tamtych latach spotykałem się osobiście z różnymi działaczami podziemnej „Solidarności”, między innymi z takimi, którzy nie mogli pracować, ponieważ ukrywali się. Wiadomo, jedynym źródłem utrzymania była pomoc z Zachodu. Wśród tych dżentelmenów byli tacy smakosze, którzy mogli palić tylko Marlboro. Przypomnę, że papierosy takie kupowało się wyłącznie za dewizy w sklepach Pewexu lub Baltony po 1,2 USD za paczkę. Wiele razy częstowany byłem też z barku, którego najskromniejszą flaszką był Johny Walker – jak można się domyślić – wówczas również peweksowskiego pochodzenia.

 

Czemu więc ten MRK”S” nie dostawał żadnej forsy? Prosta sprawa chłopcy z MRK”S” współpracowali ze śp. profesorem Romualdem Kukołowiczem z „Solidarnością Walczącą”, z Liberalno Demokratyczna Partią „Niepodległość”, z Porozumieniem Niepodległościowym Romualda Szeremietiewa. Z wymienionych środowisk promieniowała idea walki o niepodległość Polski. Natomiast w roku 1986 środowisko Kuronia, Geremka et consortes dogadało się już było cichcem z komuchami i dlatego „oszołomów” postanowili marginalizować i zagłodzić!

 

Taka to była jedność w obliczu wroga...

Podniosła się niesamowita wrzawa, bo ktoś tam kogoś nie zaprosił na konferencję. Sprawy te nie są mi znane osobiście, bo anim z Gdańska, ani z Wolnymi Związkami Zawodowymi nie miałem nic do czynienia. Na okoliczność zaistniałego sporu, niektórzy powiadają, że jak oni wszyscy mieli wroga, to wówczas byli razem. Jak to razem wyglądało w Warszawie z pozycji drukarza w wydawnictwie CDN i skromnego autora piszącego do Tygodnika CDN?