Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Cudowny dotyk czyli Premier się pochyla
Wysłane przez Archiwum w 22-09-2011 [08:38]
W ludowej tradycji, związanej z monarchia francuską istniało przekonanie, że król, jako boży pomazaniec, miał moc uzdrawiania dotykiem. Istnieje wiele przekazów, które potwierdzają zarówno te wiarę jak i to, że nie zawsze była ona bezpodstawna. Trudno więc było się dziwić, że do przejeżdżającego czy przechodzącego monarchy lgnęli chromi, trędowaci…
Tradycja wiary w „cudowny dotyk” przypomniała mi się gdy oglądałem strzępy relacji z objazdu kraju przez miłościwie nam obecnie panującego. Można rzec, że rozmach przypomina faktycznie czasy dawno minione. Co prawda nie ma czaplich piór a konie nie gubią złotych podków ale i tak jest nieźle. Kronikarze tweetują na bieżąco jak cały batalion Gallów Anonimów.
Ale wróćmy do tego „cudownego dotyku”. Z tej francuskiej tradycji została się nam tylko połowa. Widać ja w podniesionych głosach a czasem łzach ludzi, którzy przekonanie są, że skoro król… znaczy Premier przyjechał, to po to by zobaczyć ich marną albo i bardzo marną dolę i im w tej doli ulżyć. Słowem by ich z niedoli uzdrowić swym „cudownym dotykiem”.
To oczywiście płonne nadzieje. Jak już powiedziałem, tradycja działa w połowie. W tej, w której poddani wierzą. Nic mi nie wiadomo bowiem o jakimś stwierdzonym przypadku działania „dotyku”. No może poza tym kotkiem sprzed kilku lat, który za „cudownym dotknięciem” pozbył się zarówno parchów jak też, niejako przy okazji, jak to się za czasów gdy konie gubiły złote podkowy mówiło, jajec.
Raz jeszcze omal nie udało się, gdy córka pana Rycha już, już, miała otwierać wielki słoik z konfiturą ale w tym przypadku zawiedli podręczni a nie monarcha. On nawet ni wiedział jakoby…
Ale wróćmy do tego objazdu i do tych nadziei co się często przejawiają strumykami łez. Marne są te nadzieje a wiara w „cudowny dotyk” to oczywisty zabobon.
Każdy, kto przyjrzał się rękom naszego obecnego władcy ten wie, że nie są to ręce, które leczą. Katalog oferowanych zabiegów cudów nie obejmuje. Pozycje, jakie z niego znamy to:
- przyjrzę się temu
- pochylimy się nad tym
- usiądziemy
To ostanie zaoferował na przykład wczoraj kibicom Lecha Poznań. Postęp jest niesamowity, zważywszy na te wszystkie podłe i bezpodstawne oskarżenia o totalitaryzm. Przecież mógł im zaproponować, że tylko oni będą siedzieć!
Czasem bywa i tak, że zdarzają się problemy dotykające całych grup. Bolesne, kłopotliwe a często mogące wywrócić czyjś świat na nice. Wtedy też Premier nie jest bierny. Wtedy zapewnie publicznie, że będzie apelował! Będzie apelował niczym… sprawny i odpowiedzialny szef opozycji!
A przy okazji tej podróży patataj, patataj, wzdłuż i wszerz przez cały kraj nasunęło mi się jedno spostrzeżenie. Nawiązujące zresztą do zapewnień Premiera, że warto go wybrać, bo ma znakomitą, bodaj najlepszą drużynę. Taką FC Barcelonę.
Wziął ją zresztą ze sobą by mu to patataj, patataj umilała i mocno w nim wspierała. Że to niby taki wyjazdowy mecz FC Barcelony.
A ja patrzę sobie na to jak z Warszawy wywiało stado ministrów a Polska w niwecz się nie obraca, nie wali się z hukiem i myślę sobie nawet, że wcale oni tacy niezbędni nie są. I tacy niezastąpieni. Nie wiem właściwie czy ktokolwiek zauważył, że ich nie ma.
Przypomina mi się scenka z filmu o „Beach Boys”, w której ojciec Briana Wilsona i manager grupy, starający się mieć od zawsze decydujący wpływ na wszystko, co dzieje się w zespole, podczas kłótni z synem dowiaduje się, że suwaki miksera, którymi operował by nagrywane utwory brzmiały jak sobie wymarzył, to w istocie od dawna atrapy i nic już od niego nie zależy.
Takim mikserem atrapą jest chyba ten wypchany ministrami autobuc, który pokazuje obłudę władzy, gierkowskim zwyczajem uzgadniającej ze sporym wyprzedzeniem „niezapowiedziane” wizyty w terenie i udowadnia, że ta „świetna drużyna” to też właściwie atrapy, które mogą być, mogą nie być a świat i tak się przecież kręci. A sam szef, z e swoim „pochylaniem”, „przyglądaniem” i „siadaniem” sprawnie przesuwa „heble” choć on akurat chyba świetnie wie, że niczym to nie zaowocuje.
Myślę sobie więc, że mogłaby ta nasza polityczna FC Barcelona skupić się spokojnie wyłącznie na grach wyjazdowych, głownie pokazówkach. A jej kapitan i główny napastnik niech poćwiczy swój cudowny dotyk. Uleczyć nikogo nie uleczy ale przynajmniej dojdzie do perfekcji w ocieraniu łez. Jako taka narodowa chusteczka do nosa.
Komentarze
22-09-2011 [08:39] - Archiwum | Link: Facecja taka...
Informuję, że użyty w tekście "autobuc" nie jest błędem tylko, po prawdzie w połowie, świadomym konceptem. Tak mi się w tagu (w Saloni24) przypadkiem napisało i uznałem, że to zabawne poprawiając w samym materiale. Czy adekwatne zostawiam ocenie czytelników. Może też nie śmieszne więc i takie uwagi dzielnie zniosę:)
Pozdrawiam serdecznie
22-09-2011 [09:42] - Wędrowny Grajek (niezweryfikowany) | Link: ale inteligencja i pomysłowość
przynajmniej części Polaków jest niesamowita. I to jest wartość dodana rządów thuska. :)
22-09-2011 [10:13] - Siwy (niezweryfikowany) | Link: Z tych dotyków Tuska
Polska jest zadłużona po uszy.Co dotknie to się wali.Dotyk stoczni i po stoczniach,Cegielskim itd.
22-09-2011 [10:55] - Dirtyman1960 (niezweryfikowany) | Link: tusk się pochyla
Pochylony tusk, chcąc tego czy nie, jest też wypiętym tuskiem. Kopmy ile wlezie, wszak jesień to pora wykopków.
22-09-2011 [11:38] - Malibu | Link: To chyba "zły dotyk"
I te wilcze oczy zboka
22-09-2011 [11:41] - Nadzieja 2010 (niezweryfikowany) | Link: Premier jest mistrzem hipokryzji!
Możemy "pozazdrościć" premierowi i jego kolesim tego mistrzostwa w ogłupianiu społeczeństwa!
Wszystkim "zagubionym" polecam "Przesłanie Pana Cogito" wspaniałego poety Zb.Herberta.
22-09-2011 [12:26] - Gość (niezweryfikowany) | Link: Tusk to zwykly robotnik z Polskiej kaszubskiej wsi....
rzadzenie panstwem calkowicie go przeroslo co innego jest malowac kominy a czym innym jest rzadzenie panstwem Polskim mam nadzieje ze sam juz to zrozumial :)
22-09-2011 [19:16] - badmoon58 (niezweryfikowany) | Link: Filharmonia w każdej gminie!
Kiedyś Stefan Kisielewski nazwał rządy kolesi Gomułki dyktaturą ciemniaków. Trudno było się z Kisielewskim nie zgodzić, skoro większość z nich była po wieczorowych kursach marksistowsko-leninowskich bądź miała tytuły magisterskie, ale lipne. A dziś? Znów mamy dyktaturę ciemniaków. Owszem, wszyscy z tytułami magistrów, bakałarzy albo lepiej i ani mi w głowie twierdzić, że lipnymi. Instynkt samozachowawczy ma dobrze rozwinięty! Twierdzę natomiast, że poziom głupoty prezentują dokładnie taki sam jak towarzysze sprzed czterdziestu kilku lat. I poziom opowiadania bajek o świetlanej przyszłości dokładnie ten sam. Jeśli jest jakaś różnica, to może w tym, że komunistyczne ciemniactwo zabiegać o względy wyborców nie musiało a dzisiejsze musi! I tu oddaję dzisiejszym cool i jazzy ciemniakom pelny szacun! Serio! Za staranie i nadludzki wysiłek w nauczenie się klepania tworzonych przez "pijarów" bzdur, bo przecież jakaś część ludzi to kupi!
Gomułka kiedyś nie mógł zrozumieć albo nie chciał, czemu ludzie protestują po podwyżce mięsa, skoro lokomotywy potaniały, więc bilans się zgadza. Dziś słyszę, że tylko Tusk i koledzy (!?) mogą zawalczyć o jakiś cash w Unii, za który można wybudować na przykład 2000 filharmonii. Dwa tysiące! No to budujmy! Filharmonia w każdej gminie! Wszak jesteśmy i zieloną wyspą i Barceloną na wzburzonym oceanie kryzysu, więc na zbytki możemy sobie pozwolić!
Czy jest zatem jakaś różnica między Gomułką a Tuskiem? Ja nie widzę...