Igrzyska a la konkurs mody, profesor Gomułka i ONZ

Uważam, że niecelowe jest dociekanie przyczyn rezygnacji profesora Stanisława Gomułki z posady wiceministra finansów. Światowego formatu ekonomista chciał reformować polskie finanse publiczne. Nie chce natomiast służyć za przyozdobienie polityki, która w istocie rzeczy jest niekończącą się kampanią wyborczą. Stwierdził to – jak sądzę bez niedomówień – w wywiadzie dla GW, opublikowanym w ubiegłym tygodniu:

 

- Jest ogromna presja ze strony polityków, by dużo mówić o rzeczach, które oni uznają za politycznie „dobre”, chwytliwe dla wyborców, np. o obniżaniu podatków. W ogóle nie było zainteresowania wśród ministrów i polityków dyskusjami o tym, jak kontrolować wzrost wydatków, jakie reformy wprowadzać, by ten wzrost wyhamować.

 

Zakrawające na farsę są zaś doniesienia o politycznych ekspertach gabinetu premiera, wśród których znajdują się głownie spece od gestów i mimiki oraz wizażyści, styliści itp. dizajnerzy. Ale nie należy się dziwić! – przecież podstawowym celem działalności rządu są słupki w rankingach...

 

Pan poseł Chlebowski, szef sejmowej komisji finansów, oświadczył był natomiast w niedzielnym Siódmym dniu tygodnia pani Olejnik, że do audytu naszych finansów publicznych rząd zatrudnia Międzynarodowy Fundusz Walutowy (!?) jak by nie było waszyngtońską agendę ONZ. Co na to Bruksela oraz sama pani Angela Merkel?...

 

Gdy w związku z powyższym pojawi się jeszcze w Warszawie niejaki Jeffrey Sachs – nie wiem czy będzie to deja vu, czy świadectwo wiary dżentelmenów z PO w to, że można ponownie wejść do tej samej rzeki...

W ogóle nie było zainteresowania wśród ministrów i polityków dyskusjami o tym, jak kontrolować wzrost wydatków, jakie reformy wprowadzić, by ten wzrost wyhamować.