Nienawiść prowadzi do morderstwa

Coś grzęźnie w gardle. Stop. Przecież to, co się stało jest straszną, ale jednak jest konsekwencją tego całego spektaklu nienawiści, który trwa od 2005 roku. To efekt owego przemysłu pogardy, przemysłu agresji słownej i medialnego wdeptywania w ziemię, którego obiektem był śp. prezydent Lech Kaczyński, był i jest Jarosław Kaczyński i cała partia „Prawo i Sprawiedliwość”. Od słów nienawiści przeszli do czynów. Już nie wystarczyło gadanie o „moherowej koalicji”, o bydłu, które nie powinno być traktowane jak nie-bydło, o dorżnięciu watah, o Jarosławie Kaczyńskim, którego należy zastrzelić i wypatroszyć. Czas na akcję czynną.                   

 

Jeżeli ktoś myślał, że dzisiejszy polityczny mord będzie dla niektórych moralnym wstrząsem, że będą już inni, że przestaną gardzić oponentami politycznymi - to się mocno rozczarował. Oto tuż po morderstwie marszałek (z ramienia PO) Niesiołowski wysyła lidera PiS na badania psychiatryczne, a wiceprzewodnicząca Klubu PO Kidawa-Błońska atakuje Kaczyńskiego, oskarżając go o nienawiść... Nic nie zrozumieli, niczego się nie nauczyli. Straszne. Naprawdę straszne. Zero hamulców moralnych. Zero zahamowań.                            

 

Kolejne wypowiedzi liderów PO zwiastują eskalację nienawiści wobec PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Politycy nie zabijają - zabijają ci, którzy ich słuchają.

Dzisiejszy mord jest jak uderzenie obuchem w głowę. Dlaczego? W Polsce też? Przecież jesteśmy w środku Europy, nie w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Azji, Ameryce Łacińskiej, gdzie morderstwa polityczne się zdarzają, a bywa, że są normą. Przecież nie jesteśmy też Rosją czy Bałkanami, gdzie zamachy polityczne oburzają, ale nie są przecież rzadkością. Przecież w Polsce nigdy...