Polacy zasłużyli nie tylko na więcej, ale i na lepiej

Andrzej Owsiński

Polacy zasłużyli nie tylko na więcej, ale i na lepiej

Hasło wyborcze PiS żeśmy zasłużyli na więcej niż mamy jest niewątpliwe słuszne w odniesieniu do milionów Polaków żyjących na poziomie materialnym znacznie poniżej obiecywanego począwszy od Balcerowicza, a skończywszy na nadziejach związanych z wejściem do UE.

Czy jednak w położeniu Polski chodzi wyłącznie o kwantytatywny wymiar polskiego poziomu życia?

W moim przekonaniu to jak żyjemy jest rezultatem drogi wybranej konsekwentnie na samym początku przemian ustrojowych.

W PRL istniała wyraźna cezura podziału na „my” i „oni”, tymi ostatnimi byli właściciele Polski ludowej, przedstawiciele nie tylko nomenklatury partyjnej, ale również odpowiednio dobrani reprezentanci wolnych zawodów i technokracji, artyści, dziennikarze, a nawet „prywaciarze” służący w najrozmaitszy sposób władzy. Reszta była uczestnikami „równego podziału nędzy” jak to określił Churchill.

W tej sytuacji łatwo było o iskrę zapalną dla społecznych wybuchów niezadowolenia, którą były z reguły podwyżki cen podstawowych artykułów i niedostatki zaopatrzenia rynku. Sierpień 1980 roku, a właściwie lipiec znalazł swoje źródło właśnie w takim kolejnym zabiegu podwyżki cen żywności. Problem polegał na tym, że koszty wyżywienia stanowiły ponad 50% budżetów rodzinnych w PRL i dlatego każda podwyżka cen odczuwana była bardzo boleśnie.

Dzisiaj sytuacja przeciętnie nie jest aż tak drażliwa jednak przy znacznie większym rozwarstwieniu dochodowym składają się na nią wyższe dochody dość dużego odsetka ludności i odpowiednio niskie jeszcze większego odsetka.

Oblicza się, że około 2 milionów Polaków zarabia powyżej średniej krajowej i może być ta grupa traktowana, jako warstwa nieźle uposażona, dla której wydatki na żywność nie przekraczają jednej trzeciej uposażenia. Niestety przy średnim dochodzie na osobę w rodzinie oscylującym w granicach 1 tysiąca zł. miesięcznie warstwa ludności, w której wydatki na żywność kształtują się podobnie jak za PRL jest w dalszym ciągu zbyt duża.

Do tej grupy ludności należą przede wszystkim pracujący w służbach publicznych i wszelkiego rodzaju pracownicy na niższych szczeblach funkcyjnych, nie mówiąc już o bezrobotnych i wielkiej masie rencistów i emerytów.

Wszystkich wymienionych dotknęła mocno ostatnia podwyżka cen żywności i dlatego wymagają oni rekompensaty ażeby nie popaść w skrajną biedę i niedojadanie.

Problem polega na tym, że przy obecnym systemie rządzenia krajem, a w tym szczególnie sektorem gospodarki, nie ma szans na poprawę sytuacji.

Mamy do zanotowania fakt, że dochód narodowy w ostatnim kwartale wzrósł zaledwie nieco powyżej 1 %. Jest to przyrost dalece niewystarczający dla wygospodarowania środków na zaspokojenie wszystkich potrzeb choćby na minimalnie godziwym poziomie, nawet przy założeniu zmiany w systemie dystrybucji środków.

Nie jesteśmy krajem turystycznym na wzór krajów basenu morza Śródziemnego i dlatego nasze dochody są uzależnione w przeważającej mierze od produkcji materialnej. Przedstawia się ona jednak żenująco nisko, a różnice w stosunku do innych krajów unijnych można zilustrować przykładami z poszczególnych dziedzin gospodarki.

I tak na przykład w rolnictwie rozporządzamy mniej więcej tym samym obszarem użytków rolnych co Niemcy, czyli około 20 mln hektar w, tylko że Niemcy uzyskują w podstawowych produktach /wg. danych za rok 2009/ - pszenicy 25,1 mln ton, a my 9,8 mln t. żyta 4,3 mln. t. my 3,7 mln t, buraków cukrowych 27,9 mln. t. my 13,1 mln. t. ziemniaków 13,7 mln. t. my 24,2 mln. t. Wszystko na obszarze upraw Niemcy 4,6 mln ha, a polska 5,5 mln. ha i przy zaangażowaniu w rolnictwie w Niemczech – 0,9 % ludności, a u nas 8,1 % i jeżeli nawet uwzględni się sezonowo zatrudnionych w niemieckim rolnictwie cudzoziemców z Polakami na czele to i tak różnica jest zbyt wielka.

Ponadto Niemcy produkują 28,7 mld. litrów mleka, a my tylko 12,5 mld.l. mięsa 7,9 mln. ton a my 3,4 mln. t.

Skąd się bierze tak wielka różnica w poziomie produkcji?

Powszechnie kładzie się to na karb znacznie wyższej kultury rolnej w Niemczech, ale jest to tylko część1) prawdy i to nie najważniejsza. Decydują warunki, w jakich pracuje rolnictwo niemieckie i polskie. Rząd niemiecki funduje swoim rolnikom różne przywileje w postaci dopłat do produkcji i ulg cenowych, jak choćby w cenie paliwa, ale nawet tam gdzie warunki powinny być bardziej wyrównane rolnik niemiecki jest w sytuacji uprzywilejowanej, otrzymał bowiem w omawianym roku średnio 370 euro na 1 ha dopłat z kasy unijnej, podczas gdy polski rolnik tylko 140 euro. Jest to oczywiście niezgodne z podstawową zasadą gospodarki unijnej zakładającą równe warunki dla wszystkich członków. Wprowadzono wprawdzie zróżnicowania, ale w gospodarce rolnej dotyczą one różnic w warunkach naturalnych gospodarki, jak np. gospodarce górskiej i ekologicznej. Drugim elementem stawiającym polskie rolnictwo i związany z nim przemysł przetwórczy w znacznie gorszej sytuacji są limity produkcyjne, co szczególnie boleśnie dotknęło polskie mleczarstwo i cukrownictwo. Pisałem o tym wielokrotnie, między innymi w „niezależnej”. Niestety poza listem PiS’u do pana Barroso dotyczącym zresztą tylko fragmentu dopłat, nikt w Polsce nie upomina się o zrównanie w prawach warunków pracy gospodarki rolnej i związanej z nią produkcji przetwórczej. Oceniam, że polskie rolnictwo może zwiększyć swoją produkcję nawet bez większych nakładów inwestycyjnych przynajmniej o jedną trzecią.

W produkcji przemysłowej nie mamy, jak na razie, większych szans na doścignięcie potentatów unijnych, ale tu również spotkaliśmy się z oczywistą dyskryminacją, co dotknęło szczególnie naszego hutnictwa, przemysłu okrętowego, chemicznego i innych. Redukcja istniejącego potencjału produkcyjnego w pierwszych latach transformacji, którą tłumaczono brakiem przystosowania do nowych warunków wolnej konkurencji, nie wynikała z tych powodów, ale głównie z działań planowych przy zaangażowaniu w ten proceder polskiej administracji, między innymi w postaci dyskryminacyjnych warunków kredytowania, zakazu interwencji, wprowadzania dodatkowych obciążeń z osławionym „popiwkiem” na czele, a także ustalanych wprost limitów produkcyjnych.

Ze strony polskich władz nie widać, jak dotąd, żadnych działań zmierzających w kierunku uwolnienia polskiej gospodarki od oczywiście dyskryminacyjnego traktowania w UE. W niektórych dziedzinach notujemy żenująco niskie wykorzystanie potencjału produkcyjnego. Przykładem porównawczym może nam służyć Hiszpania, kraj o zbliżonej liczbie ludności, która jeszcze w początku lat siedemdziesiątych miała podobny dochód narodowy, co Polska / około tysiąca dolarów na mieszkańca rocznie/ obecnie ma niemal dwukrotnie więcej i nie pochodzi ten dochód wyłącznie z walorów turystycznych Hiszpanii, ale też i z działalności przemysłowej. I tak np. Hiszpanie wystartowali znacznie później od Polski z przemysłem samochodowym, ale dziś produkują nawet do 3 milionów samochodów osobowych rocznie sprzedając w całej Europie, a my nie możemy dojść nawet do jednego miliona, nie mówiąc już o tym, że dawno wyzbyliśmy się jakiejkolwiek polskiej firmy. Nawet w przemyśle okrętowym, który w Polsce pogrzebano Hiszpania jeszcze woduje około pół miliona ton rocznie.

Najgorsze w tym procesie wyzbywania się produkcji przemysłowej w Polsce jest niewykorzystanie kadry pracowniczej zdolnej do wprowadzenia nowoczesnej technologii wytwórczości. W ten sposób na życzenie faktycznych decydentów polskiego życia gospodarczego, i nie tylko, zostaliśmy zepchnięci do roli podrzędnego wykonawcy. Mimo to i mimo ubytku skazanych na „saksy”, jesteśmy ciągle jeszcze w stanie nadać dynamiczny i autonomiczny charakter naszej wytwórczości przemysłowej i wydobyć naszą gospodarkę z żenująco niskiego stanu.

Zło leży w systemie i dlatego wymaga gwałtownie zmiany. Mamy fatalną konstrukcję państwa zapisaną w dokumencie, który Piłsudski nazwałby chyba jeszcze gorzej niż „konstytuta”. Pomijając okoliczność, że jest to dokument nielegalny nawiązuje bowiem do ciągłości z „konstytucją” PRL –tworem oczywiście bezprawnym, a nie do jedynej legalnej konstytucji niepodległego państwa polskiego. Nic zatem dziwnego, że niektórzy używają w stosunku do „III Rzeczpospolitej” nazwy – PRL bis.

Najgorszą cechą w praktycznym stosowaniu tego dokumentu jest fakt, że rodzi on skonfliktowanie i osłabienie władzy w Polsce, co zapewne było posunięciem świadomym. Zmiana konstytucji jest podstawowym warunkiem uzdrowienia sytuacji w Polsce.

Ale jest to dopiero początek, zasadnicze zmiany niezbędne są we wszystkich dziedzinach życia, ażeby jednak sprostać uzasadnionym potrzebom i ambicjom narodowym należy odbudować morale polskiego społeczeństwa i stworzyć podstawy materialne dla realizacji określonych celów.

Wymaga to przestawienia się na inny znacznie bardziej dynamiczny rozwój naszej gospodarki. Jak wszystkie kraje na dorobku musimy w pierwszej kolejności zaktywizować eksport, co wymaga przełamania barier finansowych i administracyjnych narzuconych nam przez UE, ale też zastosowanych jeszcze przed naszym przystąpieniem do Unii. Jak dotychczas pod względem relatywnego poziomu eksportu znajdujemy się w układzie unijnym na trzecim od końca miejscu, chociaż możliwości naszej gospodarki nawet w obecnym stanie powinny sytuować nas w środkowej grupie krajów. Zwiększenie eksportu powinno być źródłem przyśpieszenia wzrostu gospodarczego i stworzyć rzetelne podstawy dla zwiększenie zatrudnienia i podniesienia poziomu życia w Polsce. Jest to jedyna droga dla zwiększenia dochodów budżetowych państwa, a nie podnoszenie podatków.

Nasz rozwój gospodarczy musi być zharmonizowany z podnoszeniem poziomu wykształcenia Polaków, a nade wszystko z moralnym uzdrowieniem narodu.

W sumie chodzi nie tylko o –więcej, ale przede wszystkim o –lepiej.

Czy istnieją na to szanse ażeby zostały dokonane zasadnicze zmiany w Polsce po wyborach 2011 roku?
Zważywszy na możliwości, jakimi dysponuje układ, którego chwilowym reprezentantem jest PO wydawałoby się, że szanse są raczej znikome i ze najwyżej może dojść do powtórki ze stanu z roku 2005 tylko, że o tyle w gorszych warunkach na ile utrudnia to pozycja obsady stanowiska prezydenta.

Nadzieję należy widzieć w tym, że po pierwsze: mamy do czynienia z odpowiednim zasobem doświadczeń i raczej nie grożą już nam przedziwne koalicje, ale możemy spodziewać się rządów jednopartyjnych; a po wtóre zaistniała szansa na podniesienie poziomu mobilizacji społecznej dla uzyskania tak dużej liczby głosów, ażeby nawet sukcesy przy liczeniu głosów nagminne w dotychczasowej praktyce wyborczej nie mogły wpłynąć na ostateczny wynik.

PiS dostaje następną szansę i tym razem nie powinien powtórzyć błędu z roku 2007, ale podjąć się roli, jaką mu wyznacza przeznaczenie dziejowe nawet w najtrudniejszych okolicznościach, które zmusiłyby do następnej konfrontacji.

Warunkiem zasadniczym jest otwarte podjęcie programu narodowego odrodzenia i gruntownej przebudowy wszystkich dziedzin naszego życia.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Tomek

04-09-2011 [23:55] - Tomek (niezweryfikowany) | Link:

ale sprawą, na którą chciałbym zwrócić uwagę jest kwestia następująca:
z Pana tekstu wynika, że uzdrowienie Polski powinno polegać na uzdrowieniu gospodarki Polski. Gospodarka to kwestia ważna, ale to tylko jeden z elementów sprawnego państwa - a przecież Pan, ja i miliony Polaków chcielibyśmy takiego właśnie państwa.
Moim zdaniem wzorem dla obecnej Polski powinna być II RP, mimo że żyjemy w innych czasach. Owszem, II RP skończyła tragicznie, ale nie z własnej winy. Sąsiedzi z zachodu i wschodu byli zdecydowanie silniejsi militarnie, a sojusznicy nie dotrzymali obietnic pomocy.
Po 123 latach niewoli Polacy potrafili utworzyć państwo, w którym ludzie na scenie politycznej byli znacznie lepsi niż obecnie, w którym poszanowanie prawa było znacznie większe niż obecnie, w którym wymiar sprawiedliwości był znacznie lepszy niż obecnie, w którym ludzie (z młodzieżą włącznie) byli na znacznie wyższym poziomie kultury osobistej mimo, iż byli gorzej wykształceni i często biedniejsi (zwłaszcza na ówczesnej wsi) niż obecnie. Nie było takiego chamstwa jak obecnie, takiego pijaństwa, tak wielu jak dziś wulgaryzmów (często także z ust nastoletnich dziewczyn - przyszłych matek). II RP to kraj, który prowadził mądrą politykę zagraniczną, kraj w którym na podstawie przyjazdu pociągów można było regulować zegarki, kraj w którym ludzie z tzw. budżetówki zarabiali dużo i cieszyli się autorytetem: chociażby nauczyciele i kolejarze. Dziś obie te grupy społeczne są traktowane przez dużą część społeczeństwa, ale również przez wiele mediów i wielu polityków jako piąte koło u wozu.
Mój śp. dziadek wiele mi opowiadał o II RP. Opowiadał mi, że w szkole (w sali klasowej) obok godła Polski i krzyża wisiały portrety Józefa Piłsudskiego i Ignacego Mościckiego. Ale nikt z uczniów, nikt z ich rodziców, nikt z nauczycieli nie odbierał tego jako przejawu braku demokracji lub autorytaryzmu. Wiedzieli, że są to osoby, które chcą dobra Polski i które prowadzą Polskę w najlepszym z możliwych kierunku.
Gdy widzę Donalda Tuska mieniącego się liderem w czasach kryzysu, niemalże mężem stanu (jego towarzysze mówią mniej więcej tak: dajcie nam jeszcze szansę, dokończymy to co ruszyło przez te 4 lata) a równocześnie patrzę na jego sylwetkę, widzę jego ponurą twarz, grę w piłkę, uległość wobec Putina, słucham jego mętnych wypowiedzi i porównuję to z czołowymi postaciami II RP to widzę PRZEPAŚĆ. Niezależnie od tego, że II RP miała sporo wad i nie budowało się autostrad. Ale było coś co dawało Polakom poczucie dumy z własnego państwa. Teraz tego nie ma.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Supertramp

05-09-2011 [15:04] - Supertramp (niezweryfikowany) | Link:

Co nam z gospodarki bez wolności?

Obrazek użytkownika sarmata

05-09-2011 [07:49] - sarmata (niezweryfikowany) | Link:

jak niewolników albo tak jak traktowali nas zaborcy, Hitler czy Stalin. Prawo nie jest takie samo dla wszystkich a być powinno. Tusk i kolesie stawiają sie ponad prawem. Tusk wykorzystuje zajmowane stanowisko do prześladowania tych co myslą inaczej niż on.