PiS czy BBWR?

Ciekawe natomiast, dlaczego, skąd taka teza się pojawia? Z prostego powodu: PiS nie dość, że ośmiela się istnieć to dodatkowo jest realną opozycją. Zaiste, dziwne w tej Polsce, że opozycja wypełnia obowiązki opozycji! A przecież, zdaniem rządu i głównej rządzącej partii, opozycja jest od tego, aby rząd kochać, wspierać, głosić chwałę premiera (ewentualnie marszałka Sejmu...), głosować nad licznymi (!) projektami ustaw, którymi Rada Ministrów zasypuje parlament etc.         

 

Swoją drogą, gdybym to opowiedział moim koleżankom i kolegom z Parlamentu Europejskiego to zapewne zabiliby mnie śmiechem. Na Zachodzie opozycja to opozycja: jest od tego by kontrolować rząd, walić w niego jak w  bęben, wytykać błędy, obśmiewać gafy, pastwić się nad arogancją władzy (akurat w tej kwestii w Polsce materiał do „przejechania” się po rządzących jest olbrzymi...). Widać jednak, że PO powołująca się bez przerwy i często bezrefleksyjnie na Zachód w tej kwestii kopiować unijnego, zachodniego doświadczenia nie chce. Tusk i ferajna byliby zachwyceni, gdyby Jarosław Kaczyński ogłosił przekształcenie PiS w BBWR, czyli Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, niczym w II Rzeczypospolitej. No cóż, niedoczekanie ich... W ramach „westernizacji” Polski zrobimy wszystko, aby polska opozycja  była taka, jak opozycja w krajach zachodniej Europy: twarda dla rządu, bezlitosna w krytyce, rozliczająca władzę każdego dnia i o każdej godzinie. Nie miejcie złudzeń, Panie i Panowie.

Słyszę od jakiegoś czasu, że opozycyjny PiS jest zagrożeniem dla demokracji... Cóż, mówienie bzdur w demokracji jest nie tylko dozwolone, ale nawet częste. Trudno karać kogoś za to, że nawija dyrdymały. Co prawda, politycy i politolodzy, którzy to robią nie czynią tego z niewiedzy tylko z wyrachowania albo nienawiści, ale nie zmienia to samego faktu.