Kłamstwo Donka, kłamstwo Radka

W Niemczech jest przyzwolenie, niestety, nie tylko dla słów, ale całokształtu aktywności Frau S. Świadczy o tym ostatnia decyzja kanclerz Merkel, która oficjalnie poprosiła (!), aby przywódczyni "Związku Wypędzonych" nie opuszczała ścisłych władz CDU. Prośba liderki CDU została spełniona. O tym Donald Tusk nie wie? To źle, bo to świadczy o braku kompetencji w polityce międzynarodowej. A może wie, ale woli wciskać kit opinii publicznej, że jest zupełnie inaczej niż jest? To tym gorzej.

 

Wczoraj minister Radek Sikorski (z każdym miesiącem coraz mniej Radosław, a coraz bardziej Radek) odtrąbił sukces, że Polska ma w EEAS (European External Action Service) aż dwóch ambasadorów. Tymczasem szósty co do wielkości kraj UE, z tak dużą liczbą ludności, powinien według przeliczników mieć 10 - 11 osób na takich stanowiskach. Tymczasem mamy pięć razy mniej. Do tego w krajach, przy całym szacunku, dość egzotycznych z punktu widzenia naszych interesów gospodarczych i politycznych, jak Jordania i Korea Południowa. I znów: czy szef MSZ, ogłaszając sukces nie wie, że to porażka? A może wie, ale tak jak jego szef woli wciskać Polakom kit… I jedno źle i drugie niedobrze.

 

Z drugiej strony, czy można dziwić się ministrowi, że kłamie, gdy jego przełożony robi to notorycznie i na tym opiera filozofię swojego (nie)rządu?

 

Dziś premier Donald Tusk oświadczył z marsową miną (Mars, wiadomo, bóg wojny…), że w Niemczech nie ma przyzwolenia dla słów Eriki Steinbach. Skłamał. Albo wierzy w bajeczki, które opowiadają mu jego, pożal się Boże, doradcy.