Kwartet historyków rządzi Polską

Sam jestem historykiem z wykształcenia, ale zamiast się branżowo cieszyć, jakoś nie odczuwam solidarności zawodowej: w polityce bowiem lepszy jest choćby minimalny płodozmian zawodowy. Prawnik nie jest Głową Państwa, a mógł być - mamy więc rządy jednej korporacji.  Jako historyk (po Uniwersytecie Wrocławskim - Komorowski jest po Warszawskim, Tusk po Gdańskim, Schetyna tak, jak ja, Borusewicz, chociaż z Gdańska, to po KUL) z pewną nieśmiałością stwierdzam, że wybór dat pierwszej podróży zagranicznej pana prezydenta nasuwa od razu historyczne i rocznicowe odniesienia. Komorowski pojechał w dniach 1-3 września. Akurat w 71 rocznicę wybuchu II wojny światowej od napaści Niemiec na Polskę (był w Berlinie), w 71 rocznicę faktycznej obojętności Europy wobec tej polskiej tragedii (był w Brukseli) i w 71 rocznicę proklamowania przez Francję wojny z Niemcami, określanej później przez wszystkich historyków jako „drôle de guerre”, czyli „dziwna wojna” (był więc w Paryżu)... Nie wiem, kto mu takie daty doradził, ale przecież jako historyk je zna. No i tak to bywa z tymi historykami...                                

 

Rządzi nami kwartet historyków. Ktoś powiedział, nawiązując do historii komunistycznych Chin: „banda czworga”. Niesłusznie: tam była jedna pani, a w polskim, platformerskim kwartecie sami faceci... Czy rządy historyków przejdą w Polsce do historii? A jeśli tak, do jakiej jej części? Chwalebnej? Jako farsa? Jako okres straconych szans? Dziś historycy u władzy pracują (albo nie pracują) na oceny nie tylko wyborców, ale też przyszłych historyków.                                                          

 

To jednak bardziej skomplikowane niż zaskakujące słowa historyka -Tuska, że przecież żyjemy tylko „tu i teraz”. Premierowi-historykowi należałoby przypomnieć słowa Czesława Miłosza:

 

„Żyjesz tu, teraz. Hic et nunc.Masz jedno życie, jeden punkt.Co zdążysz zrobić, to zostanie,Choćby ktoś inne mógł mieć zdanie”... 

Mamy w Polsce władzę historyków. Władzę totalną. Absolwentami historii są prezydent, premier, marszałek Sejmu (teoretycznie druga osoba w państwie, a w praktyce obecnie coraz bardziej też jest on drugą osobą...) i marszałek Senatu. Można powiedzieć nawet, że jest to władza totalna...