Wałęsa, czyli zapomniał wół, że cielęciem był…

Dziś rano w Polskim Radiu (Program 1, "Sygnały Dnia") objawił się Lech Wałęsa. Powiedział, iż zgadza się z Komorowskim, że związki zawodowe powinny walczyć o prawa pracownicze a nie o kwestie polityczne. A mnie się w tym momencie przypomniała PRL-owska propaganda, która w okresie pierwszej "Solidarności", gdy przewodniczącym był właśnie Wałęsa, mówiła dokładnie to samo: wy tam w "Solidarności" zajmujcie się sprawami BHP, poprawą warunków pracy itp., a nie polityką! Tym samym językiem mówił do tegoż Wałęsy podczas negocjacji w 1980 roku wicepremier Mieczysław Jagielski. Tak zresztą komuniści uzasadniali wprowadzenie stanu wojennego - "bo się "Solidarność" zajęła polityką, a nie tym, co do niej należało." Dziś po trzech dekadach Wałęsa wali językiem komuny oskarżając "Solidarność" o to samo, o co on sam był oskarżany. Zapomniał wół, że cielęciem był…

 

Wałęsa przypomniał sobie też nagle o własnej stoczni: "Dziś Stocznia Gdańska umiera. Jestem wściekły na elity, że nie udało się jej uratować." No, to już jest Mount Everest hipokryzji. Przecież Wałęsa sam był i jest elitą, przez 5 lat był prezydentem, a zawsze był osobą bardzo opiniotwórczą. Dziś udaje, że na nic nie miał wpływu, odpycha od siebie odpowiedzialność jak gorący kartofel, zamiast uderzyć się w piersi, że mocno przyłożył ręki do upadku tej kolebki "Solidarności". Zamiast publicznej spowiedzi za ów grzech zaniechania eksprezydent kombinuje jak koń pod górę i jak dziecko krzyczy: "inni winni, ja niewinny". Ten brak cywilnej odwagi, inaczej niż kiedyś, jest u Wałęsy w najwyższym stopniu zawstydzający.  

 

Skądinąd ów brak cywilnej odwagi ujawnił też pan eksprzewodniczący mówiąc o Henryce Krzywonos: "Gdyby tego nie zrobiła, ja bym się ubrał, przyjechał i sam to powiedział". No, ale jakoś nie przyjechał…

 

Swoją drogą przypadek pani Henryki Krzywonos-Strycharskiej pokazuje, że dziś obojętnie co się powie, byleby skierowane to było przeciwko śp. Lechowi lub Jarosławowi Kaczyńskiemu, od razu taki ktoś wskakuje na trampolinę medialną i staje się gwiazdą mediów (a może raczej meteorem…). Spektakl skądinąd był wyreżyserowany, ale dość tandetnie.

Dziś rano w Polskim Radiu (Program 1, "Sygnały Dnia") objawił się Lech Wałęsa. Powiedział, iż zgadza się z Komorowskim, że związki zawodowe powinny walczyć o prawa pracownicze a nie o kwestie polityczne.