Happeningi rządu: Tusk z kosturem, Kopacz jako salowa

Inni ministrowie z szefem rządu na czele powinni również publicznie odpokutować swoje niedotrzymane zobowiązania i obietnice, a także to, co niestety zrealizowali, a co się kupy nie trzyma. I tak np. minister Kopacz niech popracuje po godzinach ministerialnego urzędowania jako salowa w szpitalu. Przy czym w dni nieparzyste w szpitalach „państwowych”, a w parzyste - w szpitalach już sprywatyzowanych, och, przepraszam, skomercjonalizowanych. Minister Hall niech co poniedziałek (lub dowolnie inny dzień tygodnia) ma zajęcia w nowych „zerówkach”, wprowadzonych według jej planu, choć przy potężnych protestach rodziców. Minister Klich niech jednak polata, jak mówił obecny prezydent, były, bądź co bądź, minister obrony narodowej, „na drzwiach od stodoły”. Dla jego następcy zadanie wymyśli życie - może zaciągnie się do wojska w Afganistanie, ale koniecznie przy obecnym ekwipunku żołnierza. Minister Kudrycka niech dopłaci studentom do przejazdów kolejowych, a następnie na wiecu w każdej uczelni, publicznie wytłumaczy, dlaczego studenci nie mogą studiować bezpłatnie na drugim kierunku - ze skromnej ministerialnej pensji pani profesor na pewno coś dorzuci do specjalnego funduszu, który takich ambitnych żaków mógłby wspierać... Wiceminister gospodarki Szejnfeld, nagradzany za zasługi dla małych i średnich przedsiębiorstw, zatrudni się w nich na „over-time'ach”, starając się pozyskać dla nich fundusze unijne - obiecane im, ale jak wszystko niedotrzymane... Wreszcie premier Tusk, w pokutnym odzieniu i z kosturem w ręku (może zamiast niego być laska Indian z Peru) na każdym placu w dużych i małych miastach malować będzie obrazy surrealistyczne, przedstawiające Polskę jako zieloną wyspę, dając w ten sposób upragniony relaks obywatelom, podatnikom, wyborcom... 

 

Co jednak w tym czasie będzie działo się w ministerialnych gmachach, skoro rząd zajmować się będzie happeningami? Jak to co? Nic. Tak, jak dotąd. Na Zachodzie bez zmian...

Pomysł, aby wiceminister infrastruktury udał się na rowerową wyprawę na trasie, gdzie miała powstać autostrada, ale nie powstała i nie powstanie w terminie przez rząd obiecanym - jest i nowatorski i godny naśladowania. Na tym absolutnie nie powinno się skończyć!