Polska obrona ppanc. w 1939 roku

W latach 30. istniały dwie koncepcje obrony przeciwpancernej w Wojsku Polskim. Pierwsza główną rolę w zwalczaniu czołgów dawała artylerii lekkiej i ciężkiej – specjalistyczny sprzęt pełnił jedynie funkcje pomocnicze. Druga metoda zakładała zmasowany atak pancerny i równie zmasowaną obronę opartą o działka przeciwpancerne.

     Jeszcze w 1936 roku ppłk. Stefan Mossor uważał, iż „wojna zmotoryzowana jest muzyką przyszłości, a przynajmniej nie grozi tak długo, dopóki koszt samolotu i czołga nie zejdzie poniżej 10 000 złotych”. Mossor postulował więc zwalczanie czołgów przez piechotę oraz kawalerię uzbrojoną w broń ppanc.

     Przebicie pancerza mogło nastąpić wówczas jedynie przy użyciu dużej energii kinetycznej pocisku. Była ona wprost proporcjonalna do jego masy i kwadratu jego prędkości. Tak więc poczwórne zwiększenie energii kinetycznej (zdolności przebijającej pocisku) wymagało albo poczwórnego zwiększenia masy pocisku albo tylko podwójnego zwiększenia jego prędkości. Dodatkowo zwiększenie masy pocisku zmuszało do odpowiedniego zwiększenia masy działa, co miało negatywny wpływ na jego ruchliwość. Z tego względu działka ppanc. nie musiały mieć dużego kalibru, powinny zaś wystrzeliwać pocisk z dużą prędkością, czyli mieć jak najdłuższą lufę.

     Od 1932 roku w polskim Sztabie Generalnym trwały dyskusje poświęcone przyszłości uzbrojenia ppanc. W ich wyniku polecono Państwowej Wytwórni Uzbrojenia przystąpić do studiów na działkiem ppanc. kal. 20 mm, o bardzo dużej szybkości początkowej pocisku. Ponadto postulowano wprowadzić do uzbrojenia działko 47 mm firmy Pocisk. Jednak oba te działka nie wykazywały odpowiednich zalet, a próby przeciągały. W tej sytuacji w 1935 roku zadecydowano o zakupie zagranicznego sprzętu ppanc. w zakładach Boforsa w Szwecji. Równocześnie przystąpiono do produkcji karabinu ppanc. kal. 7,92 mm (kb ppanc wz. 35 Ur – „Urugwaj”).

     Należy wspomnieć, iż w 1935 roku żadna armia nie miała jeszcze wypracowanej doktryny obrony przeciwpancernej. W większości państw do tej obrony służyły wielkokalibrowe karabiny maszynowe i działka piechoty. Jedynie Niemcy (armaty Pak 35/36) oraz Francja (działka 25 mm) posiadały specjalistyczne działka ppanc.

     W październiku 1935 roku postanowiono, iż w latach 1936-1939 uzbroi się jednostki liniowe, a po 1939 roku jednostki rezerwowe. Każdy pułk piechoty miał otrzymać 4 armaty ppanc.37 mm o ciągu konnym, a każda dywizja piechoty 6 dział o ciągu motorowym. Zastanawiające było pominięcie dozbrojenia w broń ppanc. jednostek kawalerii. Realizując ten plan, zamówiono w styczniu 1936 roku w Szwecji 300 sztuk armat z terminem dostawy nie później niż w czerwcu 1938 roku. Jednocześnie zakupiono licencję umożliwiającą produkcję tych armat w Polsce.

     W październiku 1936 roku zadecydowano o zwiększeniu wyposażenia polskich jednostek w broń ppanc. Zgodnie z propozycjami Sztabu Głównego uznano, iż minimalna ilość uzbrojenia winna wynosić 2 działka na batalion, 4 na pułk, 6-18 na dywizję. W rezultacie zwiększono sześciokrotnie liczbę zamówionych armat, co było częścią wielkiego planu modernizacji Wojska Polskiego.

     W listopadzie 1935 roku przyjęto do uzbrojenia karabin ppanc. wz. 35, zastrzegając, iż ma być otoczony klauzulą tajności. Było to konieczne z powodu nowatorskiej metody jego działania. Zwykły ołowiany pocisk wystrzelony z bardzo dużą prędkością początkową trafiał w płytę pancerną i zamiast przebić pancerz i wpaść do środka czołgu oddawał swoją energię kinetyczną płycie pancernej. Z płyty wyrywany był „korek” o średnicy kilka razy większej od kalibru pocisku, który wpadał do środka pojazdu i tam odłamkami raził załogę. Gdyby przeciwnik był uprzedzony o posiadaniu takiej broni, mógłby się bardzo łatwo przed dnia zabezpieczyć. Wystarczyłoby przed zasadniczym pancerzem wozu bojowego umieścić cienki metalowy ekran, który przyjmowałby na siebie energię kinetyczną pocisku. „Korek” wybity z takiego ekranu nie mógłby zagrozić zasadniczemu pancerzowi.
     Własności taktyczne kb. ppanc. wz. 35 były doskonałe – przebijały 22 mm płytę pancerną z odległości 100 m. Problem stanowił jednak jego mały zasięg skuteczny. Jego role widziano jako broni, która „piechurom da wrażenie mocy zwalczania czołga, (…) dzięki niej nie będzie czuł się bezradny wobec broni pancernej”.
     Produkcję tego karabinu rozpoczęto dopiero w 1938 roku, decydując, iż będzie on przydzielany po jednym na drużynę strzelecką w piechocie oraz po dwa na pluton w kawalerii.

     Ostatecznie w sierpniu 1939 roku w jednostkach WP znalazło się około 1200 tych działek. W czynnych pułkach kompanie ppanc. miały po 9 armat, natomiast rezerwowe miały kompanie 4-działowe. Bataliony KOP miały plutony ppanc. po 3 armaty, a bataliony strzelców przydzielone do brygad kawalerii dysponowały plutonami 2-działowymi. W obronie Warszawy wzięły udział trzy zmotoryzowane kompanie ppanc., które łącznie miały 27 armat wz. 36. Działka te z odległości 1000 metrów przebijały pancerze wszystkich czołgów zarówno niemieckich, jak i sowieckich. Z kolei karabiny ppanc. wz 35 (ok. 2000-3000 sztuk, po 92 kb ppanc. w każdej dywizji piechoty) przebijały pancerze większości ówczesnych czołgów, poza niemieckim PzKpfW IV oraz sowieckim T-35. Karabiny te trafiły w marcu 1939 roku do jednostek w oplombowanych skrzyniach z napisem „sprzęt optyczny” lub „sprzęt optyczno-mierniczy”. Otworzyć je można było jedynie na rozkaz ze Sztabu Głównego. Latem 1939 roku przeprowadzono strzelania z tego karabinu dla wybranych żołnierzy z każdej kompanii strzeleckiej i szwadronu kawalerii.

     Innym z postanowień było przeprowadzenie studiów na temat przystosowania polskich czołgów do zwalczania broni pancernej przeciwnika. W pierwszej połowie lat 30. wozy bojowe WP uzbrojone były w krótkolufowe francuskie działka Puteaux wz. 18 kal. 37 mm, karabiny maszynowe Hotchkissa wz. 25 kal. 7,92 mm. Jedynie 16 jednowieżowych czołgów Vickersa uzbrojonych w armatę kal. 47 mm, nadawało się „jako tako” do walki z czołgami przeciwnika. Firma Bofors zaproponowała opracowanie wieży czołgowej z działkiem ppanc. kal. 37 mm, na co strona polska chętnie przystała. Od drugiej połowy 1937 roku rozpoczęto przezbrajanie polskich czołgów w te armaty, co znacznie polepszyło ich przygotowanie do walki z bronią pancerną przeciwnika.

     Równocześnie w 1938 roku rozpoczęto testy polskiego najcięższego karabinu maszynowego (20 mm) wz. 38 FK model A. Ostatecznie po przyjęciu w styczniu 1939 roku enkaemu do uzbrojenia w WP, Dowództwo Broni pancernej zaplanowało przezbrojenie do stycznia 1940 roku w tę broń 150 czołgów TK3 oraz TKS. Wybuch wojny uniemożliwił realizację tego przedsięwzięcia.

     Podstawowym błędem w planowaniu obrony przed czołgami wroga było założenie, iż przeciwnik uderzy ograniczoną liczbą czołgów. Liczono, iż pułk piechoty będzie miał do czynienia z maksimum 60-90 czołgami. Jedynym pocieszeniem może być tylko to, iż wyobraźni taktycznej zabrakło także innym sztabom - poza niemieckim i sowieckim - generalnym Europy, które nie przewidziały, że zmasowany atak grupy lub armii pancernej może okazać się tak skuteczny.

     Dopiero w trakcie bitwy pod Kurskiem obie strony zastosowały skuteczną obronę przeciwpancerną, której obecność zmieniła starcie z bitwy manewrowej w materiałowy bój na wyczerpanie. Zmiana, która nastąpiła, polegała na tym, iż obronę „ogólnowojskową” z elementami obrony przeciwpancernej zamieniono na czystą obronę przeciwpancerną.

    Wrażliwość Wojska Polskiego na atak wojsk pancerno-motorowych tkwiła także w niewielkiej ilości sprzętu motorowego w Polsce, który wynikał z niskiej kultury technicznej Polaków, uniemożliwiającej wyszkolenie wystarczającej liczby ludzi do obsługi samochodów i czołgów. Tego zapóźnienia technicznego Polaków nie można było nadrobić w przeciągu kliku lat. Zresztą Armia Czerwona w czerwcu 1941 roku miała ponad 22 tysiące czołgów, lecz ich obsługa była niewyszkolona i nieprzyzwyczajona do ich obsługi oraz konserwacji. To także, obok innych powodów doprowadziło do tak wielkiej klęski sowieckich wojsk pancernych w 1941 roku.

Wybrana literatura:

W. Kucharski - Kawaleria i broń pancerna w doktrynach wojennych 1918-1939
R. Łoś- Artyleria polska 1914-1939
S. Maczek - Od podwody do czołga
K. Sosnkowski – Przyczynki do sprawy zbrojeń polskich w okresie 1935-1939
R. Szubański – Polska broń pancerna
L. Wyszczelski Polska myśl wojskowa 1914-1939
Polska myśl techniczno-wojskowa 1918-1939

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Gość

24-08-2011 [10:53] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Obrona przeciwpancerna to nie tylko sprzęt, ale przede wszystkim doktryna. Tu należy wspomnieć o brygadach kawalerii zmotoryzowanej. W kampanii wrześniowej mieliśmy je dwie (z czego jedna w organizacji). W planach były dwie kolejne, oraz ich stopniowa rozbudowa i dosprzętowienie istniejących. W pierwszej kolejności dotyczy to zastąpienia kompanii (16 wozów)Vickersów polskimi czołgami 7TP (a w zasadzie mocno zmodyfikowaną ich wersją 9 TP)w sile batalionu (49 czołgów). Jednostki te pomyślane były jako odpowiedź na budowę przez naszych sąsiadów wielkich jednostek pancernych (a potem wręcz związków operacyjnych, występujące w roli mobilnych jednostek zapóorowych rzucanych na kierunek natarcia dużych zgrupowań wojsk pancernych i szybkich wroga. Walki 10 BKZmot. z XIX Korpusem Pancernym na Podhalu pokazały, że była to bardzo słuszna koncepcja. Podobną rolę pełniły brygady kawalerii, które w stosunku do dywizji piechoty dysponowały większą siłą ognia przeciwpancernego (4 armaty 37 mm na pułk kawalerii wobec 3 armat na batalion piechoty, przy niższych stanach osobowych pułku kawalerii). Oczywiście celem użycia tych jednostek nie mogło być powstrzymanie wielokrotnie silniejszych jednostek wroga (zwłaszcza ważył tu niedobór nowoczesnego sprzętu pancernego), ale opóźnianie celem zyskania czasu na manewr obronny, konsolidację linii obrony. Tylko we współpracy z silnymi dywizjami piechoty możliwe było całkowite powstrzymanie, co w tej wojnie niestety się nie zdarzyło (choć przez moment wydawało się, że do tego dojdzie gdy zamierzano rzucić zmotoryzowany dywizjon przeciwpancerny ze zmotoryzowanym batalionem policji państwowej jako jednostkę zaporową do współdziałania z dywizjami zgrupowania północnego armii Prusy przeciwko posuwającym się na Warszawę jednostkom 1 i 4 dywizji pancernej).

Obrazek użytkownika Zygmunt

24-08-2011 [12:58] - Zygmunt (niezweryfikowany) | Link:

Brygada zmotoryzowana miala w roku 1942 posiadac dwa bataliony czolgow, z mozliwoscia otrzymania kolejnego
batalionu czolgow z dowodztwa armii.

Tymoteusz Pawłowski "Armia marszałka Śmigłego. Idea rozbudowy Wojska Polskiego 1935-1939" .

Obrazek użytkownika akcja glowka

24-08-2011 [17:49] - akcja glowka (niezweryfikowany) | Link:

nad chalhyn-go otoczyli armie japonska i ja zniszczyli
troche ciekawostek i
komunistyczna dezinformacja jak to ruskie byli nie przygotowani do wojny
a codzienne tr
eningi do przejscia karpat
a treningi celowniczych
w41 nie bylo map na wschod od granicy
i zaopatrzenie i operacje nie mogly byc realne
byly mapy na zachod i tysiace czolgow autostradoych
i kw 1 , kw 2

Obrazek użytkownika Bondaree

24-08-2011 [21:34] - Bondaree (niezweryfikowany) | Link:

"Wrażliwość Wojska Polskiego na atak wojsk pancerno-motorowych tkwiła także w niewielkiej ilości sprzętu motorowego w Polsce, który wynikał z niskiej kultury technicznej Polaków, uniemożliwiającej wyszkolenie wystarczającej liczby ludzi do obsługi samochodów i czołgów."

Te bzdury o "niskiej kulturze technicznej Polaków" i innych słowiańskich podludzi co cytat z "Der Sturmer" czy z "Mein Kampf"? Obstawiam to pierwsze bo "Mein Kampf" to stek półmitycznych bredni a "Der Sturmer" to pismo dla ówczesnych odpowiedników MWzDM czyli najdurniejszej hołoty. Brakuje jeszcze opisu jak to armia polska na zachodzie walczyła maczugami bo nie umiała obsługiwać nowoczesnej broni palnej a po wejściu do miasta gubiła się w obcym środowisku i rabowała wszystko łącznie z klamkami i nocnikami. Polscy piloci latali oczywiście na drzwiach od stodoły lub chlewika, ukradzionych łatwowiernemu Anglikowi. Proponuję zakasować Piaseckiego i napisać własną wersję Pamiętników oficera Armii Czerwonej (tu armii polskiej) - tym razem na poważnie i z polotem. Order Orła Białego gwarantowany, ważne aby zdążyć w tej kadencji.

"...Armia Czerwona w czerwcu 1941 roku miała ponad 22 tysiące czołgów, lecz ich obsługa była niewyszkolona i nieprzyzwyczajona do ich obsługi oraz konserwacji."

Z tym nie będę polemizował - radzę poczytać Suworowa, który skutecznie się rozprawił z tymi bredniami komunistycznej propagandy.

Powrócę jeszcze do "kultury technicznej":
1. Na terytorium Polski mieszkało w 1939 r. ok. 34,5 mln ludzi. Armia polska posiadała 887 czołgów (z tankietkami, bez samochodów pancernych). Wynik - 1 czołg na 38895 mieszkańców.
2. III Rzesza - 80,9 mln ludzi. W inwazji na Polskę wzięło udział ok. 2700 czołgów, w koszarach pozostało ok. 400, razem 3100 czołgów. To daje 1 czołg na 26 tys. mieszkańców III Rzeszy.
3. Związek Sowiecki - 140 - 160 mln ludzi (brak dokładnych danych). Przyjmując 20 tys. czołgów wychodzi 1 czołg na 7-8 tys. mieszkańców.

Reasumując 1, 2 i 3 - niech żyje kultura techniczna człowieka radzieckiego, który wyzwolił nas z butów i zegarków. Człowiek radziecki (w mundurze oficerskim) zjadł również mydło mojej babci, bo myślał że to czekolada. Mam nadzieję, że kacapa przynajmniej porządnie przesrało.

Obrazek użytkownika Godziemba

28-08-2011 [16:40] - Godziemba | Link:

Zamiast oskarżeń o korzystanie z antypolskiej literatury,  proszę sprawdzic, ile samochodów osobowych i ciężarowych zarejestrowanych było w 1938 roku w Polsce, a ile w np. w Niemczech - to pokazuje na przepaść techniczną, niezależną od liczby posiadanych czołgów.
Istniały olbrzymie różnice w wyszkoleniu załóg czołgów w AC - wspomina o tym Suworow oraz Sołonin. Większość tych elitarnych jednostek została zniszczona - w wyniku skrajnej głupoty dowódctwa latem 1941 roku.
Z jednej strony zarzuca mi Pan niedocenianie kultury technicznej sowietów, a z drugiej ją Pan potwierdza. Trzeba się na coś zdecydować.